Peugeot - skradziony

Wtorek, 1 marca 2016 · Komentarze(8)
Wczoraj straciłam Peugeot'a - zniknął spod pracy w ciągu dnia, z Katowic, ul. Sobieskiego (Centrum).
Szlag.

Jeśli ktokolwiek zobaczy ten rower "zaparkowany gdzieś na mieście", bardzo proszę o kontakt z policją i zgłosić że widziano rower podobny do skradzionego i moje nazwisko: "Joanna Śledzik"

(Kradzież została zgłoszona na Komisariacie VI w Katowicach)

Szlag i dno.
Peugeot - zdjęcie aktualne

Peugeot - zdjęcie aktualne © yoasia
Peugeot - zdjęcie archwilane - teraz obręcze są czarne, opony zielone a kierownica czarna
Peugeot - zdjęcie archiwlane - teraz obręcze są czarne, opony zielone a kierownica czarna © yoasia

Na basen

Niedziela, 7 lutego 2016 · Komentarze(2)
Kategoria Przyjemności
Wczoraj bawiłam się kapitalnie w Hemingway'u w moimi dawno niewidzianymi koleżankami, więc pojechałam dzisiaj nieco podratować umęczone ciało.

Refleksji głębszych brak :)

Nooo, może tekst z jednej z tabliczek umieszczonej w knajpie:

Mądrość nie zawsze przychodzi z wiekiem. Czasami wiek przychodzi sam.

Do Sosnowca

Sobota, 6 lutego 2016 · Komentarze(1)
Pojechałam do rodziców wypić urodzinową kawę. Po drodze do apteki po miodek coś mnie popchnęło na boisko mojej szkoły podstawowej, gdzie sentyment złapał mnie porządnie za ramię. Więc poniżej troszkę zdjęć. jeśli chodzi o "stan" boiska, to akurat wiele się nie zmieniło - moja szkoła nigdy nie należała do przesadnie "wymuskanych", co naznaczyło mnie na całe życie :D

Zaczynamy od boiska do koszykówki - tutaj namiętnie grałam ze starszymi kolegami w koszykówkę. Ja byłam mała i drobna, oni dość wyrośnięci, ale radziłam sobie walecznie, wywaliłam się Bóg wie ile razy aż zyskałam u nich ksywę "Kamikadze" :)
Przeżyłam tam też swoją pierwszą miłość - kolega ów, Michał, miał 1,90 prawie. Wzajemności się nie doczekałam, ale co się nagrałam, to moje :D

Moja podstawówka - boisko do kosza
Moja podstawówka - boisko do kosza © yoasia

W tym natomiast miejscu była najprawdziwszy tor biegowy. Nie byłam mistrzynią w biegu na 100m, ale to poczucie pełnego profesjonalizmu - bezcenne. Na końcu była równie profesjonalna "piaskownica" z rozbiegiem do skoku w dal.
Moja podstawówka - bieg na 100 m
Moja podstawówka - bieg na 100 m © yoasia

A to boisko do piłki nożnej było dla nasz koszmarem. Nie doświadczyłyśmy przyjemności grania na nim w piłkę, tylko musiałyśmy robić bezlitosne okrążenia truchtem.
Moja podstawówka - boisko do piłki nożnej
Moja podstawówka - boisko do piłki nożnej © yoasia

A to miejsce potajemnych spotkań, rozmów, plotek. Tutaj pierwszy raz powiedziałam słowa: cholera i te jeszcze gorsze :)
Moja podstawówka - miejsce schadzek
Moja podstawówka - miejsce schadzek © yoasia

PS. Szkoła to Szkoła Podstawowa nr 26 w Sosnowcu, przy ul. Suchej (teraz jest tam już podstawówka+gimnazjum o innej numeracji) a miłość nie była w sumie pierwsza, ale prawdziwa jak ta pierwsza :)

Dla Morsa - z życzeniami

Sobota, 6 lutego 2016 · Komentarze(2)
Kategoria Przyjemności
Niedawno mój serdeczny, wieloletni BS-owy kolega obchodził urodziny. I w związku z tym...

Mors, normalnie umieszczam tu zdjęcia samych mężczyzn,
ale tym razem,
specjalnie dla Ciebie,
z okazji Twoich urodzin
będzie inaczej.
Mors - wszystkiego najlepszego !!!

Wszystkiego najlepszego !
Wszystkiego najlepszego ! © yoasia

Zamiast do lasu - pączki

Czwartek, 4 lutego 2016 · Komentarze(9)
Kategoria Przyjemności
Dzień był dzisiaj naprawdę fajny jak na wycieczkę do lasu (a mam wolne od środy do końca tygodnia).. Ale był też dziś tłusty czwartek i stwierdziłam że zrobię pączki. Pierwszy raz w życiu
(wpisane kilometry pochodzą z wizyty u fryzjera, prostuję właśnie włosy)

Pączki - wg przepisu tureckiego - kuleczki obtoczone w syropie cukrowym i obsypane drobinkami z pistacji. Z dedykacją dla wszystkich ujadających na imigrantów.

