Kotlina Kłodzka - odc 4
Czwartek, 17 lipca 2014
· Komentarze(5)
Skalisty Trojak
Pojechałam tym razem w bezpośrednie sąsiedztwo mojego pensjonatu - w kompleks skalistych "pagórków" z ruinami zamku.
Droga bardzo fajna - pod górkę, ale tak w sam raz na moje siły. Potem się okazało że niepotrzebnie pod górkę, bo szlak leciał w drugą stronę - ale to jest moja specjalność. Jak wejdę w stan podjazdowej determinacji, to jak koń - klapki po bokach oczu i nie widzę że od 10 minut jazdy nie ma ani jednej flagi. Droga przyjemna, w "tamtą" stronę głównie rowerowa, szutrowa - no jednym słowem - miło.
A Trojak prześliczny.
Pod koniec
Szczyt Trojaka © yoasia
rower musiał iść "na rączki do mamusi". Jakbym kiedyś umiała z czegoś takiego zjechać, to naprawdę byłoby COŚ. Jednak na razie nie musiałam schować dumę do kieszeni i przyłożyć się na skromniejszej, ścieżce na-wierzchowej
Ścieżka dydaktyczna na szczycie Trojaka © yoasia
Przyłożyłam się. Plecaczek mi furgał aż po same uszka - ale przejechałam :)
A potem dotarłam do celu - czyli platformy widokowej zmontowanej na szczycie jednej ze skał. Poczyniłam kolejne postępy we wspinaczce skałkowej z rowerem na ramieniu i dostałam w nagrodę:
Pamiątkowo, ze szczytu Trojak © yoasia
Piknik pod wiszącą skała © yoasia
A potem z góry - to się działo. Na początku wąska ścieżka gdzie plecaczek furgał mi już znacznie powyżej uszek a turyści idący z naprzeciwka miłosiernie ustępowali mi drogi ( Taka ładna Pani, to przepuścimy... )
a potem....
Z-górki-na-pazurki z Trojaka © yoasia
Przyłożyłam się i przeszło bezwypadkowo :)
Reszty wycieczki nie opiszę, bo ani nie specjalnie chcę pamiętać. Filozofowie każą się skupiać na pamiętaniu przyjemnych chwil życia a nie powyrzynanych przez leśników drzew, nieaktualnych szlaków na mapach, szukaniu tropów w chaszczach gdzie ledwo da się wrócić z powrotem do swojego roweru, nieistniejących już źródeł z wodą i takich tam innych.
Trojak był piękny i już. A resztę, niech diabli wezmą.
Pojechałam tym razem w bezpośrednie sąsiedztwo mojego pensjonatu - w kompleks skalistych "pagórków" z ruinami zamku.
Droga bardzo fajna - pod górkę, ale tak w sam raz na moje siły. Potem się okazało że niepotrzebnie pod górkę, bo szlak leciał w drugą stronę - ale to jest moja specjalność. Jak wejdę w stan podjazdowej determinacji, to jak koń - klapki po bokach oczu i nie widzę że od 10 minut jazdy nie ma ani jednej flagi. Droga przyjemna, w "tamtą" stronę głównie rowerowa, szutrowa - no jednym słowem - miło.
A Trojak prześliczny.
Pod koniec
Szczyt Trojaka © yoasia
rower musiał iść "na rączki do mamusi". Jakbym kiedyś umiała z czegoś takiego zjechać, to naprawdę byłoby COŚ. Jednak na razie nie musiałam schować dumę do kieszeni i przyłożyć się na skromniejszej, ścieżce na-wierzchowej
Ścieżka dydaktyczna na szczycie Trojaka © yoasia
Przyłożyłam się. Plecaczek mi furgał aż po same uszka - ale przejechałam :)
A potem dotarłam do celu - czyli platformy widokowej zmontowanej na szczycie jednej ze skał. Poczyniłam kolejne postępy we wspinaczce skałkowej z rowerem na ramieniu i dostałam w nagrodę:
- jeden z piękniejszych widoków (gdzie poczyniłam pamiątkowe zdjęcie)
Pamiątkowo, ze szczytu Trojak © yoasia
- i jedne z pyszniejszych jagódek
Piknik pod wiszącą skała © yoasia
A potem z góry - to się działo. Na początku wąska ścieżka gdzie plecaczek furgał mi już znacznie powyżej uszek a turyści idący z naprzeciwka miłosiernie ustępowali mi drogi ( Taka ładna Pani, to przepuścimy... )
a potem....
Z-górki-na-pazurki z Trojaka © yoasia
Przyłożyłam się i przeszło bezwypadkowo :)
Reszty wycieczki nie opiszę, bo ani nie specjalnie chcę pamiętać. Filozofowie każą się skupiać na pamiętaniu przyjemnych chwil życia a nie powyrzynanych przez leśników drzew, nieaktualnych szlaków na mapach, szukaniu tropów w chaszczach gdzie ledwo da się wrócić z powrotem do swojego roweru, nieistniejących już źródeł z wodą i takich tam innych.
Trojak był piękny i już. A resztę, niech diabli wezmą.
Kompleks skałek na szczycie Trojaka jest także rajem dla wspinaczy. Miałam szczęście spotkać
jednego - podziwiam ich jak nie wiem.
Ale niestety przy tym jednym wykazałam się zmysłem praktycznym jak jasna cholera. Na pytanie
o dokładne miejsce skałki z platformą widokową usłyszałam że jest tam-i-tam a zresztą
"tam są jego dzieci, więc bedzie słychać gdzie to".
Ja się zamyśliłam i wypaliłam ojcu dzieciom
"No chyba że pospadały, to wtedy nie..."
jednego - podziwiam ich jak nie wiem.
Ale niestety przy tym jednym wykazałam się zmysłem praktycznym jak jasna cholera. Na pytanie
o dokładne miejsce skałki z platformą widokową usłyszałam że jest tam-i-tam a zresztą
"tam są jego dzieci, więc bedzie słychać gdzie to".
Ja się zamyśliłam i wypaliłam ojcu dzieciom
"No chyba że pospadały, to wtedy nie..."