Wyjechałam rano. Miała być wycieczka na masaż kręgosłupa i kawę u rodziców. Niestety mrozy wielkie i strzeliła trakcja m. Zabrzem a Rudą. Pociągi owszem jeździły do Katowic, ale z Gliwic przez Bytom a pominięciem stacji Zabrze. Gdyby było lato to bym pewnie powalczyła - ale skoro mrozy więc pojechałam do McDonalda na kanapeczkę, herbatę i prawie 2h lekturę nowego Zwierciadła. Gdy wróciłam na dworzec panie znały już więcej szczegółów - przypuszczalny czas naprawy godz. 18-sta :) Wróciłam więc z czystym sumieniem do domu na herbatkę i dalszą lekturę Zwierciadła...
Do koleżanki rowerem-pociągiem-rowerem na kapitalną imprezę z teleturniejem na PlayStation a potem ryczeniem piosenek Abby. W jedną stronę pojechałam przez piękny Park Chorzowski. Była 18-stą więc już ciemno, ale jeszcze trochę ludzi. Przepięknie i magicznie. Choć mroźno, więc zrobiłam tylko jedno zdjęcie.
Powrót dość trudny, bo wyjechałam na pociąg nieco za późno i musiałam grzać ile się dało i przełazić na czerwonym świetle gdzie się tylko dało. Zaliczyłam też pierwszy spektakularny upadek tej zimy - na lodowej koleince, przepięknym szczupakiem na klatę z rozłożonymi rączkami :)