Od jakichś 4 dni na mojej ulicy miauczy wieczorami mały dziki kotek. Żal mi go było strasznie, na dodatek mam miękkie serce i twardą pupę, więc już wczorajszego dnia, kiedy kotek zaklinował się na wysokiej tuji przy płocie zgarnęłam go silny strażackim ruchem i zaniosłam do domu. Niestety potem go wypuściłam i kotek nie wrócił. Żal mi się zrobiło, aż do dzisiejszego ranka kiedy wychodząc z pracy znów usłyszałam to "Miau miau" - tym razem dochodzące z wielkiego orzecha sąsiada. Pędem napisałam sąsiadowi kartkę i poleciałam do pracy.
Od tego myślenia o kociaku zapomniałam, iż o 12-stej miałam stawić się na przesłuchanie (na szczęście jako świadek) w samym Urzędzie Skarbowym. Na szczęście obyło się bez kar porządkowych - z pracy popędziłam do domu sciągnąć kociaka z drzewa - kociak znalazł się ale za kolejnym płotem u sąsiadki. Potem pędem do Sosnowca do rzeczonej Skarbówki, potem z powrotem i pędem do weterynarza. Kociak okazał się być kocurkiem (widać po wyrazie twarzy ewidentnie ;) ) I na koniec pędem po żwirek i żarcie.
... to się ma w nogach czyli do pracy po zostawionego pendrive'a z tłumaczeniem. Ale mimo że go tak bohatersko, w 30 stopniowym upale przywiozłam, to i tak nie zrobiłam NIC a NIC z powodu....
Moja Hiszpania dzisiaj WYGRAŁA !!! ______________________________________
Si no tienes en la cabeza, tienes en los piernos viaje a trabajo por pendrive con translación. Sino pero yo traje este pendrive heroico en un calor de 30°, no hice NADA por que... Mi España GANADA hoy !!!