Do Gliwic na kawę z kobitkami

Piątek, 13 listopada 2009 · Komentarze(21)
Kategoria Przyjemności
Przemiły wieczór poza jednym fatalnym wyborem - kawa z czekoladą - o mało mnie to nie zabiło - najpierw z kofeiny potem z pragnienia. Ale dojechałam, odstawiłam rower na tył domu i wparowałam do sklepu po 1,5 litra wody mineralnej. Siadłam na podwórku, golnęłam sobie i odzyskałam siły ;)

Komentarze (21)

:)

yoasia 12:23 wtorek, 17 listopada 2009

hehehehe :) dzięki :)

siwy-zgr 12:16 wtorek, 17 listopada 2009

A więc jednak.... Tak właśnie myślałam :) Ale rozum to widzę, że i tak ci się udało na piękne oczy spod lady załatwić :)

yoasia 12:15 wtorek, 17 listopada 2009

Taaak...jak rozum dawali to ja w kolejce po wzrost stałem... za długo ;) 184 cm. Jak się dobrze wyśpię i wyprostuję to może nawet 185 ;)

siwy-zgr 12:12 wtorek, 17 listopada 2009

Fajny :) wygląda bardzo elegancko. A powiedz mi jedną rzecz - tak patrzę na rozmiary i proporcje obydwu rowerków - ty chyba jesteś dość wysokim mężczyzną, prawda?

yoasia 12:11 wtorek, 17 listopada 2009

Heh :) dobrze. W zasadzie to mogę go już teraz zaprezentować bo kiedyś na tej ramie/rowerze jeździłem i pewnie gdybym złożył jakąś maszynę to wyglądałaby podobnie :) Zdjęcie jest w moim profilu, dodałem nowy rower :)

siwy-zgr 11:49 wtorek, 17 listopada 2009

Szałowo, czy nie - koniecznie pokaż jak złożysz :)

yoasia 11:10 wtorek, 17 listopada 2009

Wiesz co, mam taką starą, grubą, stalową ramę i na niej coś poskładam. Wygląda mało interesująco, a i osprzęt nie będzie jakiś szałowy więc nie powinien stać się łupem złodziei.

siwy-zgr 11:09 wtorek, 17 listopada 2009

Hmmmmm, może tak być jak mówisz z tymi damkami ;)
To spróbuj sobie może na uczelnie taki złożyć - duża 19'' damka nie wygląda już tak strasznie "babsko" ;)

yoasia 09:43 wtorek, 17 listopada 2009

Znajomy miał podobną linką, może nieco cieńszą zapięty rower w C.H. w Łodzi. Miał na tyle dużo szczęścia, że gdy wracał do roweru z linki zostały już 3 stalowe niteczki. Koleś ciął sobie elegancko linkę nożycami do metalu i nikt na niego uwagi nie zwracał. Kolega podarował mu radosnego kopniaka, przycisnął do ziemi i poprosił żeby ktoś wezwał policję.Okazało się, że kolo był już notowany. Potem rozprawa w sądzie itp. itd. Jakby nie zdążył to byłby to już jego drugi skradziony rower bo jeden mu właśnie spod uczelni ukradli :)

PS.Może damek tak nie kradną ;) Wiesz, ciężej to potem sprzedać ;P

siwy-zgr 09:39 wtorek, 17 listopada 2009

Wiesz co - mój rower to chyba jest w czepku urodzony, bo nikt mi nawet pod hipermarketem lampek nigdy nie ukradł (nawet wtedy jak dało się je jeszcze wysuwać - dla drobnego wyjaśnienia połamały się potem plastikowe zaczepy i teraz już są na stałe)
A jak byłam w Tatrach - to dojeżdżałam do szlaku, zostawiałam go przypiętego przy takim drewnianym parkowym płocie i zawsze jak wieczorem wracałam to na mnie czekał...
Moje zapięcie to linka 1.8 - dokładnie taką (w postaci takiej jak na zdjęciu spełnia dodatkowo funkcję narzędzia samoobrony - ogólnie jest ciężka, a ta główką zapięcia to można głowę komuś rozwalić - albo sobie jak odepniesz i nieopatrznie puścisz ;) )
http://www.rowerowy.com/akcesoria/zapiecia_rowerowe/kryptoflex

Albo faktycznie "prawdziwy mężczyzna" i się złodzieje boją ;)

yoasia 09:33 wtorek, 17 listopada 2009

Nie, nigdy nie byłem w Katowicach, ale zacząłem klikać na zdjęcia z linku wiki mapii, który dałaś i trafiłem na taką uliczkę :)
PS.Nie znam się do końca na łańcuchach,ale chyba sama grubość nie wystarczy. Muszą być hartowane i z odpowiednich materiałów żeby stanowiły jakiś opór dla złodzieja. Podobnie z kłódką. W każdym razie często jest tak,że jak ktoś nie może ukraść całego roweru to ukradnie np. koło albo coś popsuje ze złości...Ludzie są okropni,a my żyjemy w dżungli :)

siwy-zgr 09:24 wtorek, 17 listopada 2009

Oooo - znasz widzę troszkę Katowice - bywasz tu?
Stawowa to taka malutka "perełka" wśród tych uliczek.

A co do tych zapięć "warszawskich" - to nie zawsze są takie markowe łańcuchy za 4-stówy - tylko po prostu kawał potężnego łańcucha ,bez żadnej osłonki plus pożądna kłódka a'la Gerda.

yoasia 09:20 wtorek, 17 listopada 2009

Pewnie tak, ale taki konkretny łańcuch kosztuje ze 4 stówy.Wiem, ze w porównaniu do wartości (autentycznej i emocjonalnej) roweru to niewiele, ale za 4 stówy to wolę amortyzator wymienić :) albo inną część :) Do jeżdżenia na uczelnię muszę sobie starą kozę złożyć z części walających się po piwnicy.

