Dojechałam zostawiłam rower i poszłyśmy na miasto od jednego baru do drugiego. Ale największym moim osiągnięciem jest.... i jestem z tego cholernie dumna i uważam to za wyczyn mojego dotychczasowego życia....
WYPICIE PIWA W "CZARNYM DIAMENCIE"
[dla bikerów spoza Zabrza: to najsłynniejsza, najprawdziwsza mordownia w centrum Zabrza] Po prostu tam weszłyśmy (cała, dosłownie cała klientela Diamentu zrobiła głośne "Oo" :D) podeszłyśmy do baru, zamówiłyśmy piwo, pożartowałyśmy z barmanką, spokojnie je wypiłyśmy :D Za plecami słyszałam dialogi typu "a czemu ten telewizor nie gra.... a jak rzucę w niego butelką to zacznie grać?" i tym podobne :D
I jak już weszłam do Czarnego Diamentu, to już sobie chyba w każdej knajpie poradzę :) A jak! Moja koleżanka westchnęła, że jej ojciec był tu kiedyś stałym gościem i wyszło że kontynuuje chlubną tradycję :) Pogadałyśmy dużo o życiu, pośmiałyśmy się - miałam naprawdę kapitalny wieczór na zakończenie Starego Roku.
2 bary później wróciłyśmy do jej domu, wzięłam swojego Jastrzębia i pożeglowałam (oczywiście chodnikami) do domu. A "Czarny Diament" jeszcze odwiedzimy w przyszłym roku - a jak! :D
Przemiły wieczór w doborowym towarzystwie. Po drodze z powrotem poodprowadzałam WSZYSTKICH kolegów (stąd taki dłuższy czas) - fajnie jak czasem kobieta może być gentelmanem ;) - jest już 1:30 i zdecydowanie muszę iść spać, bo jutro zdecydowanie muszę iść do pracy.
Powrót ostrożny z bardzo cenna przesyłką, która nie mogła się zgubić ani pogiąć - kalendarzem 2010 z półnagimi a nawet czasem zupełnie nagimi, przystojnymi, męskimi rugbystami :D I to na tyle przyjemności bo po uruchomieniu komputera na potrzeby tego wpisu okazało się że mój Windows już odmówił współpracy - i zasypuje mnie rozpaczliwymi komunikatami "nie mam miejsca w magazynie na zastosowanie stylu klasyczny" "instalacja gadu-gadu jest nieprawidłowa" - które tak naprawdę oznaczają "PRZEINSTALUJ MNIE!!!".
Ale wcześniej bite 2.5 godziny czyszczenia roweru po wielkich śniegach. Rower postał przez święta 3 dni w domu - gdy wróciłam - wyglądał ŹLE. Na "karoserii" masa piachu i bóg wie co na łańcuchu, co trzeba było szorować szczoteczką.
Boże najeździłam się dzisiaj i to głupio - bo w trakcie mrozów coś się nieodwracalnie stało z telefonem lub baterią i jeździłam dziś w te i we wte - bo tu gwarancja niepodbita a jak już tam podbita to tam nie ma telefonów zastępczych a są tu. A potem rowerem-pociągiem-rowerem do Siemianowic do koleżanki która po wypadzie na narty ma nogę w gipsie - nową trasą - czyli z Zabrza na Katowice Załęże a potem wzdłuż parku Chorzowskiego na Bytków. Pobłądziłam po tym Bytkowie nieziemsko - kogo nie pytałam to Osiedle Młodych było w innym miejscu...
A jako że już święta, to chciałam życzyć wszystkim bikerom (i ich rowerom też :) Wesołych Świąt! Źródło www.ilustris.pl
Ogólnie to strasznie to ciężki i trudny był dla mnie rok i chyba nie tylko dla mnie, bo z jaką koleżanką się nie widzę to smutna, że ma smutki i kłótnie z mężczyzną w domu. I dlatego chciałam jeszcze wszystkim bikerom, którzy złoszczą czasem na swoje bikerki zadedykować piosenkę (tłumaczenie Wojciecha Manna, śpiewa Nina Simone):
Kochanie, postaraj się to zrozumieć. Czasem trochę się wściekam, Ale wiesz przecież, że nikt nie może Bez przerwy być aniołem. Kiedy coś się nie układa, bywam zła. Ale tak naprawdę mam dobre intencje, Boże, spraw bym nie została opacznie zrozumiana...
Czasem bywam beztroska, Pełna nieskrywanej radości. A czasem jestem jednym wielkim zmartwieniem I wtedy widzisz moją drugą twarz. Ale tak naprawdę mam dobre intencje, Boże, spraw bym nie została opacznie zrozumiana...
Jeśli jestem zła, to wiedz, że Nigdy nie chcę wyładować się na tobie. Nie omijają mnie życiowe problemy, Ale nie chcę ci robić przykrości, Bo cię kocham. Wiedz Kochanie, że jestem tylko człowiekiem I myślę jak inni ludzie. Czasem bardzo żałuję Różnych głupich nieważnych rzeczy, które zrobiłam. Ale tak naprawdę mam dobre intencje,
Boże, spraw bym nie została opacznie zrozumiana...