Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:94.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:09:40
Średnia prędkość:8.69 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:23.50 km i 3h 13m
Więcej statystyk

Kotlina Kłodzka - odc 4

Czwartek, 17 lipca 2014 · Komentarze(5)
Skalisty Trojak

Pojechałam tym razem w bezpośrednie sąsiedztwo mojego pensjonatu - w kompleks skalistych "pagórków" z ruinami zamku.
Droga bardzo fajna - pod górkę, ale tak w sam raz na moje siły. Potem się okazało że niepotrzebnie pod górkę, bo szlak leciał w drugą stronę - ale to jest moja specjalność. Jak wejdę w stan podjazdowej determinacji, to jak koń - klapki po bokach oczu i nie widzę że od 10 minut jazdy nie ma ani jednej flagi. Droga przyjemna, w "tamtą" stronę głównie rowerowa, szutrowa - no jednym słowem - miło.
A Trojak prześliczny.
Pod koniec
Szczyt Trojaka
Szczyt Trojaka © yoasia

rower musiał iść "na rączki do mamusi". Jakbym kiedyś umiała z czegoś takiego zjechać, to naprawdę byłoby COŚ. Jednak na razie nie musiałam schować dumę do kieszeni i przyłożyć się na skromniejszej, ścieżce na-wierzchowej

Ścieżka dydaktyczna na szczycie Trojaka
Ścieżka dydaktyczna na szczycie Trojaka © yoasia

Przyłożyłam się. Plecaczek mi furgał aż po same uszka - ale przejechałam :)
A potem dotarłam do celu - czyli platformy widokowej zmontowanej na szczycie jednej ze skał. Poczyniłam kolejne postępy we wspinaczce skałkowej z rowerem na ramieniu i dostałam w nagrodę:
  • jeden z piękniejszych widoków (gdzie poczyniłam pamiątkowe zdjęcie)
Pamiątkowo, ze szczytu Trojak
Pamiątkowo, ze szczytu Trojak © yoasia
  • i jedne z pyszniejszych jagódek
Piknik pod wiszącą skała
Piknik pod wiszącą skała © yoasia

A potem z góry - to się działo. Na początku wąska ścieżka gdzie plecaczek furgał mi już znacznie powyżej uszek a turyści idący z naprzeciwka miłosiernie ustępowali mi drogi ( Taka ładna Pani, to przepuścimy... )
a potem....

Z-górki-na-pazurki z Trojaka
Z-górki-na-pazurki z Trojaka © yoasia

Przyłożyłam się i przeszło bezwypadkowo :)

Reszty wycieczki nie opiszę, bo ani nie specjalnie chcę pamiętać. Filozofowie każą się skupiać na pamiętaniu przyjemnych chwil życia a nie powyrzynanych przez leśników drzew, nieaktualnych szlaków na mapach, szukaniu tropów w chaszczach gdzie ledwo da się wrócić z powrotem do swojego roweru, nieistniejących już źródeł z wodą i takich tam innych.
Trojak był piękny i już. A resztę, niech diabli wezmą.

Kompleks skałek na szczycie Trojaka jest także rajem dla wspinaczy.  Miałam szczęście spotkać
jednego - podziwiam ich jak nie wiem.

Wspinaczka na skałkach Trojaka

Ale niestety przy tym jednym wykazałam się zmysłem praktycznym jak jasna cholera. Na pytanie
o dokładne miejsce skałki z platformą widokową usłyszałam że jest tam-i-tam a zresztą
     "tam są jego dzieci, więc bedzie słychać gdzie to". 
Ja się zamyśliłam i wypaliłam ojcu dzieciom
     "No chyba że pospadały, to wtedy nie..."






Kotlina kłodzka - odc 3

Środa, 16 lipca 2014 · Komentarze(0)
Przełęcz Puchaczówka.

Było ciężko. Ogólnie dzień zapowiadał się CIEPŁO, więc zarzekałam się sobie samej że wyjadę 9:30 - 10:00. Ale jak to mówią - Cygan za towarzystwo dał się powiesić, więc do 11-stej chodziłam po wszystkich miejscach domu z Malwiną i Asia i toczyłyśmy mniej i bardziej poważne rozmowy. Potem naprawdę już już miałam wyjeżdżać, tylko założyć drugie oczka i w drogę. I wtedy jednak soczewka spadła mi w łazience, nad zlewem, z palca i wsiąkła jak kamień w wodę.........

Kiedyś jeździłam bez okularów i źle nie było. Wadę mam taką dość dość, astygmatyzm o sile około -2
na obu oczętach, ale co tam. Ale jak zaczęłam nosić soczewki to się okropnie przyzwyczaiłam do tego,
że dobrze widzę z daleka szlaki na drzewach, że dobrze rozpoznaję topografię kamoli i korzeniz przyzwoitym
wyprzedzeniem.


