W TOTALNYM DESZCZU. Po 10 minutach było mi tak wszystko jedno, że gdy dojechałam do Kauflanda - zaparkowałam rower i 100%-wo mokra, z wodą cieknącą z włosów po twarzy zrobiłam zakupy. Tylko przy półkach-lodówkach było mi cholernie zimno...
A dzisiaj wyjątkowo potrzebny był mi urlop. A jako że mimo tego miałam artykuł naukowy na głowie, więc wzięłam mojego psa i pokazałam mu gdzie pracuje ;)
Jako że czwartkowe prześwietlenie nie wykazało żadnych pęknięć - odebrałam dzisiaj ten mój cholerny rower z serwisu i wsiadłam na niego. Powolutku, powolutku i w ulewnym deszczu do fryzjera i potem do domu.