Tak jak sobie obiecałam, pojechałam poprawić fatalne wrażenia z
ostatniej wycieczki do Błędowa. Wsiadłam w dokładnie ten sam pociąg i pojechałam do Sławkowa. Pogoda miała być super - wysiadam na dworcu Katowice-Zawodzie celem przesiadki a tam IDENTYCZNE chmurzyska jak w zeszłym tygodniu. Zmroziło mnie do szpiku kości, przecież Błędów to nie szczyt himalajski żeby aż takie przeszkody - ale na szczęście z czasem okazało się chmurki były lokalne. No i dojechałam do tej mojej Pustyni Błędowskiej.
Przejechałam znów przez tą zjazdówkę którą się zachwycałam - na spokojniejszym odcinku wygląda ona tak:
Zjazdówka przed Laskami
© yoasia
potem tylko przejazd przez Laski - już w pełnym słońcu, trochę szlaku w lesie i mój cel - Pustynia Błędowska od strony zachodniej (zarośniętej). Główny szlak transpustynny żółty, którego się trzymałam był jedną wielką kupą żółtego sypkiego piachu więc starałam się jechać między drzewami - tam piasek był "nieco" przyjaźniejszy.
W sumie wgryzłam się w tą pustynię na 4 km wgłąb, zdobyłam mnóstwo nowych umiejętności techniki jazdy okupionych pakowaniem się w drzewa, niezliczoną ilością podpórek i jednym 100 %-wym uziemieniem (znaczy się zwaliłam się z rowerem na bok ;-) ) i dostałam gigantyczną lekcję pokory wobec Pustyni.
to zdjęcie w punkcie do którego dotarłam i zawróciłamW sercu Pustyni Błędowskiej
© yoasia
a tak wyglądał teren wokół głównego szlaku, po którym jechałamPepe na Pustyni
© yoasia
Pepe na pustyni
© yoasia
Nic więcej nie napiszę, bo był to dla mnie tak morderczy wysiłek, że nawet jak coś się działo po drodze, to nie pamiętam :D Po szczęśliwym wyjechaniu z powrotem, rozłożyłam mapkę, wytyczyłam drogę do miejscowości Chechło i z wizją obiadku popędziłam tamże.
Jadę, jadę, jadę, wjeżdżam czerwonym szlakiem w las i co widzę? Widzę że szlak jest miniaturką Pustyni Błędowskiej. Rączki mi opadły, kolanka się ugięły ale w głowie znów zawyła wizja tego obiadku więc wzięłam mapkę, wyliczyłam że ten odcinek ma raptem 2 km więc ruszyłam i wykorzystałam nowo zdobyte umiejętności.
I o ile Pustynia Błędowska rzuciła mnie na kolana, to ten szlak był miłym wyzwaniem i udało mi się przejechać przez niego naprawdę koncertowo.
Dojechałam do Chechła i tam była moja nagroda - odnalazłam przesympatyczną knajpkę z prześliczną fontanną
Fontanna knajpki w Chechle
© yoasia
z mocno zabudowanym drewnianym ogródkiem gdzie nie docierał ten nieszczęsny wiatr. Wypiłam wielki kubek gorącej herbatki, pożarłam wielki talerz zupki i wszystkie 4 kromki chlebka.
A to ja i Pepe - na pamiątkę mojej pierwszej Pustynnej Wyprawy.
Ja i mój rower
© yoasia