Okolice Ogrodzieńca
Poniedziałek, 15 sierpnia 2011
· Komentarze(2)
Kategoria Wyprawy małe i duże, Rowerowe wakacje 2011
Wakacji dzień 5.
Z Zawiercia nieco okrężnie do Ogrodzieńca. Ooooj tam są szlaki. Wszystko jest - kręte ścieżki, korzonki, górki z błotnymi dołkami.
Radziłam sobie - a jak! Nawet przez to przejechałam :)
Ogrodzieniec dostojny jak zawsze.
Była ładna pogoda, słońce, dużo ludzi ale znalazłam sobie kawałek trawy w cieniu muru i rozkoszowałam się wakacyjnym bluesem. Na widoku miałam balkonik - stałe miejsce sesji fotograficznym...
ale najwięcej radości sprawił wszystkim ten mały dzieciak.
Został on wychowawczo odstawiony "do kąta" przez mamę i wył po prostu koncertowo - lepiej niż niejedna sopranistka i słychać go było na całym wzgórzu ;) Śmiałyśmy się z dziewczyną która siedziała obok, że jeszcze chwila i my też tak zaczniemy :)
Pod Ogrodzieńcem, jak pod każdym chyba zamkiem - piękne motocykle z wyjątkowo uroczym egzemplarzem Suzuki Intruder.
Oprócz Ogrodzieńca zwiedziłam też górę Birów z prześlicznym b. wysoko położonym grodem i alpinistami. Ten Pan na zdjęciu był równie dużą atrakcją jak średniowieczne chaty :)
A potem zrobiłam jeszcze jedną rzecz - odbiłam sobie majową mordęgę Pustyni Błędowskiej. Chcąc skrócić drogę do Zawiercia wparowałam na czerwony szlak będący równocześnie szlakiem konnym. I co tam było? Piasek był (chyba na wszystkich szlakach konnych jest...). I nauczyłam się po tym piasku jeździć WRESZCIE.
--------------------------------------------------------
No i to był ostatni dzień moich rowerowych wakacji. Było BOSKO - przez 5 dni żyłam na rowerze, na peronach, w knajpach - 100%-wa włóczęga i 100%-wy wakacyjny blues. No i wszędzie gdzie pojechałam zawsze trafiałam na słoneczną pogodę :D
Z Zawiercia nieco okrężnie do Ogrodzieńca. Ooooj tam są szlaki. Wszystko jest - kręte ścieżki, korzonki, górki z błotnymi dołkami.
Kręte ścieżki m. Zawierciem a Ogrodzieńcem© yoasia
Radziłam sobie - a jak! Nawet przez to przejechałam :)
Wyczynowe fragmenty m. Zawierciem a Ogrodzieńcem© yoasia
Ogrodzieniec dostojny jak zawsze.
Zamek w Ogrodzieńcu© yoasia
Była ładna pogoda, słońce, dużo ludzi ale znalazłam sobie kawałek trawy w cieniu muru i rozkoszowałam się wakacyjnym bluesem. Na widoku miałam balkonik - stałe miejsce sesji fotograficznym...
Sesje na zamku w Ogrodzieńcu© yoasia
ale najwięcej radości sprawił wszystkim ten mały dzieciak.
Wyjący z wilkami© yoasia
Został on wychowawczo odstawiony "do kąta" przez mamę i wył po prostu koncertowo - lepiej niż niejedna sopranistka i słychać go było na całym wzgórzu ;) Śmiałyśmy się z dziewczyną która siedziała obok, że jeszcze chwila i my też tak zaczniemy :)
Pod Ogrodzieńcem, jak pod każdym chyba zamkiem - piękne motocykle z wyjątkowo uroczym egzemplarzem Suzuki Intruder.
Suzuki Intruder pod Ogrodzieńcem© yoasia
Oprócz Ogrodzieńca zwiedziłam też górę Birów z prześlicznym b. wysoko położonym grodem i alpinistami. Ten Pan na zdjęciu był równie dużą atrakcją jak średniowieczne chaty :)
Alpinista na górze Birów© yoasia
Gród na górze Birów© yoasia
Chata w grodzie na górze Birów© yoasia
A potem zrobiłam jeszcze jedną rzecz - odbiłam sobie majową mordęgę Pustyni Błędowskiej. Chcąc skrócić drogę do Zawiercia wparowałam na czerwony szlak będący równocześnie szlakiem konnym. I co tam było? Piasek był (chyba na wszystkich szlakach konnych jest...). I nauczyłam się po tym piasku jeździć WRESZCIE.
--------------------------------------------------------
No i to był ostatni dzień moich rowerowych wakacji. Było BOSKO - przez 5 dni żyłam na rowerze, na peronach, w knajpach - 100%-wa włóczęga i 100%-wy wakacyjny blues. No i wszędzie gdzie pojechałam zawsze trafiałam na słoneczną pogodę :D