Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawy małe i duże

Dystans całkowity:3521.27 km (w terenie 102.20 km; 2.90%)
Czas w ruchu:234:23
Średnia prędkość:14.72 km/h
Maksymalna prędkość:41.26 km/h
Suma kalorii:5000 kcal
Liczba aktywności:99
Średnio na aktywność:35.57 km i 2h 26m
Więcej statystyk

7 km do przodu i z powrotem

Czwartek, 5 kwietnia 2018 · Komentarze(1)
Wybrałam się na pierwszy od chyba 2 lat trening rowerowy. Moja ulubiona i najprostsza metoda to X kilometrów w jakąś tam stronę do przodu i z powrotem.

Pojechałam przez park z lwami (aktualnie ponoć im. Rotmistrza Pileckiego), ul. Lompy w Rudzie Śląskiej i do Zaborza, gdzie nastąpił zwrot w tył. Wypadło pod salonem Mercedesa... Mam nadzieję, że to jakiś znak :D


Gdzieś na Lompy pomiędzy familoczkami poobściskiwałam się z mega rozentuzjazmowaną odmianą pitbulla, potem zajechałam na stację BP umyć rowerek i wypić wieczorną kawę.

Poświęcę troszkę więcej uwagi Mercedesowi, bo ma u mnie potężnego plusa za reklamę. A (nie)obecność kobiet w reklamach dóbr rzędu wyższego niż proszek i tabletki na ból głowy jest u mnie ostatnio na tapecie... Napisałam (nie)obecność, bo się często kobiety tam pojawiają, ale tylko w roli uśmiechniętych statystek. Nie wiem co gorsze...

    

Pożegnanie lata

Piątek, 20 września 2013 · Komentarze(2)
Jako że miałam dziś wolne (pracuję czasem w niedziele... tak się porobiło ;) ) wybrałam się do przyjaciółki w odwiedziny do Świętochłowic. Jako że dziś prawie ostatni dzień lata - postanowiłam wybrać się tam TYLKO na rowerze. Przez lasy.
Jechałam kiedyś tamtędy - z Chorzowa Batorego od Zabrza przez Dolinę Jamny i podobało mi się niesamowicie ( WPIS )
Nie miałam niestety już tamtych wycinków z mapy no - ale co mi tam... W górach nie zginęłam to nie przejadę ???

Zaczęłam pożegnanie z latem od mojego ulubionego parku na pograniczu Zabrza i Rudy Śląskiej
Las na pograniczy Zabrza i Rudy Śląskiej © yoasia


Za parę miesięcy to miejsce będzie wyglądało tak...
Park z Lwami - zimą © yoasia


Potem próbowałam przejechać przez działki... bardzo wymagający teren....
Potem trafiłam znów w jakieś leśne ostępy i wyjechałam... Autentycznie wyjechałam na śląskie Borne Sulinowo.
Totalnie w lesie - bez doprowadzonej wyraźnej drogi wyrósł mi płot z małymi daczami...
Śląskie Borne Sulinowo © yoasia


Potem już były normalne domy, czasem nawet konkretne wille na bardzo konkretnych działkach.
I jezioro wędkarskie...
Śląskie Borne Sulinowo - jezioro wędkarskie © yoasia

z najprawdziwszą knajpą...
Śląskie Borne Sulinowo - knajpa nad jeziorem © yoasia


Z narażeniem życia ;) umieszczę link do tego miejsca
W międzyczasie zmieniłam dętkę (zapewne przez ukryte w asfalcie kolce mające utrudnić obcym wjazd...) i pojechałam dalej. Ogólnie - nie udało mi się powtórzyć tamtej wycieczki WCALE. Jechałam totalnie na "uda się nie uda", co 10 minut wyciągając telefon z mapką i GPSem. Ale ładne momenty też były :)

Lasy rudzko-śląskie © yoasia


Jedyne co wyszło tak jak chciałam to to, że wyjechałam w Chorzowie Batorym ;)

