Lasy Błędowskie

Niedziela, 1 maja 2011 · Komentarze(0)
Ooooj - trudna wycieczka.
Wsiadłam z rowerem do pociągu do Sławkowa celem dojechania do Pustyni Błędowskiej i przebycia jej (jakkolwiek się da - na siodełku czy obok) żółtym "Szlakiem Transpustynnym".

Wysiadłam w Sławkowie i zaczęłam przemierzać wsie w kierunku północnym - za niejaką Krzykawą wpadłam w las - no a tam CUDO. Po prostu CUDO - piękna ścieżka "zjazdowa" - nie krótka (ok 1,5 km), szeroka na kilka metrów ale bardzo kręta, cały czas w dół, gdzieniegdzie z przeszkodami - kamienie, korzenie, rower, piach. Zapięłam kask i hejaaa - naprawdę radziłam sobie całkiem, całkiem :). Jedyne co mnie stresowało to te konkretne burzowe pomruki nad głową - ale jak to mówią "z dużej chmury mały deszcz" no i do drzew się nie przytulałam...

Wypadłam w Laskach, ostatnia wieś przed Lasem Błędowskim i Pustynią i wtedy...
No i wtedy lunęło. I to jak. Pierwsze pół godziny spędziłam pod daszkiem sklepu.

Następne 20 minut wciąż tak samo ulewnego deszczu na przystanku autobusowym. Poznałam 2 miejscowych artystów i uroczego pieska ślepego na jedno oczko. Piesek był nieufny ale dał się pogłaskać, pierwszy - bardzo szarmancki artysta - rozmawiał ze mną zwracając się per "dziewczyno, słoneczko, maleństwo" a drugi odchodząc westchnął teatralnie "Serduszko, gdybyś była starsza..."
Laski © yoasia

Gdy już już miał przyjechać autobus - obejrzałam niebo nagle wstąpiła we mnie nadzieja - że może to tylko tutaj tak pada a 2 km dalej będą tylko chmurki. Zacisnęłam zęby i ruszyłam w stronę Lasu Błędowskiego (za nim były 2 miejscowości i na końcu Łazy z Dworcem PKP).
Nie był to dobry pomysł. Badało cały czas, wszędzie gdzie byłam, droga przez las zamieniła się w gigantyczne kałużowisko - omijałam te kałuże ale tylko dlatego żeby mieć jakieś zajęcie i nie myśleć o tym co mi pada na łeb, bo i tak byłam ubłocona i przemoczona po uszy. Kask tylko miałam czysty...
Pozytywną rzeczą było to, że nie pobłądziłam i zajechałam na dworzec bez zbędnych opóźnień. Po drodze spotkałam grupę równie ubłoconych jak ja aut terenowych z wielkimi naklejkami "Off-road", poczułam małe braterstwo i nastrój mi się poprawił. Na samym dworcu spotkałam innych przemoczonych i zmarzniętych rowerzystów to mi jeszcze raźniej zrobiło.
Łazy - dworzec PKP © yoasia

Za Katowicami niestety już się dosłownie telepałam z zimna, w pociągu pokłóciłam się z wstawionym gnojkiem który na cały przedział ryczał (niby rozmawiając z innym "poszkodowanym przez życie") że "kobiety ku**a lecą na kasę" i "cwane są".

I mam bardzo silną motywację, żeby w przyszły weekend, jak już będzie ładna pogoda i teren powysycha wrócić tam i zatrzeć te fatalne wrażenia.

Do kina

Piątek, 29 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Przyjemności
Z Sabiną na film Między światami.

Między światami © www.filmweb.pl


Myślałam (i Sabina też) że będzie to taki dramat coś a'la Inni a okazało się być klasycznym dramatem psychologicznym "jak sobie poradzić po stracie dziecka". Ładnie zagrane, nie powiem, acz wyjątkowo ckliwe. A główna bohaterka - nie wiem dlaczego - przez pierwszą połowę filmu budziła we mnie taką antypatię, że się autentycznie skręcałam w fotelu.

