Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2010

Dystans całkowity:251.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:30:00
Średnia prędkość:7.97 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:15.71 km i 2h 00m
Więcej statystyk

Nowy Rok

Piątek, 31 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Jakże bym go mogła inaczej spędzić jak nie pędząc z butelką szampana w plecaku do mojej koleżanki Sabiny :) (szampan wbrew obawom, nie wybuchł po drodze :D )

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku !!!

Na koniec sezonu 2010

Piątek, 31 grudnia 2010 · Komentarze(3)
Statystycznie rzecz ujmując:

Wszystkie kilometry:      4254 km
Czas na rowerze:           329 h
Wycieczek:                       282

Sezon baaardzo burzliwy. Najpierw gwałtownie i nieodżałowanie straciłam mojego ukochanego "oby ten kto nim teraz jeździ przednie zęby na nim wybił" Felta. Co zmusiło mnie do błyskawicznego zakupu nowego roweru. Marzyłam po cichu, żeby jeździć na kolarzówce no i uzyskane od mamy pieniążki zainwestowałam w ślicznego Peugota (który ma ok 20 lat, więc nie da się ukryć, że dołożyłam do niego jeszcze sporo potem).

Jazda Peugeotem była również baaardzo burzliwa. Kołnierz ortopedyczny, złamana kierownica, nieodwracalna zmiana wyglądu łokci i kolan ale też moje pierwsze 40 km/h, pierwsze żeglowanie po szosach na pograniczu Śląska i Opolszczyzny no i te spojrzenia mężczyzn.... :D

Potem przyszła zima, wymieniłam opony na zimówki ale i tak była to po prostu walka. Peugeot nie jest najzwrotniejszy, ma długą pupę no a przełożenia takie, że jak dobrze popadało to więcej go niosłam na ramieniu niż on mnie.

Ogólnie to mam troszkę niedosyt. Jeździłam mniej niż rok temu, często brakowało mi po prostu chęci. Pewnie burzliwe wydarzenia pozostałe (rok był ogólnie dla mnie bardzo burzliwy) wnosiły mi do życia syndrom "opadniętych rączek". Na szczęście sztorm się już raczej skończył, już stoję pewnie na brzegu bezludnej wyspy i może następny rok będzie fajniejszy.

I tu chciałam gorąco pozdrowić Kuguar'a i podziękować za miłe i ciepłe bikestatowe rozmowy
Jeśli zaś chodzi o postanowienia...
- znaleźć czas i siły, żeby więcej pojeździć dla przyjemności - zwłaszcza w ramach kategorii "Moje Zabrze" - czyli obfotografowywania miasta - to mi zupełnie nie wyszło - w 2010 roku nie powstało chyba ani jedno zdjęcie
- dokonać jednorazowego dystansu 100 km (choćby na zasadzie kółek po lesie) - nooo - może nie 100 - a 77 ale na kolażówce :D więc uważam wyczyn za zaliczony Do cioci na kawę - Strzelce Opolskie
Wreszcie u celu © yoasia

- pojeździć więcej z moim psem - on to uwielbia ale niestety wyrósł i zaczął się niczym najzacieklejszy terrier bić z psami "dla sportu", więc muszę wykombinować i kaganiec i lekko rozciągającą się linkę - no troszeńkę pojeździłam - Peugeot parę razy spisał się naprawdę dzielnie jako rower terenowy
Miszka © yoasia

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A w 2011 chciałabym ....

- kupić drugi rower - górski, żeby móc znów pojeździć na hałdach (na których walczyłam z Feltem w 2009 roku, no i z psem też
- zrobić w tym roku okrągłe 5 tysięcy km, co wypada o 1000 więcej niż w tym roku, ale cuda się zdarzają, więc może ten też się zdaży
9 stycznia Nowego Roku mam jeszcze 2 życzenia
- spotkać jakiegoś fajnego rowerzystę - spotkać "z wzajemnością", rzecz jasna
- wziąć udział w zimowym maratonku - jakimkolwiek, skromniutkim, na rowerze który sobie kupię
- wziąć udział w przejeździe przez Pustynię Błędowską - w ramach imprezy "Pustynne Miraże" = to taki mój mały Rajd Dakar

Do pracy - z pracy

Czwartek, 30 grudnia 2010 · Komentarze(0)
A oto hicior mojego dzisiejszedgo dnia...

Na własne oczy... © yoasia

Ładowanie akumulatora.... kabel leciał w poprzek chodnika, przez ogródek aż do balkonu

Jeśli właściciel tego auta przypadkiem to czyta, to proszę o komentarz z podziękowaniami, bo gdyby mi się nie chciało zsiadać i rowerka przenosić to zrobiłabym moimi kolcowanymi oponkami z tego kabla miazgę.... ;)

Bardzo ciężki dzień

Środa, 29 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Przyjemności
Jak wyjechałam z domu o 6:30, tak wróciłam o 21:30. A w miedzyczasie - powrót do domu coby wypuścić psa i pogadać z kotem, potem pędem na dworzec do Sosnowca. Tam chwila pocieszenia - ciepły obiad u rodziców, potem na kręgosłup ale w międzyczasie...

Tu miałam swoją chwilę szczęścia zahaczyłam o Park wzdłuż rzeki i okazało się że aleje są kapitalnie odśnieżone (i jak zwykle pięknie oświetlone i obsadzone drzewami). No i rozpędziłam się tam ile dusza zapragnie...

Potem na kręgosłup i do domu.

Prezenty, prezenty, prezenty

Sobota, 18 grudnia 2010 · Komentarze(0)
I odebranie mojego kocura od weterynarza z zabiegu...

Casillas jest już ze mną pół roku i wyrosło z niego kocisko że hej...
Taki był na początku (lipiec)...
Casillas jako mało kocię © yoasia


A taki jest teraz (to ta sama wersalka ;) )
Casillas jako młodociany kocur © yoasia


Jest po prostu super, bardzo przyjacielski ale lubi się też połajdaczyć po dworze, nawet jeśli leje jak z cebra. Miszka przekonała się do tego, żeby się z nim bawić i latają przez całe mieszkanie tocząc walki. Casillas już nie tylko trzepie łapkami w powietrzu, ale też potrafi wyskoczyć "na klatę". Jak go wiosną jakiś kocur zaczepi, to myślę że sobie poradzi :)

Casillas jako młodociany kocur © yoasia