Zakupiłam potwora wśród rozpuszczalników - rozpuszczalnik NITRO. Nie chciałam, ale ponoć jest do lakierów poliuretanowych a lakier poliuretanowy jest mi potrzebny żeby drewniana mydelniczka zakupiona w IKEI naprawdę była mydelniczką a nie przemokniętym kawałkiem drewna ;) Dodatkowo nabyłam swoje pierwsze bonsai. Właściwie - zaczątek bonsai.
Nie muszę dodawać że zmokłam jak cholera - ale dzisiaj to chyba każdy zmókł... I mam już przez ten deszcz rowerową depresję - nigdzie dalej się nie potrafię wybrać. Jeśli jutro nie uda mi się pojechać na Elektronoc do Bytomia - to znaczy że już KONIEC :(
Boże, co za pogoda. Przestało padać dosłownie za 10 minut dziesiąta rano. Wyprułam co sił. Powrót piechotą z zakupami i butelką wina w kieszeni - non stop w deszczu...
Oczom nie wierzyłam - mój serwisant doprowadził go do stanu świetności, wyczyścił nawet rozpuszczalnikiem nitro (który mnie po prostu przeraża) napęd ze smaru grafitowego, wymienił linki tak, że zostawił te moje fajne pancerze i jeszcze założył mi owijkę (gdybym ja to robiła, wyglądałoby to jak pożal się Boże).
Tego dnia mój serwisant był dla mnie najwspanialszym mężczyzną na świecie - naprawdę :)
Dzisiaj już nie padało. Dzisiaj LAŁ DESZCZ. W połowie już tak zmokłam, że nastąpiło przepięci i przełączyłam się w tryb wyśmienitego humoru (dodam, że nie mam w Peugecie - ANI JEDNEGO błotnika). Nie sposób się nie uśmiać, naprawdę.
Po drodze do rowerowego po tylni błotnik, to po pierwsze (mocowany na sztycę podsiodłową), po gniazdo na licznik - koniec z żmudnym wyliczaniem kilometrów na google.maps i dętkę zapasową.
Z miłymi urozmaiceniami. Wyjazd do kliniki kardiologicznej w Tychach (rowerem-pociągiem, cudnym Flirt'em-rowerem) w celach konsultacji naukowych.
Ścieżki rowerowe w Tychach - super - przynajmniej te co widziałam. Tylko szkoda że tak padało...
Dzisiaj narwaniec dał mi w kość. Źle ustawiłam wczoraj wieczorem siodełko - za daleko wysunięte do tyłu i za nisko. W trakcie powrotu z pracy kręgosłup już dosłownie PĘKAŁ MI W SZWACH. Miałam serdecznie dosyć, modliłam się, żeby zsiąść już z tego roweru i moje modły zostały wysłuchane - jakieś 1,5 km przed domem złapałam gumę...
Przebijanie się przez całe Zabrze - najpierw M1 - wpłatomat mBanku nieczynny. Potem Lukas Bank - wpłatomat niedostępny dla mojej karty mBanku. Jedynym celem jaki mi się udało osiągnąć było zdobycie niezapominajek. Chociaż tyle ;) A teraz już tylko ciepły polarek, herbatka i "Łzy słońca" z Brucem "Boskim" Willisem. No może jeszcze siodełko podniosę w międzyczasie.