7 km do przodu i z powrotem

Czwartek, 5 kwietnia 2018 · Komentarze(1)
Wybrałam się na pierwszy od chyba 2 lat trening rowerowy. Moja ulubiona i najprostsza metoda to X kilometrów w jakąś tam stronę do przodu i z powrotem.

Pojechałam przez park z lwami (aktualnie ponoć im. Rotmistrza Pileckiego), ul. Lompy w Rudzie Śląskiej i do Zaborza, gdzie nastąpił zwrot w tył. Wypadło pod salonem Mercedesa... Mam nadzieję, że to jakiś znak :D


Gdzieś na Lompy pomiędzy familoczkami poobściskiwałam się z mega rozentuzjazmowaną odmianą pitbulla, potem zajechałam na stację BP umyć rowerek i wypić wieczorną kawę.

Poświęcę troszkę więcej uwagi Mercedesowi, bo ma u mnie potężnego plusa za reklamę. A (nie)obecność kobiet w reklamach dóbr rzędu wyższego niż proszek i tabletki na ból głowy jest u mnie ostatnio na tapecie... Napisałam (nie)obecność, bo się często kobiety tam pojawiają, ale tylko w roli uśmiechniętych statystek. Nie wiem co gorsze...

    

Zimowo

Czwartek, 1 grudnia 2016 · Komentarze(5)
Pierwszy zimowy śniegPierwszy zimowy śniegPierwszy zimowy śniegW zeszły piątek dopadło mnie przeziębienie i do środy siedziałam w domu oglądając nałogowo i tęsknie zdjęcia/tapety z zimowego jeżdżenia. Piękne stoki w słońcu, śnieg pryskający na zakręcie spod kół.
W na początku stycznia mam zarezerwowany 3 dniowy pobyt w schronisku na Klimczoku, w schronisku które uwielbiam i które jest pół godziny drogi od wyciągu. Już siebie prawie widziała na tych zdjęciach.

I doczekałam się! Dzisiaj byłam już na chodzie, do pracy miałam na popołudnie a w nocy spadł solidny śnieg.
Więc zebrałam się wcześnie rano, zapięłam psa i wio na hałdę.

Co tu dużo kryć, do hałdy nawet nie dojechałam. Za to musiałam się nauczyć ruszać z pomocą barierek.
Zakręciłam się w pobliżu "przewyższeń", ale nie miało to nic wspólnego z dzikim pędem. Ot, trochę lżej się pedałowało.


I już wiem jak będzie w tych górach w styczniu.
Będę brnąć z wywieszonym ozorem po kolana w śniegu i mordować się z zaparowanymi goglami.
Cudem będzie jeśli po jednym zjeździe uda mi się doczołgać się do schroniska a nie paść krzyżem, twarzą w śnieg.
Tak prawie dzisiaj skończyłam ;)






















A na deser - perełka. Znalazłam zdjęcie z mojej naprawdę pierwszej rowerowej wycieczki po górach :D
Tatry, Dolina Chochołowska, rok 2009..... I z tego samego wyjazdu, legendarny Giewont.

Dolina Chochołowska 2009 r




Budowlanka

Wtorek, 15 listopada 2016 · Komentarze(3)
Mapei 170 i Ceresit 79.
Jakby mnie ktoś obudził dzisiaj w środku nocy to wyrecytowałabym Mapei 170 i Ceresit 79.
Od tygodnia staram się dobrać fugę, aby uzupełnić braki powstałe w łazience po wymianie pionów. Problemy z kolorami farb są 100 razy lepsze niż te z fugami.

Ręce mi opadają za KAŻDYM razem, gdy widzę:
  • biały
  • zimny biały
  • ciepły biały
Dzisiaj byłam w OBI 2 razy. Wyjechałam z silikonem Mapei 170 i tylko pozostaje mi zdobyć fugę Ceresit 79. Mogłabym szukać Mapei 170, ale jednak Ceresit 79 jest o 11.75% jaśniejszy i bardziej pasuje.

Obłęd.


I ty zostań bohaterem we własnym domu...

Sobota, 8 października 2016 · Komentarze(3)
Dzisiaj zostałam "bohaterem we własnym domu". W ciągu jednego dnia:
- przywiozłam z Nysy Strzałeczkę - moją nową kolarzówkę. Peugeot'a, jakże by inaczej.

