Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2010

Dystans całkowity:395.14 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:26:20
Średnia prędkość:13.81 km/h
Maksymalna prędkość:36.60 km/h
Suma kalorii:1334 kcal
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:11.97 km i 0h 50m
Więcej statystyk

Wieczorny rajd zaopatrzeniowy

Niedziela, 21 marca 2010 · Komentarze(2)
Miałam pojechać do Chudowa, nacieszyć się słońce, popatrzeć na wszelakie motocykle, lecz niestety pogoda mi uciekła. Więc zamiast do pobliskiego Carrefoura wybrałam się troszkę dalej coby się nacieszyć jeśli nie wiosennym słońcem to choć wiosennym powietrzem. Jak wiadomo powietrze zaostrza apetyt więc po powrocie zamiast zrobić makaron z jajkiem....
puściłam na cały regulator (i trochę na złość mojemu zmierzłemu sąsiadowi z góry) :

i upichciłam makaron w sosie po rosyjsku: Z ŁOSOSIEM, KAWIOREM I WÓDKA :D

Wieczorne przyjemności

Piątek, 19 marca 2010 · Komentarze(2)
Kategoria Przyjemności
Do Gliwic - na spotkanie z koleżankami. Kapitalny wieczór w knajpie "Club Hemingway" przy imbrykach z herbatą i całych talerzach grzanek z serem i kaparami (wiosna, organizmy ożywają i jeść się chce :) ), kapitalna pogoda - o dziwo także z powrotem między 22 a 23.

Wyjazd terenowy

Sobota, 13 marca 2010 · Komentarze(0)
Miał być przejazd do wodopoju i z powrotem - niestety na skutek wczesnowiosennych awarii wodopój był nieczynny więc zapuściłam się z moim psem w las. Miało być główną ścieżką i z powrotem - ale jakoś tak bardzo mnie pokusiła jedna boczna. Miała być jedna boczna a przejechałam z przygodami caaały las na Maciejowie za moim psem przewodnikiem - który na szczęście w drodze powrotnej (nigdy się tak głęboko nie zapuściłam) leciał po nosie i trafiliśmy bez problemu.

Mój pies przewodnik © yoasia


Ja byłam szczęśliwa, mój pies też - ubłociliśmy się po same uszy, kosiliśmy z rozpędu wieeelkie kałuże i jeden strumyk - tego niestety przy dwukrotnych próbach skosić mi się nie udało - za każdym razem zostawałam tylnym kołem w środku i cudem butami na brzegu (no, prawie na brzegu).
Moja wielka przeprawa © yoasia


Bardzo ważnym elementem wycieczki było błądzenie po Gliwicach. Przejechałam cały las - do samej góry i widzę z daleka dom. Podjeżdżam - patrzę na mosiężne literki - ul. Leśna. Szczęście wielkie wybuchło, bo leśna to ulica która prowadzi do samych Mikulczyc - prawie na moją ulicę. Pojechaliśmy więc, potem zaczęło się robić dziwnie, ul. Leśna skończyła się w polach, przejechałam te pola i znalazłam się..... w Gliwicach na osiedlu Żerniki... Wielkie szczęście zamieniło się w powrót przez cały las, znów przez te same kałuże, błota (już nie były takie piękne...).
Po przestudiowaniu mapy okazało się że na samej górze lasu jest ścieżka "w poprzek" z której z jednej strony wylatuje ul. Leśna na Gliwice, a z drugiej strony - Leśna na Zabrze. Wystarczyło zabrać choć jedną kartkę z mapą, ale jak to mówią "jak się nie ma w głowie to się ma w nogach..."

A to moje dzielne psisko raz jeszcze
Mój pies przewodnik po raz drugi © yoasia


Załączone zdjęcia nie są niestety szczytem kunsztu fotograficznego, ale miałam tylko aparat w telefonie i to jeszcze w podłym "zastępczym" Samsungu.
Epilogiem wycieczki była prawie godzinne czyszczenia roweru...

Z telefonem do serwisu po raz 4

Sobota, 13 marca 2010 · Komentarze(6)
Co ja będę pisać. Telefon pochodził 2 dni i znów się zepsuł - tym razem po prostu przestał cokolwiek wyświetlać. 2 ostatnie zdania napisane przez pana z serwisu brzmiały "Telefon po powrotach z serwisu po kilku dniach psuje się. Klienta prosi o wymianę aparatu na nowy".