Potem polazłyśmy na niecałą godzinkę do mekki wędrowców czyli stację BP na coś do picia i jedzenia, następną "niecałą godzinkę" przegadałyśmy na chodniku przed kinem - i zjechałam do domu o pierwszej w nocy. Akurat żeby zgarnąć kota z dworu (włóczy mi się zwierze po nocach masakrycznie - w tym miesiącu już 2 razy musiał nocować na dworze).

Do pracy - z pracy

Piątek, 29 kwietnia 2011 · Komentarze(5)
a po drodze - do fryzjera. Fryzjerka zafundowała mi kilkudniową życiową odmiane - mam prościutkie włosy :D W ruch poszło wszystko - specjalna szczotka, suszarka, klamerki, prostownica i są tak prościusieńkie że przez cały dzień nie mogłam się napatrzeć.

Ku pamięci do oglądania za 20 lat ;)
Rowerowa wyprawa... do fryzjera © yoasia


A te prawie 20 km (mimo że fryzjer jest w centrum) to przez DTŚ-kę. Chciałam pojechać tak jak kiedyś jechałam (bardzo dawne kiedyś) i przez 2 ulice za 3-go Maja jeszcze się zgadzało a potem nagle zamiast domów zobaczyłam wielkie długie bydlę i wtedy się zaczęło. Jedynym skupiskiem ludności były garaże - na szczęście spotkałam tam kogoś majstrującego przy samochodzie. Do ulicy Wolności? Prościutko - przejdzie Pani pod tamtymi rurami... gdy spojrzałam w "tamtą" stronę faktycznie były rury, była ścieżka i był biegający wolno autentyczny, wielki samiec gatunku kozioł wpatrzony we mnie z baardzo dorodnymi rogami. Zdołałam tylko wykrztusić "czy to koło tych kózek?" - otrzymałam odpowiedź, że tak. Wbiłam w kozła spojrzenie "wiesz stary, ja tam do ciebie nic nie mam" i chyba zadziałało, bo kozioł gdy się zbliżyłam zaczął.... autentycznie zaganiać kury za ogrodzenie - szedł za nimi i popychał je łbem :D

Minęliśmy się, ja z wrażenia jeszcze potem pobłądziłam nieco (ulicą Wolności zamiast w stronę centrum pojechałam w stronę Rudy Śląskiej) - ale w końcu trafiłam.



A z fryzjerką rozmawiałyśmy o ślubie Wiliama i Kate Middleton - o czym innym by dzisiaj można było ;)

Do pracy i z pracy - przez Gliwice

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · Komentarze(5)
Pojechałam przez sklep motocyklowy z zamiarem kupienia takiej szpanerskiej czarnej bandanki. Niestety wyszłam zupełnie z czym innym niż chciałam, trochę się poboczyłam, ale w sumie rzecz super jest no i - choć nie wygląda, to jakby nie było - motocyklowa :)

Potem pojechałam do Meridy gdzie przymierzyłam kaski i kupiłam super niebieściutkie rękawiczki z wierzchem z cieniutkiej lycry i skórą z pianką żelową od spodu.
Zdobycze z wyprawy rowerowej © yoasia

Potem pojechałam w stronę Forum, WRÓCIŁAM SIĘ DO MERIDY po mój licznik zostawiony na ladzie i ostatecznie wróciłam do Zabrza.

A po drodze w Gliwicach...
... wpadła mi w oko przeurocza fontanna - uwielbiam ją.
Gliwickie satyrki - a tak naprawdę fauny © yoasia


oraz ujrzany przy przypinaniu roweru pod McDonaldem smutny akcent - przykład paskudnego złodziejstwa a także i smutnej beztroski no i pewnie też społecznej znieczulicy, bo ludzi było mnóstwo.
Linka była na tyle długa, że spokojnie mogła sięgnąć ramy, były godziny szczytu, więc na pewno duuużo osób to widziało.
Złodziejstwo, beztroska i znieczulica © yoasia

A wracając do właścicieli przypinających w Polsce rowery za samo kółko.
Kiedyś po Lidlem nawiązałam krótką rozmowę...
Pan zagadał do mnie, że rower super sprawa - tylko szkoda że tak kradną. Ja na to, że niestety tak - też mi rower skradziono - a on mi na to że jemu 5. Wtedy włos mi się zjeżył i pomyślałam - Boże jaka bandycka jest ta rzeczywistość - i wtedy zobaczyłam jego rower (trekking marki Kross - może starszy model - ale nie byle co, z zaciskami na kołach) przypięty właśnie jak powyżej...

