Mam po prostu sentyment wielki do tego święta i tyle. Więc wybrałam się wieczorem na komedię romantyczną "Cudowne lato". Pani przy kasie nie wypytywała mnie nachalnie czy 2 bilety a film był kapitalny. Bardzo urocza, bardzo czarna i bardzo miłosna komedia :)
A po filmie pojechałam do Mekki ludzi samotnych tymczasowo - tirowców, handlowców... czyli na herbatę i kanapkę w barze na stacji benzynowej. UWIELBIAM takie miejsca. Mój wujek jest TIR-owcem, więc może mam coś w genach ;)
Rower jest super - ale moje pierwsze wrażenia z były.... ech.
Rower jest naprawdę duży - nic nie dało wczytywanie się we wszystkie możliwe tabelki, przymierzanie się do 17" Gianta. Zamówiłam go w sklepie ale przez allegro. Myślałam że przyjedzie do mnie malutki zwinna śmigałka a przyjechało wielkie bydlę. Wielkie, krnąbrne bydlę, które w ogóle nie zauważa że ja siedzę na siodełku i jedzie jak chce.
Gdzie mnie dzisiaj nie było :D I w Urzędzie Miejskim w Sosnowcu, i u Mamuńci na obiadku, i jednym centrum handlowym w Zabrzu, i w drugim. Wszędzie, tylko nie w pracy :D
(poniedziałek - wtorek) Rutyna okrutna. Ale za to został przyjęty na konferencję naukową MÓJ WŁASNY artykuł naukowy, którego nie pisałam pod dyktando jakiegoś profesora tylko SAMA z koleżanką. I to po angielsku. Szczęście wielkie i pierwsze koty za płoty, bo pierwszy mój artykuł dostał recenzje STRASZLIWE. Więc chociaż rutynowo to jakoś tak milej mi się jeździło :)
Z racji tego, że przeniosłam się do nowego banku, wykupiłam sobie do konta dostępne tam ubezpieczenie "Bezpieczny rowerzysta". Nie tylko NNW ale i OC :D Więc teraz mogę SZALEĆ DO WOLI. A jak mnie w pracy któryś z dyrektorów wpieprzy (za przeproszeniem oczywiście) to mu niby przypadkiem poobrywam lusterka kierownicą. A co!
Po raz pierwszy od jesieni. Powłóczyłam się solidnie z koleżanką po mieście, odwiedziłyśmy 2 knajpy, zobaczyłam odremontowany rynek, jednym słowem przemiły wieczór.
Autentycznie cały. Jak wyjechałam do pracy o 7-dmej rano, tak wpadłam potem wypuścić psa i pogadać chwilę z kotem potem na pociąg do Sosnowca, tam najpierw do rodziców, potem na kręgosłup, potem na pociąg i jak wróciłam to była 21:30.
Wróciłam, wypuściłam psa, pogadałam chwilę z kotem i po prostu padłam.
No i zmieniła mi się cyfra dziesiątek o jedno oczko w górę...
Paris Hilton w jakimś wywiadzie powiedziała "Nie mogę uwierzyć, że kończę 30 lat! To straszne.". Ja uważam, że straszne jest że jestem w tym samym wieku i nie mam takiej góry pieniędzy...... ;)