Noworocznie zimowo

Piątek, 2 stycznia 2015 · Komentarze(3)
Z Miszką do lasu. To się w moim życiu nie zmienia. Dalej mam tego samego psa i dalej tak samo jeżdżę z nim po lesie. Troszkę się ten las odmienił, pojawiła się DTŚka - na szczęście wysoko na nasypie. Pojawiły się też nowe fajne ścieżki, przejście nad torowiskiem towarowym (wreszcie).
Dziś tak jakby pierwszy dzień prawdziwej zimy. Śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg (wreszcie).
Las zimowo
Las zimowo © yoasia

A gdzieniegdzie nawet i lód - przymroziło tak, że dróżka w wzdłuż torów była jedną długą szklanką

Tor łyżwiarski
Tor łyżwiarski © yoasia


A to - pamiątkowo - cała "ekipa" ;)

Miszka zimowo
Miszka zimowo © yoasia

Pepe zimowo
Pepe zimowo © yoasia

Ja zimowo
Ja zimowo © yoasia

Kotlina Kłodzka - odc 4

Czwartek, 17 lipca 2014 · Komentarze(5)
Skalisty Trojak

Pojechałam tym razem w bezpośrednie sąsiedztwo mojego pensjonatu - w kompleks skalistych "pagórków" z ruinami zamku.
Droga bardzo fajna - pod górkę, ale tak w sam raz na moje siły. Potem się okazało że niepotrzebnie pod górkę, bo szlak leciał w drugą stronę - ale to jest moja specjalność. Jak wejdę w stan podjazdowej determinacji, to jak koń - klapki po bokach oczu i nie widzę że od 10 minut jazdy nie ma ani jednej flagi. Droga przyjemna, w "tamtą" stronę głównie rowerowa, szutrowa - no jednym słowem - miło.
A Trojak prześliczny.
Pod koniec
Szczyt Trojaka
Szczyt Trojaka © yoasia

rower musiał iść "na rączki do mamusi". Jakbym kiedyś umiała z czegoś takiego zjechać, to naprawdę byłoby COŚ. Jednak na razie nie musiałam schować dumę do kieszeni i przyłożyć się na skromniejszej, ścieżce na-wierzchowej

Ścieżka dydaktyczna na szczycie Trojaka
Ścieżka dydaktyczna na szczycie Trojaka © yoasia

Przyłożyłam się. Plecaczek mi furgał aż po same uszka - ale przejechałam :)
A potem dotarłam do celu - czyli platformy widokowej zmontowanej na szczycie jednej ze skał. Poczyniłam kolejne postępy we wspinaczce skałkowej z rowerem na ramieniu i dostałam w nagrodę:
  • jeden z piękniejszych widoków (gdzie poczyniłam pamiątkowe zdjęcie)
Pamiątkowo, ze szczytu Trojak
Pamiątkowo, ze szczytu Trojak © yoasia
  • i jedne z pyszniejszych jagódek
Piknik pod wiszącą skała
Piknik pod wiszącą skała © yoasia

A potem z góry - to się działo. Na początku wąska ścieżka gdzie plecaczek furgał mi już znacznie powyżej uszek a turyści idący z naprzeciwka miłosiernie ustępowali mi drogi ( Taka ładna Pani, to przepuścimy... )
a potem....

Z-górki-na-pazurki z Trojaka
Z-górki-na-pazurki z Trojaka © yoasia

Przyłożyłam się i przeszło bezwypadkowo :)

Reszty wycieczki nie opiszę, bo ani nie specjalnie chcę pamiętać. Filozofowie każą się skupiać na pamiętaniu przyjemnych chwil życia a nie powyrzynanych przez leśników drzew, nieaktualnych szlaków na mapach, szukaniu tropów w chaszczach gdzie ledwo da się wrócić z powrotem do swojego roweru, nieistniejących już źródeł z wodą i takich tam innych.
Trojak był piękny i już. A resztę, niech diabli wezmą.

Kompleks skałek na szczycie Trojaka jest także rajem dla wspinaczy.  Miałam szczęście spotkać
jednego - podziwiam ich jak nie wiem.

Wspinaczka na skałkach Trojaka

Ale niestety przy tym jednym wykazałam się zmysłem praktycznym jak jasna cholera. Na pytanie
o dokładne miejsce skałki z platformą widokową usłyszałam że jest tam-i-tam a zresztą
     "tam są jego dzieci, więc bedzie słychać gdzie to". 
Ja się zamyśliłam i wypaliłam ojcu dzieciom
     "No chyba że pospadały, to wtedy nie..."






