Do pracy - z pracy
Piątek, 29 kwietnia 2011
· Komentarze(5)
Kategoria Życie.... (praca, zakupy)
a po drodze - do fryzjera. Fryzjerka zafundowała mi kilkudniową życiową odmiane - mam prościutkie włosy :D W ruch poszło wszystko - specjalna szczotka, suszarka, klamerki, prostownica i są tak prościusieńkie że przez cały dzień nie mogłam się napatrzeć.
Ku pamięci do oglądania za 20 lat ;)
A te prawie 20 km (mimo że fryzjer jest w centrum) to przez DTŚ-kę. Chciałam pojechać tak jak kiedyś jechałam (bardzo dawne kiedyś) i przez 2 ulice za 3-go Maja jeszcze się zgadzało a potem nagle zamiast domów zobaczyłam wielkie długie bydlę i wtedy się zaczęło. Jedynym skupiskiem ludności były garaże - na szczęście spotkałam tam kogoś majstrującego przy samochodzie. Do ulicy Wolności? Prościutko - przejdzie Pani pod tamtymi rurami... gdy spojrzałam w "tamtą" stronę faktycznie były rury, była ścieżka i był biegający wolno autentyczny, wielki samiec gatunku kozioł wpatrzony we mnie z baardzo dorodnymi rogami. Zdołałam tylko wykrztusić "czy to koło tych kózek?" - otrzymałam odpowiedź, że tak. Wbiłam w kozła spojrzenie "wiesz stary, ja tam do ciebie nic nie mam" i chyba zadziałało, bo kozioł gdy się zbliżyłam zaczął.... autentycznie zaganiać kury za ogrodzenie - szedł za nimi i popychał je łbem :D
Minęliśmy się, ja z wrażenia jeszcze potem pobłądziłam nieco (ulicą Wolności zamiast w stronę centrum pojechałam w stronę Rudy Śląskiej) - ale w końcu trafiłam.
A z fryzjerką rozmawiałyśmy o ślubie Wiliama i Kate Middleton - o czym innym by dzisiaj można było ;)
Ku pamięci do oglądania za 20 lat ;)
Rowerowa wyprawa... do fryzjera© yoasia
A te prawie 20 km (mimo że fryzjer jest w centrum) to przez DTŚ-kę. Chciałam pojechać tak jak kiedyś jechałam (bardzo dawne kiedyś) i przez 2 ulice za 3-go Maja jeszcze się zgadzało a potem nagle zamiast domów zobaczyłam wielkie długie bydlę i wtedy się zaczęło. Jedynym skupiskiem ludności były garaże - na szczęście spotkałam tam kogoś majstrującego przy samochodzie. Do ulicy Wolności? Prościutko - przejdzie Pani pod tamtymi rurami... gdy spojrzałam w "tamtą" stronę faktycznie były rury, była ścieżka i był biegający wolno autentyczny, wielki samiec gatunku kozioł wpatrzony we mnie z baardzo dorodnymi rogami. Zdołałam tylko wykrztusić "czy to koło tych kózek?" - otrzymałam odpowiedź, że tak. Wbiłam w kozła spojrzenie "wiesz stary, ja tam do ciebie nic nie mam" i chyba zadziałało, bo kozioł gdy się zbliżyłam zaczął.... autentycznie zaganiać kury za ogrodzenie - szedł za nimi i popychał je łbem :D
Minęliśmy się, ja z wrażenia jeszcze potem pobłądziłam nieco (ulicą Wolności zamiast w stronę centrum pojechałam w stronę Rudy Śląskiej) - ale w końcu trafiłam.
A z fryzjerką rozmawiałyśmy o ślubie Wiliama i Kate Middleton - o czym innym by dzisiaj można było ;)