Pączki zaczęły się bardzo rzetelnie: idealnie odmierzyłam składniki, idealne wymieszałam ciasto, położyłam tam gdzie trzeba żeby dobrze wyrosło...



A zakończyło wielką improwizacją - ciasto nie nadawało się do lepienia w dłoniach kuleczek, ciągnęło się jak guma turbo - temperatura tłuszczu zamiast 175 stopni wynosiła Bóg-wie-ile.

No ale jakieś tam te pączki wyszły :)



PS> Na zdjęciu jest pierwsza, lepsza partią. Bo potem temperatura tłuszczu wynosiła już 2x Bóg-wie-ile i trochę się za bardzo poprzysmarzały....

Cholernie dobre popołudnie

Środa, 20 stycznia 2016 · Komentarze(3)
Miałam dzisiaj naprawdę cholernie dobre popołudnie. Wyjątkowo.

Dzień zaczął się jak zwykle od ponurej, przemarzniętej pogody, wyjątkowo upierdliwej pracy ale po południu... Po południu spadł śnieg.
I nagle zrobiło się pięknie.

Pierwszy prawdziwy zimowy wieczór w Zabrzu
Pierwszy prawdziwy zimowy wieczór w Zabrzu © yoasia

Zimowe ognie
Zimowe ognie © yoasia

A ja akurat miałam to i owo do załatwienia na mieście - przede wszystkim odebrać bilety na niedzielne przedstawienie teatralne w pubie Oficyna. No i nie mogłam w tej Oficynie nie napić się grzanego wina.... Przy kominku.....
Przystanek Oficyna
Przystanek Oficyna © yoasia

Ulica Reymonta zimową porą
Ulica Reymonta zimową porą © yoasia

A potem jeszcze zawinęłam się z psem do lasu. Dawno nie przesiedziałam tak całego popołudnia na rowerze. Myślę, że grunt to dobre paliwo :D
Opowieści z Narni nocą
Opowieści z Narni nocą © yoasia




Z pracy do pracy

Poniedziałek, 18 stycznia 2016 · Komentarze(3)
Nie mam za dużo rowerowo dzisiaj do powiedzienia. Tyle że kwiatuszki sobie kupiłam.
Otóż za niecałe dwa tygodnie kończę 35 - powtarzam słownie: trzydzieści pięć - lat. Aż. Zdałam sobie sprawę ( w tym wieku człowiek z wielu rzeczy zaczyna sobie zdawać sprawę ;) ) że cały czas kupuję kwiaty tylko na czyjeś śluby i pogrzeby.
Więc weszłam dzisiaj do kwiaciarni i poprosiłam o jakiś bukiecik DLA SIEBIE. Że mam urodziny niedługo i że czemu tylko na te śluby i pogrzeby. Spotkałam się z pełnym zrozumieniem i dostałam taki oto urodzinowy bukiecik. Poczułam się 10 lat młodziej :D

Urodzinowy bukiecik
Urodzinowy bukiecik © yoasia

No i jak już jesteśmy przy robieniu czegoś dla siebie, z dedykacją dla wszystkich Bikerek. Tak powinny wyglądać reklamy dla młodych dziewczyn. Wszystkie, bez wyjątku ! Po 40-stce, to kobieta sobie może wybierać czy chce jeździć na rowerze czy nakładać "szanel na ryja" jak mawiają moi ukochaniu Abstrachujowcy.
 Ale nie karmmy na Boga młodych dziewczyn reklamami z wyretuszowanymi do bólu modelkami !




Weekend w Strzelcach Opolskich

Sobota, 9 stycznia 2016 · Komentarze(1)
Kategoria Przyjemności
Po Nowym Roku wybrałam się do rodziny do Strzelec Opolskich.
Pojechałam bez roweru, ale serce nie sługa :) Zamiast chodzić po mieście piechotą dostałam rower od cioci. I to nie byle jaki....

Damka
Damka © yoasia

Damka
Damka © yoasia

Na takim rowerze jeszcze nie jeździłam nigdy. Na sobie miałam nie sportową kurtkę a granatowy płaszczyk, więc pasowało :) Najpierw pojechałam do serwisu kupić pompkę, zostałam potraktowana naprawdę po królewsku. Mój rower został wprowadzony, napompowany, wyprowadzony i..... Zniesiony ze schodów. Przypomniałam sobie te wszystkie chwile w górach jak targałam swoje rowery, czasem nawet na plecach.... Dziewczyny, jeśli zastanawiacie się nad kupnem takiego rowera - WARTO :D
Jak przyjadę znów na wiosnę, to koniecznie muszę go znów wziąć na miasto :)

Zima taka ogólnie dziwna - tu śnieg i lód, zaraz obok trawa ;)

Park Strzelecki tej dziwnej zimy
Park Strzelecki tej dziwnej zimy © yoasia

Park Strzelecki tej dziwnej zimy
Park Strzelecki tej dziwnej zimy © yoasia

A to strzelecki basen, który bardziej przypomina pałacyk niż pływalnię. No, jakie miasto taki basen.
A w środku sauna - obowiązkowy punkt odwiedzin zimowych rowerzystów.
Strzelecki basen
Strzelecki basen © yoasia

Stary Rok / Nowy Rok

Czwartek, 7 stycznia 2016 · Komentarze(2)
Czyli obowiązkowe podsumowanie starego roku i postanowienia noworoczne.