Kotlina kłodzka - odc 3

Środa, 16 lipca 2014 · Komentarze(0)
Przełęcz Puchaczówka.

Było ciężko. Ogólnie dzień zapowiadał się CIEPŁO, więc zarzekałam się sobie samej że wyjadę 9:30 - 10:00. Ale jak to mówią - Cygan za towarzystwo dał się powiesić, więc do 11-stej chodziłam po wszystkich miejscach domu z Malwiną i Asia i toczyłyśmy mniej i bardziej poważne rozmowy. Potem naprawdę już już miałam wyjeżdżać, tylko założyć drugie oczka i w drogę. I wtedy jednak soczewka spadła mi w łazience, nad zlewem, z palca i wsiąkła jak kamień w wodę.........

Kiedyś jeździłam bez okularów i źle nie było. Wadę mam taką dość dość, astygmatyzm o sile około -2
na obu oczętach, ale co tam. Ale jak zaczęłam nosić soczewki to się okropnie przyzwyczaiłam do tego,
że dobrze widzę z daleka szlaki na drzewach, że dobrze rozpoznaję topografię kamoli i korzeniz przyzwoitym
wyprzedzeniem.


Żebyście mnie widzieli jak przez 1,5 godziny rozkręcałam zlew, płukałam go ile wlezie, nawet specjalnie wrzuciłam do kratki drugą soczewkę żeby się przekonać czy one na pewno się "wylewają" razem z wodą z drugiej strony. Wyszło że się powinny wylewać. No więc skręciłam zlew i koniec końców znalazłam oczko jak się wysypało spomiędzy włókien dywanika. Zaczynało mi już podsychać, więc znów nerwowa akcja ratunkowa w płynie, udana na szczęście.
I wyjechałam o 12:40.

Jezu jak ja się męczyłam w tym upale po drodze. Chryste Panie. Najpierw dobrych 10 kilometrów przez miasto (włączając pomyłkowy zjazd na rondzie). Potem ścieżka rowerowa przez odkryte pola, paskudną, nie do końca wydeptaną "ścieżką". Szlak ten - jak się potem w lesie okazało - w ogóle nie miał klasy ścieżki rowerowej i resztę tej męki słodziła mi sadystyczna wizja rodziny z małymi dziećmi która tam hipotetycznie mogła wjechać. Wyobrażałam sobie jak te dzieci płaczą, spadają z rowerów, a gdy chcą odpocząć to - tak jak mnie - gryzą je końskie muchy. Sadyzm wielki jak moje cierpienia.
Ale na szczęście potem się skończyły. Wjechałam na końcową, już asfaltową serpentynę o konkretnym nachyleniu. Po drodze na szczęście była restauracja z wodą mineralną z lodówki. Na koniec było już naprawdę konkretne nachylenie i upragniony koniec - przełęcz Puchaczówka
Naprawdę piękny koniec
Przełęcz Puchaczówka
Przełęcz Puchaczówka © yoasia - widok na zachód

Przełęcz Puchaczówka
Przełęcz Puchaczówka © yoasia - widok na wschód
A to widok na Czarną Górę - Górę Downhillowców.
Czarna Góra z przełęczy Puchaczówka
Czarna Góra z przełęczy Puchaczówka © yoasia
Znajduje się tam trasa na której organizowane są puchary Polski w DH. I kolejka linową z wagonikami do przewozu rowerów.

Potem już miałam tylko końcowy podjazd na szczyt Pasiecznik (883 m n.p.m.) - który był, przy tych poprzednich męczarniach, naprawdę wielką ulgą
Wjazd na Pasiecznik
Wjazd na Pasiecznik © yoasia

A potem to już TYLKO z górki - i to dobre kilka kilometrów górskim szlakiem
Z-górki-na-pazurki z Pasiecznika
Z-górki-na-pazurki z Pasiecznika © yoasia

Z możliwością (pod koniec) obejrzenia pewnych rzeczy w całości - jak rozległego górskiego kamieniołomu.
Kamieniołom w Stroniu Śląskim
Kamieniołom w Stroniu Śląskim © yoasia

W tutejszych górach wydobywa się sporo kamienia i przy okazji kamieni szlachetnych.
Po zjeździe do Stronia wparzyłam do małego - ale bardzo bogatego Muzeum Minerałów
i nabyłam kolejną bransoletkę do mojej pamiątkowej kolekcji. Bransoletkę z kulek
sokolego oka - nieprzezroczystej odmiany brunatnego kwarcu z włóknistym wrostkami
nieutlenionego krossytu :)
A po ludzku rzecz ujmując - jak się na nie patrzy, to tak jakby w środku tańczy taki niebieski pasek.