Pietryna ładniejsza bo ruch samochodowy ograniczony, wyłożona kostką brukową no i multum markowych sklepów, pubów itp. Bardziej kolorowo jest :) Przez to mało "starodawnie" tylko bardziej komercyjnie...Zależy co kto lubi. Pietryna wygląda chyba podobnie do "Waszej" ulicy Stawowej.

A przystanek faktycznie wygląda jak jakiś market rodem ze wschodu :)

siwy-zgr 09:10 wtorek, 17 listopada 2009

Oj, te nieszczęsne pętle na peryferiach miast u nas też są BARDZO "klimatyczne"

To mini-centrum handlowe to taki nasz powiew egzotyki - przypomina z zewnątrz koreański bazar...
Przystanek:
http://www.aledom.com/pliki/Image/wgn_nieruchomosci_katowice_piotra_skargi_6.jpg
http://wikimapia.org/2073520/pl/Przystanek-autobusowy-Katowice-Piotra-Skargi

Okolice przystanku - czyli zabytkowa część Katowic - przypuszczam że łódzka Piotrkowska jest 10 razy ładniejsza...
http://static.panoramio.com/photos/original/3276834.jpg

A co do znikających rowerów - no u nas ogólnie to nie ma tego problemu jakoś - na Śląsku rower ("koło") ogólnie chyba cieszy się dużym szacunkiem.
Ale w Warszawie chyba jest podobny problem (bywam tam czasem z pracy)- rowerzyści b. często jeżdżą nie z takimi normalnymi zapięciami typu "inka", tylko autentycznymi grubymi łańcuchami... Może to jest sposób na zostawianie roweru pod uczelnią? :)

yoasia 09:02 wtorek, 17 listopada 2009

hehehe :) zbudowałem sobie jakieś wyobrażenie tego przystanku z mini-centrum handlowym...nie wiem czy prawidłowe, ale na pewno śmieszne ;)
PS.Ja tez mam ciężkie życie z dojazdami bo jeżdżę w weekendy, a jak wiadomo wtedy autobusy i tramwaje jeżdżą rzadziej. Jest taka stacja-zajezdnia tramwajowa pod Zgierzem i dużo tramwajów dojeżdża tylko tam,nie jadąc do samego Zgierza.Często,gęsto dojeżdżam tam i czekam na ten jeden, który faktycznie dowiezie mnie do cetrum mojego miasta,gdzie będę mógł złapać autobus.
Z dojeżdżaniem rowerem jest tylko ten kłopot, że tą trasę znam już jak własną kieszeń i prawdę powiedziawszy bardzo mi się znudziła :/
No i rowerem jeżdżę rzadko bo nie ma go gdzie zostawić na uczelni,a ze stojaka przy wydziale rowery znikają jak króliki w kapeluszu iluzjonisty :)

siwy-zgr 08:35 wtorek, 17 listopada 2009

Plus to wystawanie na przystankach i ciężkie emocje jak się jeden autobus ma spóźnić na drugi. Plus wiszenie jak orangutan na wszelakich rurkach. No - a zima jeszcze dochodzi niemiłosierna różnica temperatur między dworem a zatłoczonym autobusem :)

Zanim na stałe przeprowadziłam się do Zabrza, przez pół roku dojeżdżałam do pracy autobusami - z Sosnowca do Zabrza: 3 autobusy, 1,5 godziny w jedna stronę, 2 godziny popołudniu z powrotem :) W Zabrzu chociaż zimą stawiają na przystankach takie wielkie kosze z żarzącym się węglem - ale "centralny" przystanek w Katowicach to obraz nędzy, zimna i szarości i ryczących na całego kobitek z podrzędnych reklam ( mini-centrum handlowe przy którym jest szereg przystanków uruchomiło na zewnątrz głośniki). Matko, żebyś ty to słyszał :D - reklamy były naprawdę niezbyt wymyślne i polegały tylko na tym że kobitki krzyczały "oooch" i "aaaach" a czasem nawet trafiały się fragmenty śpiewane....

Oj tak, rower jest zdecydowanie przyjemniejszy...

yoasia 08:30 wtorek, 17 listopada 2009

Znam ten ból :) Rowerem na uczelnię mogę dojechać szybciej niż autobusem+tramwajem. No i na pewno taniej oraz przyjemniej :)

siwy-zgr 07:46 wtorek, 17 listopada 2009

I jeszcze 3-ci że dopiero robię prawo jazdy i 4-ty no że fajnie tak sobie wsiąść na ten rower i wypłynąć w siną dal :)

yoasia 22:55 poniedziałek, 16 listopada 2009

Kryją się tak naprawdę za tym 2 prozaiczne powody:
- jak sobie kupiłam tą piankę nurkową, to mnie już na jeżdżenie autobusem nie stać :)
- a nawet jakby mnie było stać to jakbym miała jeździć tymi dwoma autobusami okrężną drogą do pracy.... pociąć by się można było...

yoasia 22:43 poniedziałek, 16 listopada 2009

Niezły wynik - 250 km w połowie listopada :) Chyba nadrabiasz za co bardziej leniwych bikestatowiczów np. mnie ;) Pozdro :)

siwy-zgr 21:19 piątek, 13 listopada 2009
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wczyc

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]