Ja tak sobie od czasu do czasu podczytuję rubryki sportowe i łapałam się za głowę, gdy po Nawałce, na stanowisko trenera wróciło chłopisko z którym Górnik Zabrze wyleciał z Ekstraklasy. Ale to wszystko blednie jak księżyc na porannym niebie, jak słońce za zimowymi chmurami, przy tym,co spotkało braci z Piasta Gliwice w ostatnich dniach....
A ja dzisiaj więcej się nabiegałam niż najeździłam. W zeszłym tygodniu wyjechałam szczęśliwa na Peugoecie i jego nowych kółeczkach (jak tylko wróci słoneczna pogoda to uaktualnię zdjęcie, bo wygląda naprawdę ZUPEŁNIE inaczej teraz :) ) No więc wtedy sobie wyjechałam, ale kiedyś po te stare kółka trzeba było wrócić. No i dzisiaj lazłam, w deszczu...
Ja jak zwykle ostatnio - tylko do pracy - z pracy Ale za to w kraju... nie tylko odbywa się szkolenie ukraińkich bojowników przez radykałów ale także bezprzykładna, nigdy nie widziana w dziejach historii nagonka na rosyjskiego prezydenta.....
Więc, wszystkim: - którzy je lubią i nie lubią, - którzy są we dwoje i pojedynczo
Wszystkiego NAJ i wielu miłych i urokliwych chwil w towarzystwie płci przeciwnej - lub tej samej, zależy jak kto woli :)
Ja - jak to zwykle bywa przy zmianach pogody z zimnej i brzydkiej na ciepłą i ładną przeziębiłam się, więc nie zrobię ani jednego walentynkowego kilometra dzisiaj. Szczytem moich możliwości była wycieczka do sklepu po walentynkowe ciasteczko...
źródło:www.sport.pl Popłakałam się strasznie ze wzruszenia - to było coś po prostu genialnego. Żal mi jej było okropnie, bo to jest totalna tragedia, żeby się połamać 3 tygodnie przez igrzyskami olimpijskimi, kto wie czy nie ostatnimi... No i po prostu zebrała się dziewczyna.... Jak nie wiem...
Ogólnie to pod koniec zeszłego roku troszkę zaczęłam biegać. Coś muszę z tym niewyżytym psem robić. Ma już prawie 8 lat a fizycznie dalej jakby miał 4-5. A ja jestem tylko człowiekiem. Starzejącym się - w przeciwieństwie do mojego psa. No i czasem już nie chce mi się wytargiwać roweru i jeździć non stop po tych samych ścieżkach, żeby miał przyzwoitą dawkę ruchu. No więc biegam. Nie jakoś dużo - zazwyczaj ok 4,5 km. Połowę z tego marszem, połowę biegiem. Kupiłam sobie nawet butki do biegania na zimę i biegam :)
Dziś objechałam troszkę miasto - myślę już majówce, o wakacyjnej wyprawie w Czechy z rowerem.
I z tymi myślami na początek - wyjeździłam uzupełnienie apteczki.
Naprawdę, udało mi się kupić sprzęt pierwsza klasa :) - chusta trójkątna - bandaże elastyczne - plastry wodoodporne - kompresy jałowe w bardzo przyzwoitym rozmiarze - rękawiczki gumowe (to w celach zarówno medycznych jak i serwisowych ;) - plastry działające jak szwy - w celach testowych otworzyłam stare, przeterminowane - i naprawdę polecam - rewelacyjna sprawa to są takie nitki i potrafią utrzymać ściągniętą skórę jak po zbóju - spray odkażający
Pojeździłam z Miszką jak zwykle - trochę w te trochę wewte a potem w jednym miejscu, nad rzeczką, zaczęłam ćwiczyć hopki. Zaznaczam, że nie mam roweru trailowego, tylko mojego dużego czarnego konia, ale i tak.... naprawdę, dałam z siebie wszystko :)
Do zdobycia zostały mi jeszcze 2 hopki. Jeden ma naprawdę strony zjazd a drugi nawet nie stromy, ale zjeżdża się bezpośrednio na wąską betonową kładkę nad dołem...
Jako że starzeję się w postępię geometrycznym, bo włóczeniu się z psem po zimnym zabłoconym lesie, pojechałam na basen trošku popływać a potem wygrzać kości w saunie.
Wygrzewanie kości idzie mi naprawdę coraz lepiej. Jeszcze parę miesięcy temu z trudem otwierałam drzwi do sauny, a teraz już potrafię wysiedzieć 10 minut.
A dokładnie w dwóch saunach - jednej bardzo gorącej fińskiej,
Nie znoszę takich pejzarzy, jak Boga kocham, nie znoszę. I na dodatek ciężko mi wypatrzeć psa - moja Miszka ma ubarwienie bojowe i o tej porze roku... Sami zobaczcie
Miszce za to las się podoba niezmiennie, więc chcąc nie chcąc... DTŚka już właściwie w połowie "drogi" w tym miejscu, więc większych zniszczeń raczej nie będzie. Zauważyłam nawet że w miejsce starych zaczynają się już tworzyć nowe ścieżki.