Zimowo
Czwartek, 1 grudnia 2016
· Komentarze(5)
Kategoria Kilometry moje i Miszki
W zeszły piątek dopadło mnie przeziębienie i do środy siedziałam w domu oglądając nałogowo i tęsknie zdjęcia/tapety z zimowego jeżdżenia. Piękne stoki w słońcu, śnieg pryskający na zakręcie spod kół.
W na początku stycznia mam zarezerwowany 3 dniowy pobyt w schronisku na Klimczoku, w schronisku które uwielbiam i które jest pół godziny drogi od wyciągu. Już siebie prawie widziała na tych zdjęciach.
I doczekałam się! Dzisiaj byłam już na chodzie, do pracy miałam na popołudnie a w nocy spadł solidny śnieg.
Więc zebrałam się wcześnie rano, zapięłam psa i wio na hałdę.
Co tu dużo kryć, do hałdy nawet nie dojechałam. Za to musiałam się nauczyć ruszać z pomocą barierek.
Zakręciłam się w pobliżu "przewyższeń", ale nie miało to nic wspólnego z dzikim pędem. Ot, trochę lżej się pedałowało.
I już wiem jak będzie w tych górach w styczniu.
Będę brnąć z wywieszonym ozorem po kolana w śniegu i mordować się z zaparowanymi goglami.
Cudem będzie jeśli po jednym zjeździe uda mi się doczołgać się do schroniska a nie paść krzyżem, twarzą w śnieg.
Tak prawie dzisiaj skończyłam ;)
A na deser - perełka. Znalazłam zdjęcie z mojej naprawdę pierwszej rowerowej wycieczki po górach :D
Tatry, Dolina Chochołowska, rok 2009..... I z tego samego wyjazdu, legendarny Giewont.
W na początku stycznia mam zarezerwowany 3 dniowy pobyt w schronisku na Klimczoku, w schronisku które uwielbiam i które jest pół godziny drogi od wyciągu. Już siebie prawie widziała na tych zdjęciach.
I doczekałam się! Dzisiaj byłam już na chodzie, do pracy miałam na popołudnie a w nocy spadł solidny śnieg.
Więc zebrałam się wcześnie rano, zapięłam psa i wio na hałdę.
Co tu dużo kryć, do hałdy nawet nie dojechałam. Za to musiałam się nauczyć ruszać z pomocą barierek.
Zakręciłam się w pobliżu "przewyższeń", ale nie miało to nic wspólnego z dzikim pędem. Ot, trochę lżej się pedałowało.
I już wiem jak będzie w tych górach w styczniu.
Będę brnąć z wywieszonym ozorem po kolana w śniegu i mordować się z zaparowanymi goglami.
Cudem będzie jeśli po jednym zjeździe uda mi się doczołgać się do schroniska a nie paść krzyżem, twarzą w śnieg.
Tak prawie dzisiaj skończyłam ;)
A na deser - perełka. Znalazłam zdjęcie z mojej naprawdę pierwszej rowerowej wycieczki po górach :D
Tatry, Dolina Chochołowska, rok 2009..... I z tego samego wyjazdu, legendarny Giewont.