Wpisy archiwalne w kategorii

Przyjemności

Dystans całkowity:3002.59 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:240:11
Średnia prędkość:12.00 km/h
Maksymalna prędkość:41.40 km/h
Suma kalorii:2346 kcal
Liczba aktywności:217
Średnio na aktywność:13.84 km i 1h 09m
Więcej statystyk

Zabrze - Sosnowiec

Sobota, 22 maja 2010 · Komentarze(1)
Pociągiem z Miszką.
Ale ledwie na ten pociąg zdążyłam.
Wyjechałam wcześniej, jak trzeba. Jadę Mikulczycką i widzę w oddali, że spod wiaduktu w okolicach DK 88 jakiś chłopak zbiera rowerzystę z ulicy. Myślę, Boże - ktoś kogoś potrącił? Kiedy dojechałam do tego miejsca - ów "poszkodowany" rowerzysta znów leżał - tym razem na chodniku, wywrócony z nogami przerzuconymi przez koło i pupą na tymże kole. Przestraszyłam się nie na żarty, nogi tak dziwnie ułożone, pytam czy nie ma czegoś połamanego, czy zadzwonić na pogotowie.

No i okazało się iż nie jest to "poszkodowany" rowerzysta tylko KOMPLETNIE ZALANY rowerzysta. Zaczął mnie błagać żebym nigdzie nie dzwoniła, bo do więzienia pójdzie i mamrotać "tak to żech jeszcze nigdy nie mioł". Rowerzyście należałoby do tyłka nakopać że się na ulicę pchał, ale żal mi się tego roweru zrobiło i ściągnęłam chłopa z tych kół - uwierzcie mi, nawet nie był w stanie siąść do pionu, więc równie dobrze mogłam go tak zostawić i nie marnować krytycznie cennego czasu - ale niestety mam miękkie serce i twardą [...] .

Na szczęście potem ludzie naprawdę super uprzejmie schodzili mi na chodniku (że nie musiałam się z tym moim psem zatrzymywać żeby przepuszczać) i udało się.

Konferencja kardiologiczna - Multikino

Piątek, 21 maja 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Przyjemności
Spóźniona byłam, autobus Bóg wie o której, więc wzięłam mą kolareczkę i w profesjonalnym rynsztunku pomknęłam na taką szkoleniową konferencję - warsztaty kardiologiczne z transmisjami z operacji cewnikowania serca na żywo, przepyszną kawą i ciasteczkami na stoiskach firmowych.

Deszczowe piekło

Niedziela, 16 maja 2010 · Komentarze(5)
Kategoria Przyjemności
Bardzo chciałam się z tymi koleżankami moimi kochanymi spotkać w Katowicach, więc zacisnęłam zęby (autobusy z Mikulczyc do centrum jak jeżdżą w weekendy, każdy wie ;) ) i wsiadłam. W jedną stronę na dworzec - jeszcze było znośnie.

Spotkanie było super - uśmiałyśmy się z mnóstwa rzeczy ile wlezie, umówiłyśmy się na rowery na Pogorię IV, może nawet uda się nam na wakacje pojechać w góry we wrześniu.

Ale droga powrotna - HORROR. Do deszczu doszedł paskudny wiatr. Na dworcu - Meksyk - pociągi odwołane z powodu podtopień, o innych ani widu ani słychu - mój był opóźniony o jakies 15 minut. W przedziale bagażowym - młody chłopak z dziewczyną, TOTALNY MARGINES i DNO, które cale 25 minut katowało nas wszystkich wulgarnymi przyśpiewkami z komórek. Przedział był pełny, ale nikt się nie odezwał - ja też niestety nie.
To są jedne z tych chwil kiedy autentycznie żałuję, że nie jestem doświadczonym w bojach Dresikiem, bo by było w przedziale miło, cicho i spokojnie.
Ktokolwiek wie, jak sobie w takich sytuacjach radzić - proszę o radę. Naprawdę.

No ale już na szczęście jestem w domu.

Noc Muzeów

Sobota, 15 maja 2010 · Komentarze(5)
Kategoria Przyjemności
Po włóczeniu się po bezdrożach poczułam potrzebę pobycia wśród ludzi, kultury i sztuki. Wyczyściłam więc Narwańca tak, że stał się eleganckim Peugeotem, założyłam czarne wzorzyste rajstopy, eleganckie czarne spodenki do kolan, kwiecisty szaliczek, coś ciepłego na górne partie i pojechałam do Gliwic do Willi Caro na OrientaKcję czyli wieczór ze sztuką japońską.