Pamiątkowa bransoletka
Pamiątkowa bransoletka © yoasia


I fotka zrobiona "przy okazji" pokazująca w jak zatłoczonym i przeludnionym miejscu spędzałam wakacje :D
Stary Gierałtów
Stary Gierałtów © yoasia

Kotlina Kłodzka - odc 2

Wtorek, 15 lipca 2014 · Komentarze(0)
Pierwsza wycieczka i pierwsza wizyta w Czechach

Pogoda przepiękna - 28 stopni

Dziś oficjalny, pierwszy dzień moich najdłuższych od 8 lat wakacji. Rano pojechałam z Malwiną do sklepu po wielkogabarytowe zakupy - czytaj wodę mineralną. Na poprzedniej wyprawie w Beskidy zaspokajałam swoje pragnienie wodą z kranu w schronisku. Jednak tutaj to nie Beskidy: kranówki nie dało się zdzierżyć. Kupiłam też ołówek z notesikiem do robienia wpisów na BS
Sprzęt komputerowy do pisania wpisów na BS
Sprzęt komputerowy do pisania wpisów na BS © yoasia
(jestem naprawdę na końcu świata gdzie trzeba się cieszyć że jest zasięg do rozmów ;) )

Pojechałam zapoznawczo - przygraniczna przełęcz Gierałtowska oraz pętelka po czeskich osadach.
Celowo nie piszę ani miejscowościach, ani wsiach, bo Czechy mają swoją specyfikę. Są zdecydowanie słabiej zaludnionym krajem - Czesi jakoś chyba wolą cieszyć się życiem i spokojem niż wychowywać hordy potomków ;). W związku z tym, typowa czeska, górska miejscowość to ok 5-7 domów. Ciężko powiedzieć że to miejscowość, ale z drugiej strony, w większości to typowe domy bez kur i ciągników, więc też nie wieś.

Wracając do dwóch kółek. Najpierw pokręciłam się troszkę w okolicach granicy. To pierwsze z-górki-na-pazurki:
Z-górki-na-pazurki
Z-górki-na-pazurki © yoasia
I pierwszy widoczek
Góry w Kotlinie Kłodzkiej
Góry w Kotlinie Kłodzkiej © yoasia

Potem przekroczyłam granicę. Przed wyjazdem wykazałam się wyjątkową jak na mnie przezornością i wykupiłam ubezpieczenie refundujące akcje czeskiego GOPRu. Więc mogłam szaleć do woli ;)
Czechy przywitały mnie piękną przełęczą
Czeskie rozdroże
Czeskie rozdroże © yoasia

Szlak był taki że jadąc, miałam trawę po sam pas.
Potem było sporo przepięknych miejsc takich jak:
Czeski Las
Czeski Las © yoasia

A potem zaczęło padać. Rozpadało się niemiłosiernie.
Deszcz w górach
Deszcz w górach © yoasia
Niby nie tragedia, bo wokół same drzewa, ale okazało się, że całe, autentycznie CAŁE zbocze było jednym WIELKIM mrowiskiem. A mrówki jakie ! Na 99% czeskie kuzynki morderczych gigantów z Amazonii. Na całe szczęście były to czeskie kuzynki i - podobnie jak Czesi - miały spokojne i pokojowe usposobienie. Siedziałam nieruchomo w kucki na pieńku, potem odważyłam się przesiąść na korzeń pod drzewem i żyję :)

Końcówka (już po polskiej stronie) była naprawdę konkretnym z-górki-na-pazurkiem
Z-górki-na-pazurki
Z-górki-na-pazurki © yoasia
który potem przerodził się w szeroką szutrówkę, więc mogłam grzać na całego. Super było, ale potem... 1,5 godziny prania wszystkich części odzieży i wszystkich części roweru.

Kotlina kłodzka - odc 1

Poniedziałek, 14 lipca 2014 · Komentarze(2)
Czyli Podróż.

