Dystans całkowity: | 325.98 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 30:42 |
Średnia prędkość: | 10.62 km/h |
Liczba aktywności: | 27 |
Średnio na aktywność: | 12.07 km i 1h 08m |
Więcej statystyk |
Dziś rano ponoć -14 :) Jeśli wierzyć prognozom - będzie odliczanka w dół. (Jeśli przyjadę w piątek do pracy rowerem mam wygraną puszkę Coca-Coli)
I dziś mam już
31 lat.....
28-29.01.2012
Na świętowanie urodzin - najpierw z rodzicami, potem z przyjaciółką Iwoną w knajpie.
27-28.01.2012
Do Sabiny, do centrum rowerem aby zajechać do Gliwic w celu świętowania urodzin.
W Rock'a gdzie chciałyśmy potańczyć akurat był wieczór punk-rockowych koncertów
Patyczek, patyczek, wypiłem go na plaży
Słoneczna kropelka, kropelka naszych marzeń...
zespół Buster Bidon
A w drodze powrotnej - rajd po zabrzańskich salonach tatuażu w poszukiwaniu awaryjnego kolczyka.
W życiu w żadnym jeszcze nie byłam a dzisiaj wparowałam aż do dwóch. Jeśli tak ma wyglądać mój kolejny rok życia (który zaczynam już za 4 dni) to już się cieszę :D :D :D
Cholernego pecha - całą serię cholernych pechów. No może raptem 2 - ale bardzo bolesne.
Zaczęło się od tego że w pracy zjadło mi rękawiczki. Wróciłam ze sklepu w rękawiczkach i gdzieś je wcięło. Naszukałam się ich po pokoju jak wariat - nawet w koszu. Nie było. Chciałam sprawdzić autobus, bo bez rękawiczek łapki mi odpadną - był za godzinę. Wkurzyłam się doszczętnie, bo nie będę cholera jasna kwitnąć w pracy do 17:30 wytargałam i wsiadłam na rower. Po 5 minutach już wiedziałam że muszę koniecznie zadzwonić do Sabiny która mieszka w połowie drogi żeby mi pożyczyła COKOLWIEK. Pożyczyła :) Wciągnęłam cienkie eleganckie rękawiczki na moje bordowe już łapki i dojechałam do domu. Przymroziło mi je cholernie - ale na szczeście PRZYmroziło a nie ODmroziło.
Nie dość że nie mam moich ekstra rękawiczek, to jeszcze w tym całym rozgardiaszu - zgubiłam mój hardcorowy kolczyk. Już wsadziłam je do końca - i jak mi się teraz te dziurki pozarastają z powrotem i będę znów musiała je upierdliwie rozciągać....
No a w pracy też niefajnie.
P.A.S.K.U.D.N.Y. D.Z.I.E.Ń. - P.A.S.K.U.D.N.Y.
Zaczęłam świętować swoje urodziny - wybrałam się ze starym dobrym kolegą do knajpy - najedliśmy się, wypiliśmy i ciepło pogadaliśmy - super popołudnie :)
Dziś tradycyjnie aczkolwiek o 10 minut szybciej ;) do pracy
Ale na skrzydełkach, bo Justyna Kowalczyk była w ten weekend w Otepaa po prostu GENIALNA. W biegu na 10 km, to odebrało mi mowę i zdolność sięgnięcia choćby po kubek z herbatą....
źródło:
sport.tvp.pl
Pojechałam sobie drogą przez Mikulczyce i w bezdroża która kiedyś jechałam ciemną nocą i wogóle nie wiedziałam dokąd prowadzi. Studiując mapkę miałam nadzieję że dojadę do samego Bytomia - a znalazłam się ledwie w Biskupicach.
Zjechałam je troszkę podziwiając budynki zabytkowe bardziej
Zabytkowe Mikulczyce
© yoasia
lub mniej ;)
Niezabytkowe Biskupice
© yoasia
Zrobiłam Pepe pamiątkową fotką na(d) DK 88
Pepe nad(d) DK88
© yoasia
Z wiaduktu prawie wypatrzyłam pod błotem i śniegiem chodnik wzdłuż DK 88. Taki prawie-chodnik ;)
Z wiaduktu prowadził śliczny zjazd w dół - próbowałam puścić się z niego jak mustang z radością w sercu że wreszcie tej zimy sobie śmignę, ale szybko i gwałtownie (na szczęście bez upadku) zwały śniegu zakończyły moje śmiganie.
WOW-górka
© yoasia
Wracając puściłam się w pola - o dziwo jechało się całkiem przyjemnie, poza momentami gdzie klęłam "że mnie tu kuźwa musiało ponieść" ale nie było ich dużo.
Pola za Mikulczycami
© yoasia
Przyjechałam przemoczona, ubłocona, ale fajnie było się tak po prostu ruszyć bez celu :)
Oblodziło się rano niesamowicie i miałam niesamowitą radość popierniczania bez ani jednego obślizgu - omijałam tylko szerokiem łukiem ślizgające się panie coby mnie jakaś nie skosiła w trakcie mojego rajdu triumfu :)
Po tym trumfie resztę popołudnia spędziłam pokornie czyszcząc i woskując moje obydwa rowery. Jest 8-sma i ja już nie mam siły nawet obejrzeć "Władcy Pierścieni"...
Przyszły też dzisiaj do mnie moje "nieco hardcorowe kolczyki" o których pisałam parę dni wcześniej.
Kolczyki
© artif.pl
Kolczyki są hardcorowe troszkę bardziej niż nieco, bo dałam radę wsunąć je tylko do połowy... Na razie... ;)