Wpisy archiwalne w kategorii

Rowerowe wakacje 2014

Dystans całkowity:45.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:03:40
Średnia prędkość:9.55 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:22.50 km i 3h 40m
Więcej statystyk

Kotlina kłodzka - odc 3

Środa, 16 lipca 2014 · Komentarze(0)
Przełęcz Puchaczówka.

Było ciężko. Ogólnie dzień zapowiadał się CIEPŁO, więc zarzekałam się sobie samej że wyjadę 9:30 - 10:00. Ale jak to mówią - Cygan za towarzystwo dał się powiesić, więc do 11-stej chodziłam po wszystkich miejscach domu z Malwiną i Asia i toczyłyśmy mniej i bardziej poważne rozmowy. Potem naprawdę już już miałam wyjeżdżać, tylko założyć drugie oczka i w drogę. I wtedy jednak soczewka spadła mi w łazience, nad zlewem, z palca i wsiąkła jak kamień w wodę.........

Kiedyś jeździłam bez okularów i źle nie było. Wadę mam taką dość dość, astygmatyzm o sile około -2
na obu oczętach, ale co tam. Ale jak zaczęłam nosić soczewki to się okropnie przyzwyczaiłam do tego,
że dobrze widzę z daleka szlaki na drzewach, że dobrze rozpoznaję topografię kamoli i korzeniz przyzwoitym
wyprzedzeniem.


Żebyście mnie widzieli jak przez 1,5 godziny rozkręcałam zlew, płukałam go ile wlezie, nawet specjalnie wrzuciłam do kratki drugą soczewkę żeby się przekonać czy one na pewno się "wylewają" razem z wodą z drugiej strony. Wyszło że się powinny wylewać. No więc skręciłam zlew i koniec końców znalazłam oczko jak się wysypało spomiędzy włókien dywanika. Zaczynało mi już podsychać, więc znów nerwowa akcja ratunkowa w płynie, udana na szczęście.
I wyjechałam o 12:40.

Jezu jak ja się męczyłam w tym upale po drodze. Chryste Panie. Najpierw dobrych 10 kilometrów przez miasto (włączając pomyłkowy zjazd na rondzie). Potem ścieżka rowerowa przez odkryte pola, paskudną, nie do końca wydeptaną "ścieżką". Szlak ten - jak się potem w lesie okazało - w ogóle nie miał klasy ścieżki rowerowej i resztę tej męki słodziła mi sadystyczna wizja rodziny z małymi dziećmi która tam hipotetycznie mogła wjechać. Wyobrażałam sobie jak te dzieci płaczą, spadają z rowerów, a gdy chcą odpocząć to - tak jak mnie - gryzą je końskie muchy. Sadyzm wielki jak moje cierpienia.
Ale na szczęście potem się skończyły. Wjechałam na końcową, już asfaltową serpentynę o konkretnym nachyleniu. Po drodze na szczęście była restauracja z wodą mineralną z lodówki. Na koniec było już naprawdę konkretne nachylenie i upragniony koniec - przełęcz Puchaczówka
Naprawdę piękny koniec
Przełęcz Puchaczówka
Przełęcz Puchaczówka © yoasia - widok na zachód

Przełęcz Puchaczówka
Przełęcz Puchaczówka © yoasia - widok na wschód
A to widok na Czarną Górę - Górę Downhillowców.
Czarna Góra z przełęczy Puchaczówka
Czarna Góra z przełęczy Puchaczówka © yoasia
Znajduje się tam trasa na której organizowane są puchary Polski w DH. I kolejka linową z wagonikami do przewozu rowerów.

Potem już miałam tylko końcowy podjazd na szczyt Pasiecznik (883 m n.p.m.) - który był, przy tych poprzednich męczarniach, naprawdę wielką ulgą
Wjazd na Pasiecznik
Wjazd na Pasiecznik © yoasia

A potem to już TYLKO z górki - i to dobre kilka kilometrów górskim szlakiem
Z-górki-na-pazurki z Pasiecznika
Z-górki-na-pazurki z Pasiecznika © yoasia

Z możliwością (pod koniec) obejrzenia pewnych rzeczy w całości - jak rozległego górskiego kamieniołomu.
Kamieniołom w Stroniu Śląskim
Kamieniołom w Stroniu Śląskim © yoasia

W tutejszych górach wydobywa się sporo kamienia i przy okazji kamieni szlachetnych.
Po zjeździe do Stronia wparzyłam do małego - ale bardzo bogatego Muzeum Minerałów
i nabyłam kolejną bransoletkę do mojej pamiątkowej kolekcji. Bransoletkę z kulek
sokolego oka - nieprzezroczystej odmiany brunatnego kwarcu z włóknistym wrostkami
nieutlenionego krossytu :)
A po ludzku rzecz ujmując - jak się na nie patrzy, to tak jakby w środku tańczy taki niebieski pasek.

Pamiątkowa bransoletka
Pamiątkowa bransoletka © yoasia


I fotka zrobiona "przy okazji" pokazująca w jak zatłoczonym i przeludnionym miejscu spędzałam wakacje :D
Stary Gierałtów
Stary Gierałtów © yoasia

Kotlina kłodzka - odc 1

Poniedziałek, 14 lipca 2014 · Komentarze(2)
Czyli Podróż.

Czyli:
  • czekanie na pociąg 45 minut (pierwsze 20 było w porządku, mogłam wrócić po zapomniane soczewki kontaktowe, ale potem ... )
  • gonitwa przez dworzec we Wrocławiu (w założeniach miałam 30 minut na przesiadkę, ale matematyka była tutaj nieubłagana
  • podłe pierogi w jadłodajni na dworcu PKS w Kłodzku (trzeba było pozostać przy "Krakersikach beskidzkich" - były o wiele bardziej sycące i smaczne....)
Kłodzko z perspektywy podróżnej
Kłodzko z perspektywy podróżnej © yoasia

  • a na koniec nagroda - czyli mój koniec (a może początek ;) ) Polski - Kotlina Kłodzka, Stary Gierałtów
Stary Gierałtów
Stary Gierałtów © yoasia
  • mój pensjonat
Pensjonat w Kotlinie Kłodzkiej
Pensjonat w Kotlinie Kłodzkiej © yoasia

  • mój pokój
Mój pokój - i boskie, tylko moje, łóżko
Mój pokój - i boskie, tylko moje, łóżko © yoasia
  • i tymczasowo-mój kot
Majka
Majka © yoasia
  • i mnóstwo innych niespodzianek - kapitalna właścicielka pensjonatu Malwina, kapitalna wakacyjna koleżanka Asia, boskie obiady w wykonaniu Malwiny
I to wszystko przez całe 2 tygodnie :D