Czyli:
  • czekanie na pociąg 45 minut (pierwsze 20 było w porządku, mogłam wrócić po zapomniane soczewki kontaktowe, ale potem ... )
  • gonitwa przez dworzec we Wrocławiu (w założeniach miałam 30 minut na przesiadkę, ale matematyka była tutaj nieubłagana
  • podłe pierogi w jadłodajni na dworcu PKS w Kłodzku (trzeba było pozostać przy "Krakersikach beskidzkich" - były o wiele bardziej sycące i smaczne....)
Kłodzko z perspektywy podróżnej
Kłodzko z perspektywy podróżnej © yoasia

  • a na koniec nagroda - czyli mój koniec (a może początek ;) ) Polski - Kotlina Kłodzka, Stary Gierałtów
Stary Gierałtów
Stary Gierałtów © yoasia
  • mój pensjonat
Pensjonat w Kotlinie Kłodzkiej
Pensjonat w Kotlinie Kłodzkiej © yoasia

  • mój pokój
Mój pokój - i boskie, tylko moje, łóżko
Mój pokój - i boskie, tylko moje, łóżko © yoasia
  • i tymczasowo-mój kot
Majka
Majka © yoasia
  • i mnóstwo innych niespodzianek - kapitalna właścicielka pensjonatu Malwina, kapitalna wakacyjna koleżanka Asia, boskie obiady w wykonaniu Malwiny
I to wszystko przez całe 2 tygodnie :D

Hopki

Sobota, 12 lipca 2014 · Komentarze(0)
Na prośbę umieszczam dokładne miejsce dirtowych hopków w Lesie przy Matejki


Przejście przez tory to dokładnie przeuroczy tunelik pod.
Dookoła tego dość sporego jeziorka biegnie scieżka a hopki są dokładnie tutaj:
Gorąco polecam wdrapać się ścieżką na hałdę.Widok........ A zjazd też urokliwy


Mała rzecz a cieszy

Niedziela, 4 maja 2014 · Komentarze(0)
Majówkowo

Dziś pod wieczór zawożę Miszkę do psiego hoteliku i oficjalnie rozpoczynam Majową Wielką Włóczęgę. Mam zamiar odwiedzić Jurę -  Krakowską i Częstochowską, Beskidy (jeśli będę miała gdzie spać to nawet na 3 dni).

W związku z tym, po wizycie na giełdzie w Sośnicy (krótkiej, bo sekcją motocyklową otwierają dopiero w przyszły weekend), pojechałam do sklepu ze sprzętem turystycznym. Przede wszystkim chodziło mi o plecak. Żeby miał te 30-40 litrów, ale żeby dało się z nim na dłuższą metę pojeździć. Jeżdżę aktualnie z takim dużym, 60 litrowym. Jest sztywny jak trzeba do wędrówek pieszych, dość wysoko zachodzi za głowę i naprawdę ujechać nim więcej niż 5 km to już .....
I udało mi się - w moim ulubionym sklepie, w którym portfel z dokumentami przeleżał kiedyś bezpiecznie przez ponad 20 minut w przymierzalni ;) - trafiłam na super dziewczynę i zostałam posiadaczką takowego. Ma 30 litrów (z opcją powiększenia do 34). Jest zrobiony specjalnie na rower - ma 5 tys. kieszonek, odblaski, i w ogóle - dla mnie - jest ekstra. Poniżej legenda :)

Plecak rowerowy
Plecak rowerowy © yoasia

No a tył - to już w ogóle - mogę wyginać plecy jak kot i żadnych oporów :)

Plecak rowerowy - tył
Plecak rowerowy - tył © yoasia

Będę z nim mogła spokojnie wjeżdżać w beskidzkie schroniska na kilka dni.

I wpadła mi jeszcze w oko jedna rzecz - ręczniczek. Uważałam do tej pory ręczniczki turystyczne troszkę za zbędną fantazję.
Spojrzałam na niego dzisiaj tak sobie i rzucił mi się w oczy - rozmiar. A dokładnie rozmiar w zwinięciu i rozmiar całości. Jeżdżę ostatnio regularnie na basen i ręcznik zajmuje mi ponad połowę plecaka. Muszę upychać resztę niemożebnie, rozwijać zewnętrzną siatkę na kask....
A ten ręczniczek - o takich samych wymiarach jak mój normalny....

Zdobyty ręcznik turystyczny
Zdobyty ręcznik turystyczny © yoasia

Mała rzecz a cieszy jak nie wiem :D

Świątecznie do rodzinki

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Wesołych Świąt


W niedzielę wczesnym rankiem zebrałam się z Miszką i pojechałyśmy do rodziców.
Tam solidnie świętowałam przez dwa dni.
Mama z pomocą Taty - lub też Tata z pomocą Mamy (żeby nie było dyskryminacji :) ) kupili chyba z 5 rodzajów ciast, do tego doszła zrobiona przeze mnie (po raz pierwszy zresztą) pascha.
Było co jeść i było co oglądać - i stare dobre filmy i nowe dobre też :)

Nie mogłam przeoczyć w tym wszystkim ekranizacji "Ogniem i Mieczem". I nie mogła nie odżyć moja dawna (byłam w liceum, gdy widziałam ten film po raz pierwszy, w ramach wycieczki szkolnej z j. polskiego) ale wielka miłość....

