Tradycyjnie nie mogłam oczu oderwać przez cały przejazd. Potem na after party i po drodze kolejna niespodzianka - najprawdziwsze autentyczne czerwone Ferrari pod Lidlem...
Niestety kolejny dzień z deszczem. Wybrałam się w odwiedziny do rodziców. Dojechałam jednak tylko do Szopienic i stamtąd przez parki do Sosnowca. Chyba nie tylko ja już miałam dość tego deszczu, bo w naprawdę szerokiej alejce parkowej zakorkowaliśmy się z dwoma Paniami "Nordic Walking" i chłopakiem "Jogging" :)
Rano było, mimo tego deszczu fajnie i ciepło. Po południu już niestety dużo gorzej - ale przejechałam do tych Szopienic.
A teraz słyszę w telewizorze że od wtorku już piękne gorące sierpniowe lato. YUUUUPIIIIII !!!
Tym razem wybrałyśmy się aż w trójkę. Była niesamowicie piękna pogoda i było niesamowicie sympatycznie. Pokluczyłyśmy po wąskich ścieżkach Lasu Łabędzkiego - koleżanka na rowerze miejskim pokazała na co ją stać :)
U Marcela siadłyśmy w ogródku, w pełnym słoneczku... Byłyśmy tego wieczoru z tymi naszymi rowerami lokalną atrakcją - jeden ze stałych bywalców przyszedł do nas i nieśmiało zapytał, czy te koła to nasze, bo jego kolega chciałby się przejechać.... Zażartowałyśmy, żeby sobie wybrał na którym chce - po krótkiej debacie na osobności wyszło że niestety trzeba mu będzie dać MÓJ rower - bo Panowie byli już porządnie wstawieni a mój "ma najszersze opony"...
Na szczęście przejażdżka nie doszła do skutku ale dostałyśmy od Panów za życzliwość po kuflu piwa :D
Wczoraj rzuciły mi się w oczy na bodajże groszkach.pl prześliczne kolczyki w kształcie pawi. Najbliższy salon znalazł się w Forum i sobie zrobiłam przyjemną wieczorną wycieczkę.
Wreszcie zobaczyłam tą legendarną Mariacką - jeszcze jest w powijakach,ale będzie z tego baaaardzo sympatyczne miejsce. No i musiałam jechać aż do Katowic, żeby się dowiedzieć o kapitalnym cyklu imprez W Gliwicach ;) Cykl nazywa się Ulicznicy (oficjalnie 5 Międzynarodowy Festiwal Artystów Ulicy)
i w czwartek jest pod gołym niebem na Zamku Piastowskim kino hiszpańskie...
Potem było after party - niestety drewno nieco przemoknięte, długo nie chciało się dobrze zapalić i nasze kiełbaski wyglądały jak stado sępów nad biedną małą zwierzynką - ktoś w pewnym momencie bardzo rzeczowo zauważył, że jak ich nie weźmiemy, to zadusimy to ognisko jak nic :)
Potem 2-ga część after party z knajpie z kolegą a potem 3-cia w ogródku pod gruszą :)
Do rodziców przyjechała rodzina spod Wrocławia, więc wzięłam dzień urlopu, wzięłam Miszkę, wysiadłam w Katowicach Szopieniach-Południowych i trochę klucząc dobiegliśmy do samego Sosnowca. Takie mam fajne psisko :)
Spotkanie było super, pogadaliśmy, przedyskutowaliśmy sprawy rodzinne na wszystkie strony :) Na koniec gdy kuzynka pokazywała mi zdjęcia mężczyzny tylko i wyłącznie w biustonoszu na głowie :D, mój tata spontanicznie zrobił kółko na Pepe. Pepe zachował się przyzwoicie i nic się nikomu nie stało ;)
Do Sosnowca przez Katowice-Szopienice i Czeladź. Przez Czeladź, bo przez M1 - tam miałam nadzieję dorwać moją upatrzoną torebkę podsiodłową http://www.topeak.com/products/Bags/AeroWedgePack_large_velcro. Chłopak którego kiedyś spotkałam w pociągu z rowerem i właśnie tą torebką opowiadał, że kupił ją właśnie tutaj.
Niestety, zastałam tylko wersję small. Ale kupiłam tacie prezent na dzień taty a sobie super koszulkę ze zdjęciem kobitki i baaardzo mądrym napisem:
"REAL GIRLS AREN'T PERFECT BUT PERFECT GIRLS AREN'T REAL"
Na zakończenie tego przemiłego długiego weekendu. Plany były ambitne, najpierw knajpa potem dyskoteka - niestety psia krew - wzięłam mojego potężnego U-Locka, ale nie wzięłam do niego kluczyka..... Druga koleżanka, też miała zapięcie z kluczykiem w domu a trzecia przyjechała autobusem ;)