Podsumowanie roku 2012
Wszystkie kilometry: 3002.05 km
Czas na rowerze: 314:30
Wycieczek: 174
Z tego co obiecałam sobie na rok 2012 to...
- pojechać na rowerowe wakacje w Góry Sowie - tak na tydzień - zdecydowanie mogę powiedzieć, że się udało. Nie były to co prawda Góry Sowie ale na prawie cały tydzień pojechałam w baaardzo pagórzaste województwo kieleckie do Suchedniowa (wakacje 2012).
Wakacje w Kieleckim© yoasia
Będę wspominać do końca życia chyba - bo wyszły mi rewelacyjnie. I naprawdę, jeśli ktoś ma ochotę czasem pojechać samemu na wakacje, ale ma obawy, że będzie nudno, że sam - nie ma po co. Przekonałam się, że jak człowiek jedzie sam, to WSZYSCY go zagadują i jest naprawdę fajnie :) I ta 100% wolność...
- doremontować Peugeota - zaopatrzyć go w nowe koła i oponki w jaskrawo zielonym kolorze (do kontrastu z ramą) a siebie w czerwone tenisówki (do koloru z kurteczką) i polansikować się po mieście w sezonie wiosenno-letnim :) - nooo Peugeot dostał i nowe kółka i kapitalne (nie tylko w sensie wyglądu) oponki Vittoria; ja niestety tenisówek nie dorwałam - kto by pomyślał, że będzie problem kupić czerwone tenisówki - a jednak.
- zmienić pracę i miejsce zamieszkania - na jakąś lepiej płatną pracę i na jakieś miłe małe mieszkanko w centrum miasta - przyznam że mam już troszkę dość dekadencji mojej ulicy - udało się ale skutki nie do końca takie jak myślałam. Mieszkam teraz w przepięknej kawalerce gdzie prawie nie ma mebli, nie muszę sprzątać przepastnych regałów, odkurzać hektarów wykładzin - jest ekstra. Jakoś tak jednak wyszło że bardzo się zdążyłam z tą dekadencją mojej ulicy zaprzyjaźnić i bardzo mi ich tutaj brakuje (tutaj same Matki Polki i starsze panie, że tak ładnie powiem). A w ostatniej pracy (zmieniałam aż 2 razy) jestem zajeżdżana jak koń wyścigowy (a konie wyścigowe nie żyją długo)
- no i żeby w tym roku być po prostu dziewczyną na rowerze a nie hipermarketową TIRówką ani sfustrowanym pracownikiem ani sfrustrowaną panną "na poszukiwaniach" - nie udało się - nie wiedzieć jakim cudem przewinęło mi się aż 3 chłopów w tym 2-óch w typie katastroficznego tajfuna. Na szczęście przyszli i odeszli... Ale fortuny na zakupach nie straciłam :) Jakoś tak jednak magia małego rowerowego plecaczka dobrze działa i ani razu nie miałam w rękach tego koszmarnego wózka tylko zawsze hasałam sobie jak źrebaczek z małym koszyczkiem pomiędzy biednymi (i chyba trochę wkurzonymi ;) ) TIRówkami.
A z rzeczy niezaplanowanych
- wystartowałam w wyścigach rowerowych - wogóle tego nie planowałam, ja nie wiem nawet jak to wyszło. Pierwszy to był taki spokojniutki 11-km (3x3,5) wyścig MTB po lesie w Gliwicach, drugi to hardcore w Tarnowskich Górach który ledwie przeżyłam (tutaj powyścigowe zdjęcia z trasy) a trzeci to 40 km wyścig MTB cyklu Skandia Lang Maraton, nieco się zmęczyłam, ale miałam gigantyczną satysfakcję.
Skanda Maraton DG© SKTeam
- kupiłam pedały i butki SPD - tydzień przed wakacjami wpadłam do mojego rowerowego i wyjechałam w pedałach SPD i bardzo fajnych butkach (z podeszwą - "skorupą"). Pierwszy raz wywaliłam się już na placyku treningowym przed sklepem. Potem jeszcze trochę tego było, ale nie żałuję, rewelacyjne jeżdżenie
_____________________________________________________________________
A jeśli chodzi o rok 2013 noooo toooo.....
- przejechać 9 tys. km - w tym roku odpoczęłam sobie (za)baaaaaardzo. 10 tys. to było wogóle super, ale niestety dojazdy do K-c zjadają mi dużo czasu, a 9 to też ładna liczba. No więc niestety w tym roku też nie dam rady wyjść za mąż. Ojej.... jaka szkoda...
ojej..... :D :D :D
- zaliczyć 9 maratonków (6 XC i 3 MTB) - po Tarnowskich Górach mam troszkę gęsią skórkę i łatwo mi nie będzie, ale bardzo bym chciała, bo jest to jednak troszkę inne jeżdżenie...
- zmienić jeszcze raz pracę (i to na taką najdalej w Gliwicach/Rudzie Śląskiej), bo koniem wyścigowym to ja chcę być tylko na rowerze.
- wakacje - 2 tyg. takie jak w zeszłym roku - 1-wszy tydzień gdzieś już w górach (chciałabym w okolice Sudetów) a drugi - w tym samym ośrodku w kieleckim (chcę tam zdobyć Łysą Górę i popływać kajakiem po jeziorku)
- rower Full-Suspension piszę to, choć nie przypuszczam żeby udało mi się znaleźć pieniążki na niego w przyszłym roku, ale jak w ogóle nie pomarzę, to się nie spełni na pewno a tak to może jakimś cudem...
A na koniec - chciałam życzyć wszystkim
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM BIKE-ROKU
Najepszego!© www.missionbicycle.com