Takie kółko przez Platan w celu odbioru telefonu z serwisu - szczęście w nieszczęściu - straciłam wszystkie kontakty zapisane w telefonie ale za to mam zupełnie nowy telefon. Powrót w małej śnieżycy i szlifowanie jazdy w stylu "alleluje i do przodu". Zużycie chusteczek higienicznych - gigantyczne :)
Dziś doszłam do filozoficznego wniosku jak najlepiej jeździć przez śnieg - nie wolno patrzeć cały czas pod koła i próbować omijać większe-mniejsze koleinki - trzeba spojrzeć raz czy nie ma na chodniku psa lub kota a potem głowa do góry, alleluja i do przodu :) I to naprawdę działa...
Najpierw jednak pieczołowicie wycięłam nową naklejkę płetwonurka na mój błotnik. Nie można być płetwonurkiem i nie mieć naklejki na swoim pojeździe :) Tamta się już porwała no i ta udała mi się dużo ładniejsza.
Potem dumnie ruszyłam przez moją śnieżna krainę - czyli po polnej drodze - tam gdzie można spotkać bażanty - widziałam dzisiaj aż 3. Mają kryjówkę w krzewach tuż koło tej dróżki, więc następnym razem zaczaję się z aparatem. Najważniejszym celem rajdu zaopatrzeniowego były skarpety narciarskie - na Bytomską Masę Krytyczną. I na gliwicką, jeśli podleczę te moje zatoki, też. Bo niestety znow jestem chora - ale w porównaniu z poprzednim sezonem jesienno-zimowym, to mogę powiedzieć że się hartuję, bo to dopiero 2-gie moje zatoki, a mamy już styczeń :)
Powrót ostrożny z bardzo cenna przesyłką, która nie mogła się zgubić ani pogiąć - kalendarzem 2010 z półnagimi a nawet czasem zupełnie nagimi, przystojnymi, męskimi rugbystami :D I to na tyle przyjemności bo po uruchomieniu komputera na potrzeby tego wpisu okazało się że mój Windows już odmówił współpracy - i zasypuje mnie rozpaczliwymi komunikatami "nie mam miejsca w magazynie na zastosowanie stylu klasyczny" "instalacja gadu-gadu jest nieprawidłowa" - które tak naprawdę oznaczają "PRZEINSTALUJ MNIE!!!".
Ale wcześniej bite 2.5 godziny czyszczenia roweru po wielkich śniegach. Rower postał przez święta 3 dni w domu - gdy wróciłam - wyglądał ŹLE. Na "karoserii" masa piachu i bóg wie co na łańcuchu, co trzeba było szorować szczoteczką.
Boże najeździłam się dzisiaj i to głupio - bo w trakcie mrozów coś się nieodwracalnie stało z telefonem lub baterią i jeździłam dziś w te i we wte - bo tu gwarancja niepodbita a jak już tam podbita to tam nie ma telefonów zastępczych a są tu. A potem rowerem-pociągiem-rowerem do Siemianowic do koleżanki która po wypadzie na narty ma nogę w gipsie - nową trasą - czyli z Zabrza na Katowice Załęże a potem wzdłuż parku Chorzowskiego na Bytków. Pobłądziłam po tym Bytkowie nieziemsko - kogo nie pytałam to Osiedle Młodych było w innym miejscu...
A jako że już święta, to chciałam życzyć wszystkim bikerom (i ich rowerom też :) Wesołych Świąt! Źródło www.ilustris.pl
Ogólnie to strasznie to ciężki i trudny był dla mnie rok i chyba nie tylko dla mnie, bo z jaką koleżanką się nie widzę to smutna, że ma smutki i kłótnie z mężczyzną w domu. I dlatego chciałam jeszcze wszystkim bikerom, którzy złoszczą czasem na swoje bikerki zadedykować piosenkę (tłumaczenie Wojciecha Manna, śpiewa Nina Simone):
Kochanie, postaraj się to zrozumieć. Czasem trochę się wściekam, Ale wiesz przecież, że nikt nie może Bez przerwy być aniołem. Kiedy coś się nie układa, bywam zła. Ale tak naprawdę mam dobre intencje, Boże, spraw bym nie została opacznie zrozumiana...
Czasem bywam beztroska, Pełna nieskrywanej radości. A czasem jestem jednym wielkim zmartwieniem I wtedy widzisz moją drugą twarz. Ale tak naprawdę mam dobre intencje, Boże, spraw bym nie została opacznie zrozumiana...
Jeśli jestem zła, to wiedz, że Nigdy nie chcę wyładować się na tobie. Nie omijają mnie życiowe problemy, Ale nie chcę ci robić przykrości, Bo cię kocham. Wiedz Kochanie, że jestem tylko człowiekiem I myślę jak inni ludzie. Czasem bardzo żałuję Różnych głupich nieważnych rzeczy, które zrobiłam. Ale tak naprawdę mam dobre intencje,
Boże, spraw bym nie została opacznie zrozumiana...