Strzałka na dworcu w Nysie
Strzałka na dworcu w Nysie © yoasia

- zrobiłam przetwory z ponad 4 kilogramowej dyni: kompocik (z dodatkiem pomarańczy), dynia marynowana, syrop dyniowy do kawy i krem z dyni na słodko.


Króciutko dzisiaj, bo bohater czuje się zmęczony i idzie spać.

Byczę się

Piątek, 23 września 2016 · Komentarze(1)

 trakcie heroicznej wyprawy do Nowicy przewiało mnie aż do szpiku kości. I nie ruszyłam się z domu przez następne 2 dni. A sama pogoda też mnie specjalnie nie zachęcała.
Dopiero trzeciego dnia pojechałam się powłóczyć. Pojechałam za Wysowę-Zdrój do Błychnarki i przejechałam granicę polsko-słowacką. Słowacja jak to Słowacja traktuje wszystkie swoje lasy wyjątkowo gospodarczo (włączając nawet ścisły rezerwat w Tatrach ;) ), więc szlak był mało urokliwą wycinką leśną, z ledwie zarośniętymi połaciami gruzo-szutru po bokach.


Łączka w BłychnarceWróciłam z powrotem na drugą stronę granicę walnęłam się na prawie 2 godziny na łąkę odrobić straty grzewcze. Radziecki wiatr robił swoje, więc opaliłam sobie co najwyżej buzię. Jednakże miło było posłuchać ryczących jeleni i popatrzeć na polskie chmurki przepędzane radzieckim wiatrem ;)





Niebo nad Błychnarką






Nowica i jeszcze dalej

Wtorek, 20 września 2016 · Komentarze(3)
Pogoda, no cóż. Nie padało, wiatr rozwiał mgły. Ale nawet jak je rozwiał, to wiał dalej jak popierniczony.
Taki okrutny, radziecki zimny wiatr.
Cały czas.

Cerkiew prawosławna w Uściu Gorlickim
Ale się wybrałam i to tak troszkę dalej. Z mojej Hańczowej dojechałam do Uścia Gorlickiego z kolejną piękną cerkwią prawosławną. Coś w tych cerkwiach jest, że jak człowiek przekroczy tą bramkę, czuję się jak u siebie w domu. Miło, ciepło, bezpiecznie. Bramka w formie budki była obowiązkowym elementem, przynajmniej w tamtych okolicach. Uwielbiałam je za to, że można się było tam schować przed deszczem i tym radzieckim wichrzyskiem.








Wrota cerkwi prawosławnej w Uściu Gorlickim



















Prawosławne, łemkowskie kapliczki też są równie urokliwe....
Łemkowska kapliczka w Skwirtnem



















Po-łemkowski Potem było dłuuugo, dłuugo, długo pod górę.
I tutaj chciałam przesłać pozdrowienia dla dziewczyny i chłopaka z psem za podarowane sezamki i ten pyszny domowy batonik z daktyli i orzechów. Wielkie dzięki, byliście kochani!

Na końcu tego dłuuugo, dłuugo, długo była Nowica - a dokładnie jej najwyżej położona końcówka z piękno chatą łemkowską.
Z chatą, sadem i obłędnym widokiem z "tarasu".

Przez całe prawie 2 tygodnie pobytu tutaj zastanawiałam się, czy dałabym radę żyć w takim miejscu. Wniosek nie był wesoły, bo nie do końca bym dała.



Po-łemkowskie jabłonki
Ale przez ten jeden moment, kiedy tam byłam, myślałam sobie że byłoby całkiem całkiem.

Bo mieć świat u stóp za każdym razem gdy się wychodzi z domu - bezcenne :)















Widok z ganku chaty w Nowicy



















Ja i po-łemkowski Chata wyglądała zdecydowanie na zamieszkaną, ale ja miałam moment bardzo krytyczny. Padałam na twarz, ciągle wiało, byłam głodna. Więc nie zważając na nic rozgościłam się na ławeczce na tarasie na jakąś godzinę. Nie wiało i miałam świat u stóp.