Wpisów na moim blogu w 2015 roku nie było praktycznie wcale, postanowień noworocznych (teraz już starorocznych) też nie, czego serdecznie żałuję.

Podsumowując rok 2015:
Był to rok pełen iniedosytów i niespodzianek.

Jeśli chodzi o większe wyjazdy czyli - majówka, wakacje i wrześniowy wyjazd - no nie było jakoś specjalnie wysokogórsko.
Na majówkę pojechałam wyjątkowo w niziny - do Sobibóru, na granicy polsko-ukraińsko-białoruskiej.
Tereny piękne - ludzie kapitalni (choć niezłe nerwusy ;) ) - ogólnie znalazłam tam swój 3-ci dom.


Na wakacje pojechałam - i tu rzecz której nie zrobiłam nigdy w życiu - na ponad 2,5 tygodnia. Przez 19 dni nie było mnie w domu...
Najpierw pojechałam w Bieszczady, w okolice Ustrzyk Dolnych.

Pojechałam jakieś 10 lat za późno. Nie jest to już raj dla rowerzystów wysokopiennych. Na drogach ograniczenie do 70-ciu, w praktyce 100 km/h. Szlaki rozryte przez bogatą gospodarkę nadleśnictwa. Odległości pomiędzy szczytami dość spore, pokonywanie ich na rowerze górskim (jeszcze nie daj Boże z pełnym zawieszeniem), pomiędzy autami tnącymi jak pociski - nic specjalnego. Może mając samochód.... Ale to już tak trochę nie to.

Potem tydzień znów w Sobiborze, żeby wjechać własnymi 2 kołami na Ukrainę.

A potem była największa niespodzianka tego roku - zdecydowałam się i kupiłam rower zjazdowy.

Podjęłam tą decyzję już po sezonie.Ja nawet nie pamiętam jak to się stało, bo z samym pomysłem nosiłam się już dawno, tylko z powodu cen te rowery były dla mnie zawsze ciężką abstrakcją. Wyszło że będę go miała pod koniec września, więc pośpiesznie zakupiłam cieplejsze spodnie, puchową bluzę i rozciągnęłam sezon wyjazdowy aż do listopada (normalnie kończyłam na początku września).

Byłam w górach średnio co 2 tygodnie (Beskidy). Ostatni raz byłam 5 dni temu, na powitanie Nowego Roku :). Nawet zaczęłam zabierać psa.


Miałam przez to wszystko trochę problemów, bo nieopatrznie w ramach wiosennych porządków wyrzuciłam znoszone już: lekką zimową kurtkę i zimowe botki. I potem pół zimy chodziłam w butach górskich i w za cienkiej kurtce....

Miałam też okazję pojeździć na ścieżkach górskich w Anglii. Moja firma wysłała mnie na delegację do biura w Londynie - i jeden z tamtejszych kolegów - Polak i rowerzysta - zaprosił mnie do siebie na weekend, pożyczył rower i przewiózł po okolicy. Był to co prawda początek grudnia, ale co tam - było super ! I 12 stopni. I nie padało.



Jeśli zaś chodzi o postanowienia na 2016:
1. Zjechać moją prywatną koronę tras zjazdowych
I. Park Rowerowy na Koziej Górze - miałam okazję zjechać tam tylko Twistera i troszkę stary zielony (ten ostatni niestety w deszczu, chwały nie było ;) )
II. Palenica - na Palenicy znajduje się park rowerowy, stopień trudniejszy niż ten na Koziej Górze
III. Czarna Góra w Kotlinie Kłodzkiej - tam już jest pełnoprawna trasa downhillowa, rodem z pucharów Polski.

2. Wykombinować mocne oświetlenie na kask i przejechać Twistera na Koziej Górze ciemną nocą

3. Prowadzić bloga rowerowego - minimum 1-2 wpisy w tygodniu

I to na tyle dzisiaj, bo już 3-cią godzinę siedzę nad tym wpisem.... Późno już, ciemno, spać trzeba.

Praca

Niedziela, 8 listopada 2015 · Komentarze(0)
Najpierw taka normalna, w Katowicach. Tak, jest niedziela, ale jakoś muszę zarobić na te moje rowery....

A potem koncepcyjno/logistyczna - nad środową wycieczką. Nastąpiła mała zmiana planów - z racji tego że nie posiadam dobrej mapy Palenicy, większość tras jest już tam nieprzejezdnych - nowym celem została Kozia Góra (Bielsko-Biała).
Dokładnie, trasy enduro ("Stary zielony" i jak Bozia da, DH+)

A tutaj kapitalny opis tegoż miejsca -  http://www.1enduro.pl/miejsca-sciezki-enduro-trails-bielsko-biala/