Okazało się, że to nie była tylko wystawa ślicznych grafik i porcelanki ale także autentyczne warsztaty z origami i nie tylko. I spędziłam REWELACYJNE pół godziny na klejeniu japońskiej laleczki z papieru. Oto wynik :)
Laleczka japońska - zbliżenie 1 © yoasia

Laleczka japońska - zbliżenie 2 © yoasia


A drzewko na zdjęciu to właśnie kupione dzień wcześniej bonsai.
I tym sposobem mam małą Japonię w domu. A robienie takich laleczek spodobało mi się NIESAMOWICIE więc to na pewno nie będzie moja ostatnia :)

PS. Zrobiłam dziś w sumie 90 km - to mój absolutny rekord życiowy

Do Gliwic

Sobota, 24 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Przyjemności
Ostatnia moja jazdą Koliberkiem, więc ile sił w nogach, niech się chłopak naszaleje na koniec ;)
Powrót autobusem (w międzyczasie przedstawienie teatralne, bardzo fajna komedia o femme fatale w wykonaniu teatru lwowskiego).

Ku pamięci - zdjęcie Koliberka
Romet Wagant zwany Koliberkiem © yoasia

Wyprawa książkowa

Sobota, 24 kwietnia 2010 · Komentarze(4)
Cel główny - biblioteka na Rokitnicy celem zwrócenia książek i zapłaty "datku na rzecz biblioteki" ;)
Po drodze minęłam na chodniku i TAKIE PRZĘPIĘKNE, IMPONUJĄCE (proszę koniecznie zwrócić uwagę na przedni błotnik)
Motocykl przez duże M © yoasia

(a jaki musi być ten Mężczyzna który coś takiego sobie wyszykował....eeeeeech...ech :D )

Oddałam książki, zapłaciłam datek. Skoro już zapłaciłam te 10 zł to niech mam jakąś przyjemność i wzięłam legendarne "Smażone, zielone pomidory". I wracając ścieżką rowerową stwierdziłam, że niech mam jakąś przyjemność, skręciłam w pola, walnęłam się na miedzy z takim widokiem...
Pejzaż błogiego lenistwa © yoasia


Na dodatek okazało się, że błękitna karoseria koliberka przyciąga motyle z całej okolicy. Przez ponad pół godziny kręcił się paź królowej...
Motyl na moim rowerze © yoasia

potem cytrynek (ale już musiałam się zbierać)

A na koniec o sprawach poważnych. Za pieniążki od mojej mamy, za pomocą kolegi i odrobinie szczęścia udało mi się nabyć na allegro wymarzoną kolażówkę i to na dodatek Peugeota (który wg kolegi jest mercedesem wśród kolarek...). Dowiedziałam się także, że właściciel Koliberka (który miał go przez jakieś 20 lat) tęskni za nim troszkę. Biorąc pod uwagę wiek, świergoty, sentyment wyszło tak:
----------------------------------------------------------------------
stateczny Koliberek wraca dzisiaj na spokojną emeryturę do swojego właściciela, ja wyjeżdżam na 3 dni do Warszawy a po powrocie odbieram (już pewnie z magazynu w pracy) gniewnego Peugeot'a. Może już nie "młodego gniewnego" - ale ja zawsze lubiłam dojrzałych mężczyzn to i rowery też lubię ;)
-----------------------------------------------------------------------

Na masaż kręgosłupa i do rodziców

Wtorek, 20 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Przyjemności
Rodzice niestety zupełnie nie zrozumieli mojej tragedii kradzieży roweru. "Eeeee taaam, nie ciebie jedną okradli z roweru...", "No widzisz i to jest kara za włóczenie się po knajpach". Na koniec moja kochana mama niespodziewanie podeszła do szafki i wyjęła ze swojego futeralika kilka banknotów - "Masz dziecko, kup sobie nowy rowerek....". Wzruszyłam się autentycznie :)

ODZYSKAŁAM SKRZYDŁA

Sobota, 17 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Przyjemności
Po 3.5 godzinie czyszczenia, dokręcania mojego koliberka - wsiadłam celem pierwszej wycieczki. Dodam iż koliberek ma oponki 28", rzędu 28mm (na takich cienkich jeszcze nie jeździłam). I to było to!!! Pojechałam na Maciejów celem nabrania wody z ujęcia. Ale najpierw zrobiłam próbę jazdy "szosowkami" po drogach leśnych... Hmmmm :) było to inspirujące, wymagało niesamowite skupienia i lawirowania - ale przejechałam i ani razu nie spadłam :)

Potem nabrałam wody, gdy wracałam był już piękny wieczór...
Zabrze wieczorową porą © yoasia