Ścieżynka w dół
A potem było to już była tylko połonina i zjazd w dół.
Połonina taka kilkukilometrowa, jak na tamte okolice przystało.
Parę kilometrów łąk przecinanych jakimś zagajniczkiem. Odludzie jakich mało.
Więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy nagle widzę kolejną po-łemkowską chałupkę. Ogrodzoną. Koło tej chatki stoi pickup i potężnych terenowy motocykl. I przez podwórko radośnie biegnie na oko 30-letni Bóg w kaloszkach a za nim piesek, golden-retriever.
Już wiem, gdzie się pochowali Mężczyźni :)

A po tym w dół, mozolny powrót asfaltem przez to nieszczęsne przewyższenie na krańcu Koziego Żebra. Zapamiętam je nie tylko z uwagi na nieludzką mordęgę, ale i galopujące krowy. Serio. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam galopujące stado krów. Nie tylko galopowały, ale potem bawiły się ze sobą bodąc się łebkami. Chyba podejrzały u jeleni...








A na deser, pomysłowy mostek :)
Pomysłowy mostek w Uściu Gorlickim

Pogoda poszła się paść

Poniedziałek, 19 września 2016 · Komentarze(1)
Dzień po Pierwszym rozpoznaniu pogoda poszła się paść gdzie indziej. Rozpoczął się zły, zimny wietrzny tydzień.
Tego dnia było mniej mokro, więc zrobiłam pętelkę podnóżem gór przez Wysową. Zahaczyłam o bar ośrodka kempingowego "Zacisze", gdzie spotkałam stado wałęsających się niemłodych mężczyzn sugerujących kelnerce gdzie powinna sobie włożyć piwo żeby im je ogrzać... Kwintesencja czaru ośrodków wczasowych...

Droga ze wspomnianego wpisu wyglądała już zupełnie inaczej...
Hańczowa-Skwiertne, przód, już we mgle
Hańczowa-Skwiertne, prawo już we mgle
Hańczowa-Skwiertne, tył, już we mgle
Hańczowa-Skwiertne, już we mgle © yoasia

Pierwsze rozpoznanie

Sobota, 17 września 2016 · Komentarze(0)
Miał być Regietów - z imprezą konną, ponoć także Danielem Olbrychskim i Bogusiem Lindą. Ale utknęłam na Kozim Żebrze. Była to jedna z najwyższych gór w mojej okolicy. I tam odnalazłam to, czego szukałam rok temu w okolicach Ustrzyk Dolnych. Piękny, kilkukilometrowy zjazd. 
Słowem wyjaśnienia - Beskid Niski to takie małe Bieszczady z bardzo charakterystycznym "profilem". Góry są poukładane równolegle w osi NW-SE, podłużne, mogą mieć nawet 10 km "długości". I wąskie - podejścia "boczne" są krótkie, ale bardzo mordercze ;)

Okolice Ustrzyk Dolnych były niestety doszczętnie zmasakrowane przez sprzęt leśny, z metrowymi koleinami. A tu nie :) Lasy piękne, dzikie i bardzo bardzo stare.

Kozie Żebro
Kozie Żebro © yoasia

I wielkie wykoszone pola-łąki z takim widokiemMiędzy Hańczową a Skwiertnym
Między Hańczową a Skwiertnym © yoasia

Hańczowa-Skwiertne
Hańczowa-Skwiertne © yoasia

Tam w ogóle co chwila, przy odrobinie podjazdowego wysiłku można było mieć świat u stóp. A każdy zakręt był jak z folderu o Szwajcarii.
Poniżej pełna panorama jednego z zakrętów pomiędzy Hańczową a Skwiertnym - takie tam 2 miejscowości.

Hańczowa-Skwiertne panorama - przód
Hańczowa-Skwiertne panorama - prawo
Hańczowa-Skwiertne panorama - tył
Hańczowa-Skwiertne panorama - lewo
Hańczowa-Skwiertne panorama © yoasia

Beskid Niski - podróż

Piątek, 16 września 2016 · Komentarze(2)
Jako że niezmiennie kocham podróże pociągami, więc tym razem również postarałam się dojechać tym pociągiem jak najdalej. Co skończyło się podróżą czterema różnymi środkami transportu - dwoma pociągami i dwoma PKSami. W sumie jakieś 12 godzin. Nie najmądrzej. Ale za to jak pięknie.
Cel: Hańczowa, Beskid Niski z zamiarem pobytu 1 tydzień + weekend.


