Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawy małe i duże

Dystans całkowity:3521.27 km (w terenie 102.20 km; 2.90%)
Czas w ruchu:234:23
Średnia prędkość:14.72 km/h
Maksymalna prędkość:41.26 km/h
Suma kalorii:5000 kcal
Liczba aktywności:99
Średnio na aktywność:35.57 km i 2h 26m
Więcej statystyk

Festiwal Gruziński

Sobota, 2 października 2010 · Komentarze(3)
W Katowicach, w kinie Rialto. Zajechałam do pod same schody rowerem. Z powrotem już pociągiem. Przyznaję, że byłam tak wykończona, że z samego festiwalu niewiele pamiętam, a najbardziej ten ciepły kaloryferek za plecami...

I mapka na pamiątkę
.

Siemianowice, Park Chorzowski i Żabie Doły

Wtorek, 13 lipca 2010 · Komentarze(3)
Kapitalna wycieczka z koleżanką. Bardzo ekstremalna - w Żabich Dołach wplątałyśmy się na TOTALNIE zarośniętą ścieżkę na której jakikolwiek upadek i zatrzymanie groziły pożarciem przez armię komarów. Potem pęd przez ścieżki Parku Chorzowskiego w 100% ciemnościach tylko z lampką - jak mustangi ;)

A w międzyczasie postój w przepięknej knajpce nad jeziorem.

A to "jak mustangi" pochodzi z takiego oto dowcipu:
Las cisza, spokój i nagle wielki tumult - liście lecą w powietrze, gałęzie się łamią, ziemia dudni. Na polanę wypada stado jeży - zatrzymują się a przywódca odwraca się i ryczy...
- AAAAAAH TAK!!! JAK MUSTANGI !!!

Do Rachowic

Niedziela, 4 lipca 2010 · Komentarze(4)
Cudna wycieczka i to jeszcze w towarzystwie :) Co mi się rzadko zdarza...

Było super - zasiedziałyśmy się u koleżanki aż do 9 wieczorem i gdy wracałyśmy wzdłuż autostrady A4 było całkiem ciemno - te światła tych TIR-ów mknących przez całą Europe... Magia po prostu.
A tak wyglądają Rachowice, do których regularnie jeżdżę...
W Rachowicach © yoasia

Do Chudowa

Niedziela, 27 czerwca 2010 · Komentarze(2)
Z małą katastrofą - jakieś 2 km przed Chudowem - umówiłam się tam z koleżanką - rozszczepiło mi się ogniwo łańcucha. Dalsza część to żółwie tempo lewą stroną jezdni, kupa przekleństw, rozpaczliwy telefon do znajomego. A z koleżanką zamieniłam 3 zdania. Takie wycieczki źle się wspomina i opisuje..
Mała wielka tragedia © yoasia

Do cioci na kawę - Strzelce Opolskie

Niedziela, 20 czerwca 2010 · Komentarze(2)
Lata całe nie widziałam jednej z moich najbardziej ulubionych cioci, więc postanowiłam połączyć jedno i drugie i pojechałam do niej na rowerze. Wybrałam drogę okrężną - nie DK94 a okoliczne wsie. Droga ta dostarczyła mi wiele przeżyć i adrenalinki z najpopularniejszego gatunku "Którędy do cholery mam jechać". I dużo pedałowania - zrobiłam jednym ciągiem 71,25 km w czasie 3:23 h i to jest mój oficjalny nowy życiowy rekord.

Był to też mój rowerowy raj - po codziennym przebijaniu się przez miasto praktycznie przez całe 70 km nie musiałam zsiadać i przeprowadzać roweru. A samochody które mnie wymijały to zmieściłyby się w liczbie 10.

Miałam zamiar robić zdjęcia w każdej z mijanych wsi - i próbowałam - ale tak naprawdę najważniejsze było to miejsce - w którym zaryczałam z radości.