Potem był Park Chorzowski, już troszkę w deszczu...
Park Chorzowski © yoasia


Jeśli ktoś może się zastanawia czy zakończono już budowę Stadionu Śląskiego.... No nie zakończono.... Ja osobiście już podejrzewam, że prędzej go rozbiorą niż skończą...
Stadion Śląski w budowie - ciągle © yoasia


Ale za to ta nowa Elka... Dwa rodzaje wagoników - ławeczki i zamknięte gondolki... Nie jechałam jeszcze, ale robi fajne wrażenie.
Elka w Parku Chorzowskim © yoasia


No i dotarłam na Bytków. Ogrzałam się, przyjaciółka mnie potężnie nakarmiła - zawsze to robi jak do niej przyjadę - uwielbiam ją za to :D. Zaprzyjaźniłam się z jej już prawie 2-letnim dziecięciem.

Potem był nocny powrót przez park na stację kolejową i nocne Zabrze.
gdzie sobie i fontannie na placu Pstrowskiego ostatnią letnią fotkę ;)
Fontanna na placu Pstrowskiego nocą © yoasia


Ja pod koniec lata 2013 © yoasia

Do M1 nieco okrężnie

Niedziela, 20 stycznia 2013 · Komentarze(3)
Jako że miałam do załatwienia wypowiedzenie umowy w M1 - to w sumie dobry pretekst żeby przewłóczyć się po lasach. Do M1 pojechać nie miastem, tylko lasem Zabrze/Sośnica i przed M1 wpaść do lasu na Maciejowie. (a potem nieco ogrzać się w cieplutkim hipermarkecie).

Baaardzo miło mi było odwiedzić mój las. Dodatkowo miło, że widzę, że zaczął się ładnie goić po budowie autostrady. Przykładowo w tym miejscu jeszcze jakiś czas temu była totalnie rozryta przestrzeń, a teraz proszę jak ładnie...
Autostrada A1 © yoasia


A to moja ulubiona polanka
Polana w lesie na Maciejowie © yoasia


Nie jestem absolutnie zwolenniczką drapania po drzewa, ale autorom tego muszę złożyć gratulacje. 10 lat razem w dzisiejszych czasach... Naprawdę ;)
10 lat razem © yoasia


Potem pojechałam do mojego ulubionego miejsca z ogromnymi drzewami, które jest TOTALNYM przeciwieństwem zachaszczenia lasu Zabrze/Sośnica. Miejsce, które potrafi wyglądać tak...
Las na Maciejowie w zimowym słońcu (fotografia z lutego 2012 r.) © yoasia


Dziś wyglądało tak.... Nie wiem o co chodzi z tym śniegiem, że on taki dziwny i brudny...
Las na Maciejowie - styczeń 2013 © yoasia


Zlałam tam z rowerka i wyciągnęłam kanapeczkę z pomidorkami. No i jedząc, tak sobie chodziłam w te i z powrotem,i zaczęłam się bardzo filozoficznie zastanawiać nad sensem jazdy na rowerze. Wczoraj wyjeżdżałam w masakrycznie wściekła "na cały świat". I wcale mi w wyniku włóczenia się 1,5 godziny po lesie ten wkurw nie przeszedł. Dzisiaj bardzo bolało mnie kolano od połowy łydki do połowy uda. I na skutek "zdrowej niedzielnej przejażdżki" wcale mi ten ból nie przeszedł. Więc.... PO KIEGO DIABŁA JA SIĘ NA TYM ROWERZE WŁÓCZĘ.... Odpowiedzi nie znalazłam, może znajdę jak tam będę następnym razem....