Przystanek nr 1 - Opole (tutaj przesiadałam się na ekspresik do samego Tarnowa omijający Katowice szerokim łukiem)
Podróż troszkę z przygodami, bo w nocy/nad ranem jakiś pociąg towarowy zdewastował tory i podróż na około przez Kędzierzyn, pół godziny dłuższa...


Przystanek 2-gi - Tarnów.
Widoki już troszkę górskie a dworzec.... Takich tutaj u mnie nie ma.....

Peron w Tarnowie
Peron w Tarnowie © yoasia

Dworzec w Tarnowie
Dworzec w Tarnowie © yoasia

A potem już było ciężko. Dalej mam chorobę lokomocyjną, tak 30 lat temu. Podróż z Tarnowa do Gorlic, ledwie przeżyłam. Mimo, że autobus był naprawdę pięknym, nowoczesnym krążownikiem, to jak Boga kocham 10 razy chciałam wszystko pierdolić i wypełznąć z autobusu na byle jakim przystanku. Potem jeszcze z Gorlic do Hańczowej ze szkolną dziatwą
Gorlice
Gorlice © yoasia

I wreszcie, po 12 godzinach zapuściłam korzonki na prawie 2 tygodnie. Ciąg dalszy nastąpi....

Mój mały dom w Hańczowej
Mój mały dom w Hańczowej © yoasia


Okoliczne hałdy - Wierzysko

Niedziela, 1 maja 2016 · Komentarze(4)
Tytułem wprowadzenia

Z powodów finansowych dalsze wyjazdy zaczynam od czerwca a tymczasem ćwiczę sobie na okolicznych hałdach. Na tej Zabrze-Sośnice zapuściłam się już że hoho ;)

A dzisiaj pojechałam pierwszy raz do Łazisk Górnych na Wierzysko.
(to link do stronki ludzi który to miejsce tworzą i znają jak własną kieszeń: https://web.facebook.com/Wierzysko
Na początek zamieszczam mapkę gdzie to dokładnie jest - sama spędziłam godziny na necie a i tak skończyło się na zaczepianiu przystojnych lokalnych chłopców po całym mieście :)
A więc część Wywierzyska - wysoka hałdach z pięknym zjazdem na "kreskę + klika ścieżek typu "w-dół" w lesie jest tutaj:


Stacja na której wysiadłam to Łaziska Górne. Jedzie się ok. 15 minut przez miasto
Krótka legenda
Wysoka hałda z metalowym masztem, dość znośny wjazd przyzwoitą gruntową serpentyna. A to ścieżka zjazdowa na kreskę. Widoki ze szczytu, naprawdę obłędne !
Zjazd z hałdy
Zjazd z hałdy © yoasia
W dole widać właśnie tą drogę do wjeżdżania
W tym lasku kryją się wspomniane ścieżki
Las - Łaziska Górne
Las - Łaziska Górne © yoasia

No i pamiątkowo ja i Miszka :)
Ja i elektrownia
Ja i elektrownia © yoasia

Miszka i Śląsk
Miszka i Śląsk © yoasia

To tylko część która odkryłam, prawdopodobnie jest tam tego więcej - kawałek dalej jest jeszcze jedna hałda też widać na niej trasy. Miejsce jest ogólnie bardzo bardzo fajne. Coś tam jest.

Stacja Łaziska Górne
Stacja Łaziska Górne © yoasia

PS> Między wierszami dzisiejszego dnia czytałam artykuł o prezentach ślubnych. W poszukiwaniu jak wygląda "pierścień czystości" (tak, tak, dokładnie to niektórzy dają 8-latkom...) trafiłam na coś jeszcze mocniejszego.
Zalecany już od 5-go roku życia, "śpiworek" antymasturbacyjny.  :D :D :D I wszystko wskazuje na to, że to na serio....
Ja rozumiem jeszcze krępować ręce... Ale czemu głowę ?! Czy któryś z zaprzyjaźnionych bikerów mi to wytłumaczy ?