Moje pierwsze 1000 kilometrów tego roku - jestem z siebie bardzo dumna :)
A ogólnie to do pracy - z pracy a w międzyczasie do Lidla wymienić bluzeczkę na S-kę. I mimo, że miałam dzisiaj w pracy zebranie, gdzie dyrektorzy rzucali w stronę naszego działu uwagi o tym że "trzeba może nas rozwiązać" i żebyśmy określili termin zrobienia systemu "który albo dotrzymamy albo nas zwolnią", to mimo wszystko... Zrobiłam już tysiąc kilometrów i mam ekstra bluzeczkę. A czy w przyszłym roku będę pracować tu czy w innym mieście to dla mnie dzisiaj sprawa drugorzędna.
Z pracy - troszkę dookoła koło Maciejowa. W sumie dzień małych przyjemności - nauczyłam się już trochę podnosić przednie koło do góry i odkrywałam w sobie duszę dresika słuchając dyskotekowych hiciorów w RMF MAXX :)
Do pracy autobusem (mimo że mam teoretycznie 2 rowery ;) ). Z pracy już rowerem i do dentysty. A po drodze pod komisariatem ujrzałam takie 2 naprawdę przepiękne..
Znów w pracy mnie diabli wzięli, bo moja firma alias "biuro wycieczek zagranicznych dla dyrekcji" każe mi się prosić o głupie krzesła do pokoju. I zatęskniłam baaardzo za faktem posiadania motocykla. Ubrałabym sobie kask (mam już swój :)
wsiadłabym na motocykl i miałabym wszystko GDZIEŚ.
Wiem na jakim osiedlu mieszka mój dyrektor i przejechałabym się tam pomiędzy domkami parę razy z wielkim rykiem na tylnim kole :D
Przyjechałam Pepe, zostawiłam go w pracy i potuptałam do centrum gdzie miałam odebrać Peugeot'a. A w serwisie jedno wielkie BUUUUUUUUUUU - Peugeot rozkręcony, części które wybraliśmy nie do końca do siebie pasują :P i trzeba czekać tydzień na nowe. Co oznacza cały tydzień na hummer'owatym Pepe. Coś mi się wydaje, że wykorzystam ten tydzień na wiosenne porządki...
Na pocieszenie zmieniłam sobie awatara - jestem od dłuższego czasu szatynką, troszeńkę nieadekwatny ;)