W jedną stronę - CAŁY CZAS W DESZCZU. Po prostu non stop. Wiosnę widać na każdym kroku - zdjęcie znów w deszczu, ale niestety słońca to od tygodnia nie widziałam ;)
Zajechałam dużo szybciej niż sądziłam, pokręciłam się po osiedlu żeby znaleźć klatkę kolegi z pracy który od dwóch tygodni choruje na zapalenie oskrzeli - odebrałam od niego kwity L4 i podjechałam pod klatkę znajomych. Oni mieli nadjechać dopiero za jakieś 15 minut więc stanęłam pod daszkiem obok miejscowych artystów. Od słowa do słowa wygrałam z jednym z nich butelkę piwa (zakład poszedł o to, kto powiedział "Melduję wykonanie zadania" - Lech do Jarosława czy, jak uważał mój oponent, Jarosław do Lecha) :D
Przeprowadziłam małą rewolucję w tym roku i nie przesiedziałam u rodziców całych świąt - tylko przyjechałam na śniadanie i obiad. Rewolucja przyniosła wynik pozytywny - było bardzo miło :)
Najpierw do Sosnowca na masaż kręgosłupa. Pogoda miała być fatalna - a była naprawdę całkiem, całkiem - deszczyk drobniutki i aż miły, całkiem ciepło. Po masażu ruszyłam już w 100 % rowerem do Katowic - trasa praktycznie cały czas wzdłuż drogi ekspresowej - tuż pod Katowicami - czysta przyjemność piękny, szeroki chodnik z pasem dla rowerów. Oczywiście zajechałam pod IKEĘ (jakbym mogła nie ;) ) gdzie zaopatrzyłam się w: - pocztówki z kwiatami - małe antyramy na pocztówki do postawienia na biurku - a szczególnie na jedną która podbiła moje serce i uważam że jest naprawdę mądra, życiowa i naj naj :)
Dojechałam do Katowic do Spodka na wystawę psów rasowych gdzie nabyłam frisbee dla mojego psa i zajechałam na dworzec. Przeżyłam tam małą grozę gdyż peron był niemożebnie napakowany policjantami w stroju bojowym (ale za to sam kwiat policji, taki że eeeeech! :D ). Gorąco mi się zrobiło (nieznoszę "kibiców", po prostu nienawidzę tego tępego i nabuzowanego bydła), podeszłam i z naprawdę wielkimi oczami zapytałam czy "Panowie przy okazji pociągu do Gliwic?" no i okazało się że na szczęście nie i zajechałam spokojnie do domu.
I sfotografowałam też kolejną ulicę do mojej kolekcji - Plac Dworcowy:
Do Gliwic - na spotkanie z koleżankami. Kapitalny wieczór w knajpie "Club Hemingway" przy imbrykach z herbatą i całych talerzach grzanek z serem i kaparami (wiosna, organizmy ożywają i jeść się chce :) ), kapitalna pogoda - o dziwo także z powrotem między 22 a 23.
Na kawę do rodziców i masaż kręgosłupa. Kpina a nie pogoda - co tu dużo mówić - na każdym, nawet najlżejszym zakręcie byłam o krok od poślizgu i wyłożenia się na ziemi.