Finalnie zjawiłam się w M1, miałam tylko wypowiedzieć umowę, a wyszłam z książką "Operacja Dakar"
Przywieziona książka © yoasia


Muszę jednak przyznać, że na koniec zdarzyła mi się bardzo miła rzecz. W trakcie "pokonywania" M1 zgubiłam swoją opaskę odblaskową - ściągając kurtkę po raz pierwszy, włożyłam ją do kieszeni spodni - żeby jej nie zgubić. Jak po raz ostatni się ubierałam (bo musicie wiedzieć, że tak nie znoszę ganiać po tej hali, że jeśli mam przejść z jednego końca na drugi, to po prostu wychodzę, biorę rower i przejeżdżam ;) ) już jej nie miałam. Przykro mi było strasznie, bo tą opaskę dostałam w prezencie od mojego serwisanta i jest dla mnie naprawdę cenna. Zbyt cenna, żeby cieszył się nią jakiś bachorek, któremu mamusia radośnie podarowała pewnie znalezisko. Ubrałam się z bólem serca, wyszłam, podchodzę do swojego roweru a tam....

Życzliwość ludzka też nie zna granic © yoasia


Więc wysyłam oto w przestrzeń osobie która mi tą opaskę tak "oddała" WIELKIE DZIĘKUJĘ!!!

Troszkę porządniej

Sobota, 5 stycznia 2013 · Komentarze(1)
Dziś zostawiłam psiaka w domu i wybrałam się na troszkę dłuższą - miało być "dużo dłuższa", ale wyszło tylko "troszkę dłuższą" ;) - wycieczkę.

Pojechałam w stronę Makoszowych (tak to się chyba odmienia....) zobaczyć stare śmieci.
Makoszowy - trakt przez jeziora wędkarskie © yoasia


I na tych starych śmieciach odkryłam nieoczekiwane "nowe". A mianowicie
- nowy most nad Kłodnicą (wogóle nie wiedziałam jak mu zrobić to zdjęcie, umiem fotografować motocykle, ale mostów za cholerę....)
Nowy most nad Kłodnicą © yoasia


oraz nowe jeziorko z kapitalną, wąską, krętą, baaaardzo ciekawą ścieżką dookoła. Baaardzo ciekawą.
Rowerowy slalom © yoasia


Drzewa były postawiane bardzo gęsto i trzeba się było baaardzo przyłożyć. Zaliczyłam tu swą pierwszą glebę w tym roku (na zdjęciu rower w oryginalnej pozycji)
Mój pierwszy upadek w 2013 r. © yoasia

Był to taki mały acz ostrzy podjazd, który na dodatek na samym środku miał zakręt o prawie 90°. Do tego miękkie liście i korzonki. Zdobyłam go dopiero za 4-tym (!) podejściem.

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku

Wtorek, 1 stycznia 2013 · Komentarze(17)
Mam szczęście posiadać taką koleżankę z którą można pojechać na sam koniec świata gdzie diabeł mówi nie tylko Dobranoc ale i Dzień Dobry.

I z tą właśnie koleżanką spędziłam kapitalnego Sylwestra na hałdzie pomiędzy Zabrzem a Gliwicami z buteleczką szampana w ręku (a wcześniej z piersiówką ;) )podziwiając sztuczne ognie nad obydwoma miastami i chyba Rudą Śląską też ;) No i z psem też (mam to szczęście posiadać psa który się nie boi wystrzałów i huków).

Byłyśmy tam po 11-stej, wypiłyśmy pogadałyśmy, a gdy nastała północ przez pół godziny popiskywałyśmy z radości, bo widok naprawdę OBŁĘDNY !!!

Na pamiątkę: nieco już zmarznięte bohaterki wieczoru ;)
Sabina © yoasia

Ja © yoasia

(Miszce nie miałam sumienia świecić fleszem po ślepkach ;) )

I drobny ułamek tego co mogłyśmy oglądać...

Północ z roku 2012 na 2013 © yoasia

Duuże kółko sentymentalne

Niedziela, 21 października 2012 · Komentarze(2)
Zrobiłam sobie koło po okolicach po których jeździłam gdy mieszkałam tu parę lat temu. Najpierw hałdy i jezioro solne w lesie za ul. Matejki (psia krew, ciągle nie wiem jako go nazywać....) a potem na Makoszowy pomiędzy jeziorami wędkarskimi i wzdłuż autostrady. Cudnie tak wrócić.

