Pojechałam dziś po raz pierwszy na gliwicką pływalnie Olimpijczyk. Po raz drugi po zimie przejechałam więcej niż 11 km ;) i po raz pierwszy od baaaardzo dawna przepłynęłam pół kilometra bez odpoczywania.
Basen jest super, bardzo taki elegancki i surowy, ma uspokajający klimat, ale jest też bardzo wymagający. Ma 50 metrów, na żadnym z końców nie ma przepłycenia które pozwoli odpocząć na własnych nóżkach tylko człowiek cały czas wisi jak ten nietoperek. No i trzeba bardzo rozsądnie gospodarować siłami.
Po drodze wzdychałam, na basenie umierałam, jak wyszłam z wody i szłam zobaczyć przez przeszkloną ścianę stojaki na rowery, to nie bardzo trzymałam się linii prostej - mam nadzieję że ratownicy nie pomyśleli sobie że jestem wstawiona..... Ale mimo tego wzdychania i umierania strasznie dumna jestem z siebie dzisiaj. No i puszka Coca-Coli i Snickers po raz kolejny okazały się być niezawodnym zestawem "Padłeś? Powstań" :)