Żebyście mnie widzieli jak przez 1,5 godziny rozkręcałam zlew, płukałam go ile wlezie, nawet specjalnie wrzuciłam do kratki drugą soczewkę żeby się przekonać czy one na pewno się "wylewają" razem z wodą z drugiej strony. Wyszło że się powinny wylewać. No więc skręciłam zlew i koniec końców znalazłam oczko jak się wysypało spomiędzy włókien dywanika. Zaczynało mi już podsychać, więc znów nerwowa akcja ratunkowa w płynie, udana na szczęście.
I wyjechałam o 12:40.

Jezu jak ja się męczyłam w tym upale po drodze. Chryste Panie. Najpierw dobrych 10 kilometrów przez miasto (włączając pomyłkowy zjazd na rondzie). Potem ścieżka rowerowa przez odkryte pola, paskudną, nie do końca wydeptaną "ścieżką". Szlak ten - jak się potem w lesie okazało - w ogóle nie miał klasy ścieżki rowerowej i resztę tej męki słodziła mi sadystyczna wizja rodziny z małymi dziećmi która tam hipotetycznie mogła wjechać. Wyobrażałam sobie jak te dzieci płaczą, spadają z rowerów, a gdy chcą odpocząć to - tak jak mnie - gryzą je końskie muchy. Sadyzm wielki jak moje cierpienia.
Ale na szczęście potem się skończyły. Wjechałam na końcową, już asfaltową serpentynę o konkretnym nachyleniu. Po drodze na szczęście była restauracja z wodą mineralną z lodówki. Na koniec było już naprawdę konkretne nachylenie i upragniony koniec - przełęcz Puchaczówka
Naprawdę piękny koniec
Przełęcz Puchaczówka
Przełęcz Puchaczówka © yoasia - widok na zachód

Przełęcz Puchaczówka
Przełęcz Puchaczówka © yoasia - widok na wschód
A to widok na Czarną Górę - Górę Downhillowców.
Czarna Góra z przełęczy Puchaczówka
Czarna Góra z przełęczy Puchaczówka © yoasia
Znajduje się tam trasa na której organizowane są puchary Polski w DH. I kolejka linową z wagonikami do przewozu rowerów.

Potem już miałam tylko końcowy podjazd na szczyt Pasiecznik (883 m n.p.m.) - który był, przy tych poprzednich męczarniach, naprawdę wielką ulgą
Wjazd na Pasiecznik
Wjazd na Pasiecznik © yoasia

A potem to już TYLKO z górki - i to dobre kilka kilometrów górskim szlakiem
Z-górki-na-pazurki z Pasiecznika
Z-górki-na-pazurki z Pasiecznika © yoasia

Z możliwością (pod koniec) obejrzenia pewnych rzeczy w całości - jak rozległego górskiego kamieniołomu.
Kamieniołom w Stroniu Śląskim
Kamieniołom w Stroniu Śląskim © yoasia

W tutejszych górach wydobywa się sporo kamienia i przy okazji kamieni szlachetnych.
Po zjeździe do Stronia wparzyłam do małego - ale bardzo bogatego Muzeum Minerałów
i nabyłam kolejną bransoletkę do mojej pamiątkowej kolekcji. Bransoletkę z kulek
sokolego oka - nieprzezroczystej odmiany brunatnego kwarcu z włóknistym wrostkami
nieutlenionego krossytu :)
A po ludzku rzecz ujmując - jak się na nie patrzy, to tak jakby w środku tańczy taki niebieski pasek.

Pamiątkowa bransoletka
Pamiątkowa bransoletka © yoasia


I fotka zrobiona "przy okazji" pokazująca w jak zatłoczonym i przeludnionym miejscu spędzałam wakacje :D
Stary Gierałtów
Stary Gierałtów © yoasia

Kotlina Kłodzka - odc 2

Wtorek, 15 lipca 2014 · Komentarze(0)
Pierwsza wycieczka i pierwsza wizyta w Czechach

Pogoda przepiękna - 28 stopni

Dziś oficjalny, pierwszy dzień moich najdłuższych od 8 lat wakacji. Rano pojechałam z Malwiną do sklepu po wielkogabarytowe zakupy - czytaj wodę mineralną. Na poprzedniej wyprawie w Beskidy zaspokajałam swoje pragnienie wodą z kranu w schronisku. Jednak tutaj to nie Beskidy: kranówki nie dało się zdzierżyć. Kupiłam też ołówek z notesikiem do robienia wpisów na BS
Sprzęt komputerowy do pisania wpisów na BS
Sprzęt komputerowy do pisania wpisów na BS © yoasia
(jestem naprawdę na końcu świata gdzie trzeba się cieszyć że jest zasięg do rozmów ;) )