Wreszcie u celu © yoasia


I mapka na pamiątkę... (na której ładnie widać, że udało mi się raz a porządniej pobłądzić).

I dziękuję wszystkim którzy pomagali mi znaleźć drogę do każdej kolejnej miejscowości !!!

Było super, wróciłam już pociągiem, robiąc z moim Peugeotem prawdziwą furrorę pośród obecnych tam młodych mężczyzn. To taka nagroda za wysiłek :D

Do Chudowa

Sobota, 12 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kapitalna wycieczka - z koleżanką - na dodatek późnym popołudniem, więc mimo rekordowych upałów - było naprawdę fajnie.

Niestety motocyklistów jak nie było tak nie ma. Coś się jednak niefajnego musiało zdarzyć i miejsce straciło 90% uroku Namówiłam koleżankę, żeby przyjechać w czwartek, bo wtedy jeszcze ten urok można odnaleźć.

Ostatni dzień rowerowej wolności

Niedziela, 30 maja 2010 · Komentarze(0)
Trasa wycieczki właściwej - z koleżanką - 1,2 km

Pojechałam więc do koleżanki - trochę z opóźnieniem, bo padało okrutnie. Przyjechałam, koleżanka ubrała się, wyjeżdżamy sprzed klatki - zaczyna kropić.
Okropnie się nastawiłyśmy na to jeżdżenie, kropi tylko trochę.... Jedziemy dalej. Na 3 cim skrzyżowaniu, kropi coraz mocniej i po krótkim zastanowieniu no że może jednak do domu....
I wtedy się rozpętało - nigdy w życiu nie zmokłam tak bardzo po przejechaniu jakichś 400 m :D Jak na ostatniej prostej wpadłyśmy w ciąg powietrzny pomiędzy blokami, to uwierzcie - prawie nas z rowerów pozrzucało.

Upłakane ze śmiechu i cieknące wpadłyśmy do domu i zatopiłyśmy się w kanapie.

Wyprawa do Dąbrowy Górniczej

Niedziela, 23 maja 2010 · Komentarze(0)
Korzystając z tego, że jestem w Sosnowcu - wybrałam się do koleżanki a potem wspólnie na Pogorię.
W trakcie jazdy do Dąbrowy zdarzyła mi się pierwsza porządna wywrotka na kolarce.

Pojechałyśmy razem na Pogorię IV - koleżance należą się słowa uznania - pierwszy raz w tym roku na rowerze i od razu 15 km w nogach :) I odważyła się przejechać kawałek kolarką, mimo że od zawsze jeździła na górskich.

Wyprawa po okolicach

Sobota, 15 maja 2010 · Komentarze(0)
Moja wielka wyprawa - w ramach leczenia depresji rowerowej.
Najpierw na lotnisko w Gliwicach - cel honorowy, bo nie udało mi się tam dojechać na ŻADEN z koncertów w ramach IGR. Stamtąd ruszyłam do Żernicy i miałam wreszcie przyjemność zakosztować jazdy po tej legendarnej "drodze technicznej" wzdłuż A4. Polecam gorąco - po prostu REWELACJA. Asfalt równy jak stół, Peugeot mknął naprawdę jak strzała ;)

Z Żernicy wysłałam MMS-ową kartkę do koleżanki (z która pierwszy raz tam byłam - ale samochodem) i okazało się, że jest w domu - a mieszka parę wsi dalej - w Rachowicach. I pomknęłam do tych Rachowic - byłam tam w 40 minut :D. Dostałam obiad, wypiłam kawę z nią i jej znajomym (bardzo obeznanym w kwestiach dotyczących naszej średnicówki, więc już wiem wszystko n/t problemów gliwickich).

No i ruszyłam do domu - oczywiście znów techniczną z wylotem na Sikorniku no i dalej już po staremu.

A to mój Narwaniec pod przepięknym drewnianym kościółkiem w Żernicy.
Peugeot w Żernicy © yoasia


I mapka na pamiątkę...
.