..... Bohun. Bohun,  który przeleciał przez ten cały film z szablą w ręku, z totalną bezkompromisowością i z tą swoją gniewną namiętnością do kobiet, do życia
I siedzę sobie teraz, i myślę o tym jak to niby z jednej strony trzeba w życiu iść na masę kompromisów. Żeby mieć pracę, żeby zbudować i utrzymać "podstawową komórkę społeczną" (patrz film Wyjście awaryjne - obejrzany dzisiaj). Ale z drugiej strony istnieje ryzyko że w tych kompromisach człowiek zajdzie tam gdzie absolutnie nie chciał. Więc może jednak w pewnym momencie by trzeba jak ten Bohun.........
Eeeeech.

Świątecznie do lasu

Sobota, 19 kwietnia 2014 · Komentarze(5)
Jak już wcześniej wspomniałam - zrobiłam z Miszką świąteczny wypad do parku z Lwami.
Park bardzo fajny, choć nawiedzony...
Zaraz za wjazdem znajduje się plac zabaw z karuzelą i domkiem. A ta karuzla - jakby to powiedzieć.... Kręciła się - ale widocznych gołym okiem dzieci na niej nie było.....  I nie zmyślam....na dowód załączam filmik


Minęłam nawiedzony plac bez zbędnych przystanków ;) Dalej na szczęście już sama natura i widoczni gołym okiem biegacze.
Dojechałam do urokliwej rzeczki

Gdzie strumyk płynie z wolna
Gdzie strumyk płynie z wolna © yoasia

Nie zdążyłam się dobrze zatrzymać, jak zobaczyłam tylko ogon mojego psa znikający w dół po pionowej skarpie. Nie wiem jak on to zrobił, bo naprawdę było PIONOWA, ale wleciał do strumyka - wykąpał się porządnie, potem nagle wleciał na tą samą skarpę powrotem do góry - dotarł do 2/3, osunął się razem z kawałkiem tej skarpy, przeleciał jakby nigdy nic parę metrów dalej, pod górę i był z powrotem koło mnie. I wszystko w ciągu 10 sekund....

Kawałek dalej odkryłam hopkownię
Hopkownia
Hopkownia © yoasia

Nie miałam przy sobie kasku - więc przejechałam obok, ale następnym razem, będę miała kask.... :D
Słoneczko świeciło z każdym kwadransem coraz mocniej, więc gdy na kolejnym z rozdroży dostrzegłam mała ławeczkę....
Przez następne 15 minut ja gapiłam się na przechylające się pod wpływem [wiatru] drzewa...
Drzewa na wietrze
Drzewa na wietrze © yoasia
... a mój pies oddawał się swoim obsesjom (pasienie się trawą, tarzanie się w trawie, rozszarpywanie pieńków)
Miszka vs pieniek
Miszka vs pieniek © yoasia

Na końcowej polance już porządnie walnęłam się na trawie pod pięknym, rozłożystym drzewem
Pejzaż z pozycji horyzontalnej
Pejzaż z pozycji horyzontalnej © yoasia
i gapiłam się tym razem na przelewające się pod wpływem [wiatru] chmury
Kwietniowe niebo
Kwietniowe niebo © yoasia

Wycieczka była wybitnie świąteczna i wypoczynkowa. Jednak będę musiała troszkę się wziąć w garść, bo wzięłam cały tydzień wolnego po weekendzie majowym i oby mi się język nie plątał obok szprych szprychy z braku kondycji, bo sobie krzywdę mogę zrobić....

Wesołych Świąt

Sobota, 19 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Wesołych Świąt

Wesołych Świąt !!!
Żeby Wam było radośnie na duszy jak małym kurczątkom :)




Ja wczoraj przejeździłam całe centrum wzdłuż i wszerz i wyjeździłam takie oto wielkanocne śniadanko
Wielkanocne Śniadanie
Wielkanocne Śniadanie © yoasia
Od paru lat mam taką tradycję, że Wielkanoc i Wigilię obchodzę 2 razy. Wcześniej u siebie - ze sobą ;) a w normalnym terminie z rodzinką. Tradycja bardzo fajna - bo świętuje się 2 razy dłużej :)
I dlatego też dzisiaj zaczęłam dzień od Wielkanocnego śniadania. A potem - w pełnym słoneczku - świątecznie z Miszką do lasu. Jak świątecznie - to świątecznie - nie do tego co zawsze, przy Matejki, tylko do parku z Lwami....