Dzień w którym w moim domu pojawił się kot
Poniedziałek, 5 lipca 2010
· Komentarze(5)
Kategoria Życie.... (praca, zakupy)
Od jakichś 4 dni na mojej ulicy miauczy wieczorami mały dziki kotek. Żal mi go było strasznie, na dodatek mam miękkie serce i twardą pupę, więc już wczorajszego dnia, kiedy kotek zaklinował się na wysokiej tuji przy płocie zgarnęłam go silny strażackim ruchem i zaniosłam do domu. Niestety potem go wypuściłam i kotek nie wrócił. Żal mi się zrobiło, aż do dzisiejszego ranka kiedy wychodząc z pracy znów usłyszałam to "Miau miau" - tym razem dochodzące z wielkiego orzecha sąsiada. Pędem napisałam sąsiadowi kartkę i poleciałam do pracy.
Od tego myślenia o kociaku zapomniałam, iż o 12-stej miałam stawić się na przesłuchanie (na szczęście jako świadek) w samym Urzędzie Skarbowym. Na szczęście obyło się bez kar porządkowych - z pracy popędziłam do domu sciągnąć kociaka z drzewa - kociak znalazł się ale za kolejnym płotem u sąsiadki.
Potem pędem do Sosnowca do rzeczonej Skarbówki, potem z powrotem i pędem do weterynarza. Kociak okazał się być kocurkiem (widać po wyrazie twarzy ewidentnie ;) ) I na koniec pędem po żwirek i żarcie.
No i mam już nie tylko psa ale i kota.
Kociak został ochrzczony jako Casillas. Jakże by mógł być inaczej ;)
Od tego myślenia o kociaku zapomniałam, iż o 12-stej miałam stawić się na przesłuchanie (na szczęście jako świadek) w samym Urzędzie Skarbowym. Na szczęście obyło się bez kar porządkowych - z pracy popędziłam do domu sciągnąć kociaka z drzewa - kociak znalazł się ale za kolejnym płotem u sąsiadki.
Potem pędem do Sosnowca do rzeczonej Skarbówki, potem z powrotem i pędem do weterynarza. Kociak okazał się być kocurkiem (widać po wyrazie twarzy ewidentnie ;) ) I na koniec pędem po żwirek i żarcie.
No i mam już nie tylko psa ale i kota.
Cel moich poniedziałkowych podróży© yoasia
Kociak został ochrzczony jako Casillas. Jakże by mógł być inaczej ;)