Pojechałam zapoznawczo - przygraniczna przełęcz Gierałtowska oraz pętelka po czeskich osadach.
Celowo nie piszę ani miejscowościach, ani wsiach, bo Czechy mają swoją specyfikę. Są zdecydowanie słabiej zaludnionym krajem - Czesi jakoś chyba wolą cieszyć się życiem i spokojem niż wychowywać hordy potomków ;). W związku z tym, typowa czeska, górska miejscowość to ok 5-7 domów. Ciężko powiedzieć że to miejscowość, ale z drugiej strony, w większości to typowe domy bez kur i ciągników, więc też nie wieś.

Wracając do dwóch kółek. Najpierw pokręciłam się troszkę w okolicach granicy. To pierwsze z-górki-na-pazurki:
Z-górki-na-pazurki
Z-górki-na-pazurki © yoasia
I pierwszy widoczek
Góry w Kotlinie Kłodzkiej
Góry w Kotlinie Kłodzkiej © yoasia

Potem przekroczyłam granicę. Przed wyjazdem wykazałam się wyjątkową jak na mnie przezornością i wykupiłam ubezpieczenie refundujące akcje czeskiego GOPRu. Więc mogłam szaleć do woli ;)
Czechy przywitały mnie piękną przełęczą
Czeskie rozdroże
Czeskie rozdroże © yoasia

Szlak był taki że jadąc, miałam trawę po sam pas.
Potem było sporo przepięknych miejsc takich jak:
Czeski Las
Czeski Las © yoasia

A potem zaczęło padać. Rozpadało się niemiłosiernie.
Deszcz w górach
Deszcz w górach © yoasia
Niby nie tragedia, bo wokół same drzewa, ale okazało się, że całe, autentycznie CAŁE zbocze było jednym WIELKIM mrowiskiem. A mrówki jakie ! Na 99% czeskie kuzynki morderczych gigantów z Amazonii. Na całe szczęście były to czeskie kuzynki i - podobnie jak Czesi - miały spokojne i pokojowe usposobienie. Siedziałam nieruchomo w kucki na pieńku, potem odważyłam się przesiąść na korzeń pod drzewem i żyję :)

Końcówka (już po polskiej stronie) była naprawdę konkretnym z-górki-na-pazurkiem
Z-górki-na-pazurki
Z-górki-na-pazurki © yoasia
który potem przerodził się w szeroką szutrówkę, więc mogłam grzać na całego. Super było, ale potem... 1,5 godziny prania wszystkich części odzieży i wszystkich części roweru.

Kotlina kłodzka - odc 1

Poniedziałek, 14 lipca 2014 · Komentarze(2)
Czyli Podróż.

Czyli:
  • czekanie na pociąg 45 minut (pierwsze 20 było w porządku, mogłam wrócić po zapomniane soczewki kontaktowe, ale potem ... )
  • gonitwa przez dworzec we Wrocławiu (w założeniach miałam 30 minut na przesiadkę, ale matematyka była tutaj nieubłagana
  • podłe pierogi w jadłodajni na dworcu PKS w Kłodzku (trzeba było pozostać przy "Krakersikach beskidzkich" - były o wiele bardziej sycące i smaczne....)
Kłodzko z perspektywy podróżnej
Kłodzko z perspektywy podróżnej © yoasia

  • a na koniec nagroda - czyli mój koniec (a może początek ;) ) Polski - Kotlina Kłodzka, Stary Gierałtów
Stary Gierałtów
Stary Gierałtów © yoasia
  • mój pensjonat
Pensjonat w Kotlinie Kłodzkiej
Pensjonat w Kotlinie Kłodzkiej © yoasia

  • mój pokój
Mój pokój - i boskie, tylko moje, łóżko
Mój pokój - i boskie, tylko moje, łóżko © yoasia
  • i tymczasowo-mój kot
Majka
Majka © yoasia
  • i mnóstwo innych niespodzianek - kapitalna właścicielka pensjonatu Malwina, kapitalna wakacyjna koleżanka Asia, boskie obiady w wykonaniu Malwiny
I to wszystko przez całe 2 tygodnie :D

Hopki

Sobota, 12 lipca 2014 · Komentarze(0)
Na prośbę umieszczam dokładne miejsce dirtowych hopków w Lesie przy Matejki


Przejście przez tory to dokładnie przeuroczy tunelik pod.
Dookoła tego dość sporego jeziorka biegnie scieżka a hopki są dokładnie tutaj:
Gorąco polecam wdrapać się ścieżką na hałdę.Widok........ A zjazd też urokliwy