Wielkanoc

Niedziela, 24 kwietnia 2011 · Komentarze(0)


Z psiakiem do rodziców na Wielkanocne Śniadanie (przepyszne), wielkanocne ciasto i kawę, super film (Złoty Kompas).
Odwiedziłam też koleżankę co na codzień siedzi w Irlandii.

Czyli same Wielkanocne Przyjemności

Pustynia Błędowska

Sobota, 23 kwietnia 2011 · Komentarze(6)
Pustynia Błędowska odrobiną pięknych lasów Jury oraz kupę drobnych miejscowości.

A to wszystko z Kosmą i Grześkiem (vel Olo):
Towarzysze © yoasia


Najwięcej radości miałam z Pustyni Błędowskiej. Jednym z moich marzeń na ten rok jest wziąć udział w rajdzie rowerowym na tutejszej imprezie "Pustynne Miraże", więc ucieszyłam się strasznie, że mogę wypróbować Pepe w warunkach iście Dakarowych. Na początku było super - zjechałam ze skarpy, ślizgam się z rozpędu po tym piaseczku. Niestety, gdy rozpęd mi się już skończył, okazało się że mimo moich 2,25" w oponkach - nie potrafię ruszyć NI CHOLERY. Po 10 próbach zawróciłam i postanowiłam koniecznie wynaleźć/wypytać u organizatorów DOKŁADNĄ trasę tego rajdu. Bo jakby co, to będę musiała tam znów pojechać i POWAŻNIE poćwiczyć...

Na pamiątkę Pepe w roli pustynnego crossa ;):
Pepe jako pustynny cross © yoasia


    oraz Kosma i Olo jak dwójka pustynnych wędrowców:
Pustynni wędrowcy © yoasia

Jak spojrzałam na to zdjęcie no to od razu mi stanął przed oczami film Piano Bar. Jak Boga kocham, wyglądają jak żywcem wyjęci (dla porównania oryginał - Patricia Kaas i Jeremy Irons)

źródło: galeria na filmweb.pl

Po wyjechaniu z Pustyni pojechaliśmy troszkę asfaltkiem a potem zagłębiliśmy się w las, gdzie w głębi był mały wąwóz a w nim śliczne jeziorko. Wyszalałam się trochę na brzegu łącznie z przejazdem po wodzie - naprawdę krzyczałam na głos z radości jak bryzgałam przez tą płyciznę :D

Ogólnie wyjechaliśmy z Ząbkowic bardzo wcześnie - ok. 8 rano więc ludzi ani widu ani słychu. Ale po 11-stej (pewnie po godzinach chrzszenia święconek) zaczęli wychodzić na łono natury. Przede wszystkim chłopcy... I to jacy....

Chłopiec z aparatem © yoasia


Chłopcy nad jeziorkiem © yoasia


Chłopcy na Pustyni Błędowskiej © yoasia


Chłopiec nad zalewem w Łośniu © yoasia


Pomnik Żołnierzy © kosma100

Przystojni, silni radzieccy chłopcy

I mapka na pamiątkę
.

A tak wyglądam jak robię zdjęcia te wszystkie ;)
Ja - dzięki uprzejmości Ola © olo81

Wieczorkiem do Chudowa

Piątek, 22 kwietnia 2011 · Komentarze(2)
Z moją koleżanką od łajdaczenia się Sabiną. Przyjechałyśmy, zasiadłyśmy na ławce pod Oberżą św. Jerzego wypiłyśmy zacny trunek i pogadałyśmy ile wlezie.

Moja koleżanka Sabina © yoasia


A to śliczne zdjęcie autostrady zrobił mój aparat.
Autostrada A4 nocą © yoasia

Nie będę pisać że ja - ja tylko położyłam go na barierce, nacisnęłam potrzymałam 15 sekund (odliczające się na ekranie). Potem poczekałam następne 15 sekund i nie wierzyłam własnym oczom :)