Na kawę do rodziców i masaż kręgosłupa. Kpina a nie pogoda - co tu dużo mówić - na każdym, nawet najlżejszym zakręcie byłam o krok od poślizgu i wyłożenia się na ziemi.
Tym razem szosowo. Miałam w sumie 3 godziny czasu więc postanowiłam "uczepić się drogi i jechać w siną dal - z Mikulczyc w kierunku wsi pod Gliwicami (Ziemięcice). Tak jak w amerykańskich filmach :) A drogi są naprawde malownicze:
Cudna wycieczka - po prostu pedałowanie w pełnym słońcu i nic więcej. Udało mi się dojechać do Ziemięcic i odwiedzić działkę (na razie to jeszcze szczere pole) na której koleżanka będzie budować dom. Potem pojechałam do domu ale byłoby gdzie dalej jechać, oj byłoby...
I w ogóle zaczęłam powoli marzyć o rowerze szosowym. Właśnie na takie wycieczki. Jak Bozia da to za 2 lata kupię sobie to cudo....