W pracy było tak mało osób, że musieliśmy się nawoływać na korytarzu ;) W moim dziale byłam tylko ja, więc pół godziny przelatałam z dzbankiem z kawą i częstowałam kogo popadnie...
Godzina w poczekalni w towarzystwie młodocianych zaciężnych dziewczyn (pierniczących na potęgę) a potem wizyta w sklepie rowerowym po opaskę odblaskową i na rozeznanie zimowych oponek MTB. A dokładnie - bo mam już swój typ......
Ogólnie jestem w tym roku przeszczęśliwa, bo nie będę już jeździć zimą na niesterownej kolażówce tylko mega sterownym i zwinnym Pepe. Lasy będą MOJE !!! :)
Ale zanim to wizyta w sklepie za prezentem, potem wizyta u dentysty - wyszłam z pięknie zrobioną trójeczką - NIC nie widać :)
I potem pociągiem do Szopienic, w pięknym ciepełku dotarłam do Sosnowca. U mamy super, pogadaliśmy, tradycyjnie podroczyłam się z ojcem o mniejszości seksualne w życiu publicznym ;) i wieczorkiem pojechałam.
I wtedy wydarzył się dramat.
Mam dużo ciepłych uczuć wobec Kolei Śląski, mimo że nie mają w elfach ani jednego uchwytu na rowery, wszystkim opowiadam że pociągi super, że m. Gliwicami a Częstochową jeżdżą już tylko same nowe i jest super.
I stoję sobie na dworcu, wybija 21:07 a na peron wjeżdża pociąg z najgorszych koszmarów rowerzysty - cholerna przedziałówka, z cholernymi wąskimi ręcznie otwieranymi drzwiami, wąskimi schodami (dowiedziałam się potem od zaprzyjaźnionego ratownika medycznego, że on w swojej karierze 3 razy przyjeżdżał do wypadków spadnięcia pod pociąg z tytułu tych cholernych schodów). Nie wierzyłam własnym oczom.
Wsiadłam na początku (musiałam kupić bilet) i resztę podróży (ok 50 minut) spędziłam na kawałku podłogi, w obskurnym, obdrapanym korytarzu z brudnymi szybami, koło kibla
Wybrałam się pojeździć po Lesie przy ul. Matejki jak za starych dobrych czasów (kiedy mieszkałam jeszcze w centrum)
Jako że jest to pierwszy od baaardzo dawna post, więc nie będę się rozpisywać - wyjdzie mi to tragicznie. A więc w skrócie. Przejechałam las na wszystkie strony, odwiedziłam jedno jezioro, odkryłam jedno jeziorko, przejechałam przez Zabrze do następnego parku (Dubiela) gdzie wymijałam rodzinki i smętne dziewczęta na spacerach ze swoimi ciotkami i mamusiami. Przejechałam nad wyraz klimatyczną ulicą Chełmońskiego (muszę tam następnym razem wpaść z poważnym aparatem) __________________________ Las
Pojechałam do M1 po zaopatrzenie i o mało nie skończyłam w odłamkach witryny wystawowej........... Weszłam wprost z wejścia na sklep Vogele a tam ...........