Wpisy archiwalne w kategorii

Śnieżne szaleństwa

Dystans całkowity:596.78 km (w terenie 3.00 km; 0.50%)
Czas w ruchu:54:26
Średnia prędkość:10.84 km/h
Maksymalna prędkość:30.04 km/h
Suma kalorii:666 kcal
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:11.26 km i 1h 02m
Więcej statystyk

Rajd zaopatrzeniowy

Niedziela, 17 stycznia 2010 · Komentarze(5)
sl: 75.53, 6:32
Po poprzedniej wycieczce odstawiłam psa do domu, wypiłam szybką ciepłą herbatkę i pojechałam po zaopatrzenie. Jak wróciłam byłam tak skonana, że zrobiłam ylkto ryż z jabłkami, walnęłam się na wersalkę, włączyłam film o zwierzątkach i utknęłam na 2 godziny ;)

Do koleżanki

Sobota, 16 stycznia 2010 · Komentarze(0)
Wreszcie coś poza pracą.

Tytuł wpisu mógłby niestety brzmieć także "7 światów z moim napędem". Jest już masakrycznie zużyty, caaały do wymiany i na dodatek w drodze powrotnej tylnia przerzutka zacięła się na .... 1-nce (w przedniej mam do wyboru pewną 1-kę lub przeskakująca przy silniejszym naciśnięciu 2-jkę).

Do Platana po plecaczek

Sobota, 16 stycznia 2010 · Komentarze(1)
sl: 65.6, 5:45:29
Udało mi się wreszcie wypatrzyć naprawdę śliczny, zgrabny, mały plecaczek rowerowy na miasto. Pod kolor roweru. Taki odpowiednik damskiej torebki - marzyłam o takim od 3 lat.

Plecaczek ma też wyciąganą z dołu siatkę na kask która bardzo dobrze się nada także na przewożenie torby z zakupami :)

Mój plecak rowerowy © yoasia

Z pracy - do pracy

Wtorek, 12 stycznia 2010 · Komentarze(2)
Po drodze do dentysty a potem do drogerii w ramach drobnych przyjemności - główna zdobycz - farba do włosów - Mahoń. Byłam ciemną blondynką... Już nie jestem :) Ale kolor ładny i ciepły. Powrót nieszczęsną, nieodśnieżoną Mikulczycką (chodnikami) - NIGDY tam już zimą nie przejadę. NIGDY.

Do pracy - z pracy

Poniedziałek, 11 stycznia 2010 · Komentarze(0)
Powrót z pracy, to mój mały prywatny rajd Dakar. Niesamowicie paskudna mieszanka zlodowaciałego śniegu - w głowę zachodziłam dlaczego ledwie jadę. A potem w telewizji oglądam że linie PKP padają, że drzewa na trakcje, ludzie ledwie chodzą...

Z koleżanką do baru

Sobota, 9 stycznia 2010 · Komentarze(7)
Miałyśmy odnaleźć kolejną "charyzmatyczną" knajpę w której koleżanka jako dziecię myła kufle. Niestety knajpy już nie ma - ale udało się trafić wśród charyzmatycznych uliczek m. Niedziałkowskiego a Gdańską na knajpę z prawdziwym kominkiem. Było tam bosko - ciepło, sucho (a był to dzień odwilży, wilgoć nie do zniesienia). Cały wieczór przegrałyśmy w taką grę planszową, na której trzeba ułożyć 3 pionki w jednej linii.
Udało mi się odebrać telefon z serwisu, więc wreszcie z powrotem mogę słuchać muzyki. I jak tak wyjeżdżałam ciemną śnieżną nocą z tej knajpy, to playlista wskoczyła na Celine Dion.....



I gnałam przez te śnieżno-lodowe przestrzenie i rozmarzyłam się jak nie wiem :) Oj BARDZO się rozmarzyłam. I to są super chwile, kiedy jazda rowerem znaczy coś więcej :)

Do pracy - z pracy

Piątek, 8 stycznia 2010 · Komentarze(0)
Takie kółko przez Platan w celu odbioru telefonu z serwisu - szczęście w nieszczęściu - straciłam wszystkie kontakty zapisane w telefonie ale za to mam zupełnie nowy telefon. Powrót w małej śnieżycy i szlifowanie jazdy w stylu "alleluje i do przodu". Zużycie chusteczek higienicznych - gigantyczne :)