Ale wcześniej bite 2.5 godziny czyszczenia roweru po wielkich śniegach. Rower postał przez święta 3 dni w domu - gdy wróciłam - wyglądał ŹLE. Na "karoserii" masa piachu i bóg wie co na łańcuchu, co trzeba było szorować szczoteczką.
Boże najeździłam się dzisiaj i to głupio - bo w trakcie mrozów coś się nieodwracalnie stało z telefonem lub baterią i jeździłam dziś w te i we wte - bo tu gwarancja niepodbita a jak już tam podbita to tam nie ma telefonów zastępczych a są tu. A potem rowerem-pociągiem-rowerem do Siemianowic do koleżanki która po wypadzie na narty ma nogę w gipsie - nową trasą - czyli z Zabrza na Katowice Załęże a potem wzdłuż parku Chorzowskiego na Bytków. Pobłądziłam po tym Bytkowie nieziemsko - kogo nie pytałam to Osiedle Młodych było w innym miejscu...
A jako że już święta, to chciałam życzyć wszystkim bikerom (i ich rowerom też :) Wesołych Świąt! Źródło www.ilustris.pl
Ogólnie to strasznie to ciężki i trudny był dla mnie rok i chyba nie tylko dla mnie, bo z jaką koleżanką się nie widzę to smutna, że ma smutki i kłótnie z mężczyzną w domu. I dlatego chciałam jeszcze wszystkim bikerom, którzy złoszczą czasem na swoje bikerki zadedykować piosenkę (tłumaczenie Wojciecha Manna, śpiewa Nina Simone):
Kochanie, postaraj się to zrozumieć. Czasem trochę się wściekam, Ale wiesz przecież, że nikt nie może Bez przerwy być aniołem. Kiedy coś się nie układa, bywam zła. Ale tak naprawdę mam dobre intencje, Boże, spraw bym nie została opacznie zrozumiana...
Czasem bywam beztroska, Pełna nieskrywanej radości. A czasem jestem jednym wielkim zmartwieniem I wtedy widzisz moją drugą twarz. Ale tak naprawdę mam dobre intencje, Boże, spraw bym nie została opacznie zrozumiana...
Jeśli jestem zła, to wiedz, że Nigdy nie chcę wyładować się na tobie. Nie omijają mnie życiowe problemy, Ale nie chcę ci robić przykrości, Bo cię kocham. Wiedz Kochanie, że jestem tylko człowiekiem I myślę jak inni ludzie. Czasem bardzo żałuję Różnych głupich nieważnych rzeczy, które zrobiłam. Ale tak naprawdę mam dobre intencje,
Boże, spraw bym nie została opacznie zrozumiana...
Do M1 przez "czynną" już drogę polną za PGR Nowy Dwór, która jesienią zamieniła się w wielkie bagnisko - zimą znów wygląda ślicznie. Zdjęcie poniżej - i moje też - a co należy mi się, w końcu beze mnie ten rower nie przejechałby ani kilometra ;)
Do Sosnowca - rowerem - pociągiem - rowerem. Powrót przy jakichś -15. Ale ogólnie b. miła wycieczka - nie zdążyłam zmarznąć, pociągi o dziwo - jak w zegarku. No a masaż kręgosłupa też rewelacja - ogólnie zaczyna się "prostować" , stan mięśni pleców poprawia się - same plusy :)
Do Rudy Śląskiej na Wirek, bo bardzo rzadko występujący w naturze przyrząd do pędzenia wina - prezent dla taty. Wyprawa w temperaturze -10 stopni - więc jestem z tej mojej wyprawy dumna jak cholera. Po powrocie obiad i grzane wino, które czyni cuda :) A mój Felt zachowywał się jak rasowy, rosyjski lodołamacz :)
Tym razem trening z prawdziwego zdarzenia - 2000 m wykonane w przeróżny sposób pod okiem nieustępliwego instruktora. O mało nie umarłam :) Ale było super.