Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2009

Dystans całkowity:501.91 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:37:57
Średnia prędkość:13.23 km/h
Liczba aktywności:38
Średnio na aktywność:13.21 km i 0h 59m
Więcej statystyk

Do kina Roma

Sobota, 14 listopada 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Przyjemności
Niestety okazało się, iż nie dotarła szpula z filmem - poszłyśmy na kawę a potem koleżanka przyznała się, że wzięła ze sobą piersiówkę z winem więc poszłyśmy na spacer po mieście popijając owe wino ze ślicznej stalowej piersiówki, wzbudzając dużo uśmiechów u przechodniów i rozmawiając o tym i o owym.

Fotografowanie Zabrza

Sobota, 14 listopada 2009 · Komentarze(10)
Kategoria Moje Zabrze
Dzień wymarzony na robienie zdjęć i na rower. Jeździłam w samym polarku, obfotogorafowałam Mikulczyce, odkryłam na jednej z ulic kolegę z pracy - a co najważniejsze - znalazłam ten legendarny klub nocny "Czerwony Kapturek"!

Moje Zabrze - mapka google

Do Gliwic na kawę z kobitkami

Piątek, 13 listopada 2009 · Komentarze(21)
Kategoria Przyjemności
Przemiły wieczór poza jednym fatalnym wyborem - kawa z czekoladą - o mało mnie to nie zabiło - najpierw z kofeiny potem z pragnienia. Ale dojechałam, odstawiłam rower na tył domu i wparowałam do sklepu po 1,5 litra wody mineralnej. Siadłam na podwórku, golnęłam sobie i odzyskałam siły ;)

Do pracy - z pracy

Czwartek, 12 listopada 2009 · Komentarze(3)
Z pracy nie do domu a na Helenkę w celu załatwienia swoich bizniesow i powrót do domu. Miałam przyjemność jechać ścieżką rowerową Mikulczyce - Rokitnica - i daję jej 10 punktów - i trzymam kciuki coby pociągnęli ją aż do samej Helenki. Wracałam nią przed godziną 18, więc było już ciemno - i PIĘKNIE - niebo po lewej i prawej aż po horyzont, gdzieś w dali światełka Gliwic - nawet światełka blachosmrodów bardzo ładnie wyglądały m. drzewami. Naprawdę miło się jechało
PS> Podziękowania wielkie i ukłony dla mojego kolegi z pracy Krzysia za cudowne uzdrowienie przedniej lampki rowerowej.

Do Sosnowca

Sobota, 7 listopada 2009 · Komentarze(4)
Bardzo pechowy wyjazd. Zaczęło się ładnie, zdążyłam na pociąg, pozałatwiałam co trzeba na Sosnowcu i jechałam na masaż kręgosłupa wtedy - złapałam gumę (drzazgą po butelce od piwa). I wtedy zaczęło się pasmo nieszczęść

1. próbowałam naprawić dętkę na rześkim powietrzu - wyjątkowo nie mogłam znaleźć miejsca uszkodzenia - co trwało i trwało - w końcu znalazłam i zalepiłam (jedyną posiadaną łatką) wsiadłam na rower i powietrze poszło jak burza (potem się okazało, że zbyt szybko i niedokładnie przykleiłam łatkę). Więc ruszyłam z buta, ciągnąc mojego rumaka, kląc ile wlezie. Spóźniłam się 30 minut (masaż trwa 60)

Zawlokłam się z mym okulawionym rumakiem na dworzec i tam:
2. Chciałam coś zjeść i wpakowałam się do baru gdzie dostałam za 3.90 zł koszmarnego hotdoga - sama bułka, parówka i morze keczupu. I nic więcej.

3. Odwołany pociąg - okazało że z racji remontów pociąg jest za ponad godzinę - jedyne ławeczki na dworcu w ramach walki z bezdomnymi to te na peronach. Więc "Gazeta Wyborcza" w rękę i na peron. Czytało się fajnie, gazeta była ciekawa, tylko pod koniec trzęsło mnie z zimna jak wszyscy diabli.

Dojechałam do Zabrza o godzinie o której otwarty jest już tylko Real i Platan a tam:
4. W Platanie brak dętek z wentylem presta - ino auto i jakiś dunlop - więc znów wzięłam swojego okulawionego rumaka i poszliśmy razem już nie tylko w rześkim jesiennym powietrzu ale i w deszczu na Mikulczyce.