Tak można by w skrócie to powiedzieć. Po pierwsze, musiałam odebrać z sekretariatu (z pracy, Centrum) pożyczoną koleżance Politykę, bez której NIE wyobrażam sobie urlopu.
Po drugie musiałam się ustrzec procesu sądowego ze strony biblioteki w Zabrzu. Czyli oddać książki aż na Rokitnicy.
Po trzecie, musiałam pojechać jeszcze do M1 po zaopatrzenie (Mikulczyce).
I to po kilku. Do jednej nie zdążyłam przed zamknięciem, druga dawno przestała być apteką nocną a trzecia była na ulicy Sienkiewicza - znawcy Zabrza na pewno znają smak tej ulicy ;)