Moim wielkim zaskoczeniem był napotkany koło jeziora w lesie autentyczny tor do dirt-jumpingu. Od strony hałdy jest tam naprawdę konkretna seria górek i mam nadzieję w przyszłym roku w lecie zobaczyć tam chłopców w akcji... Podziwiam ich za to strasznie. I chyba nie tylko ja, bo zdjęcie jednego z nich zdobyło wyróżnienie w konkursie fotograficznym samego National Geographic


źródło: wkf-galerie.national-geographic.pl

A to rzeczony tor...

Tor do dirt-jumpingu w lesie w Zabrzu 1 © yoasia


Tor do dirt-jumpingu w lesie w Zabrzu 2 © yoasia


Tor do dirt-jumpingu w lesie w Zabrzu © yoasia

Na kole ku familokom

Niedziela, 10 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Niesamowicie klimatyczna wycieczka po historycznych osiedlach Zabrza:

Kolonii B (zapomniane osiedle o kilka kroków od krańca świata ;) )

Zandce z przepięknym cmentarzem żydowskim i naprawdę historycznym a wciąż zamieszkałym stalowym domem

osiedlu Boersiga z ewangelicką kaplicą

osiedlu Baellstrema - naprawdę sielankowym miejscu stworzonym nie po to żeby upchnąć ludzi którzy mieli pracować w pobliskim zakładzie, ale także żeby stworzyć im naprawdę porządną życiową przestrzeń i

Mój pierwszy maraton MTB

Niedziela, 27 maja 2012 · Komentarze(14)
Taki MINIMINIMaraton (11,5 km) - ale PIERWSZY.

Oficjalnie był to wyścig MTB o Puchar Prezydenta Gliwic.

Do tej pory zawsze myślałam, że w zasadzie to "przecież można sobie zobaczyć trasę maratonu i przejechać ja w inny wolny dzień". Ale już tak nie myślę :)
Przekonałam się, że wyścigowa adrenalinka wydzielą się nawet wtedy jak się wie, że się nie przyjedzie pierwszym ani trzecim i powoduje u mnie osobiście robienie rzeczy których normalnie bym nie zrobiła:
- wymijanie pieńków na centymetry przy przechyle 35°
- walczenie o każdą górkę, choćby na przerzutkach 1-2
- lawirowanie między drzewami na 50 cm ścieżce z prędkością 25 km/h
- zakręty na asfalcie przy przechyle 45°

Mam to fajne poczucie, że zrobiłam coś, czego nie spodziewałabym się po sobie :)

Wyścig składał się z pętli 3,5 km z kosmicznie pionową górką i 2-ma mniejszymi ale z zakrętem i piachem - na ostatniej, 3-ciej pętli wjechałam pod każdą, a jak! (tylko za 1-wszym razem się zatrzymałam na tej pionowej). Organizacja pewnie troszkę wymaga usprawnienia, bo starty rozciągały się niemiłosiernie i moja kategoria startowała po prawie 5 godzinach od rozpoczęci imprezy i już przy pustym placu - ale 3-ej chłopcy za siatką (przed pionową górką) klaskający i krzyczący oraz pięknie uśmiechnięty chłopak pilnujący zakrętu w lesie i jego okrzyk uznania jak się wdrapałam na jedną z nich - rekompensowały WSZYSTKO.

Dzięki uprzejmości koleżanki....
Mój pierwszy wyścig MTB © yoasia


A moje tylnie koło nawet wygrało wyścig :) Stoję już po swoich okrężeniach, nabieram powoli normalnej kolorystki, gdy nagle wpada dziewczyna i od rowerzysty do rowerzysty błaga o koło na V-Brake'u. No i się okazało, że potrzebne było chłopakowi który stanął na pierwszym miejscu podium :) :) :)

I miałam się okazję przejechać po lesie na karbonowym Fullu za bagatela 10,5 tys..... JEZU.....