Zabrzańska Masa Krytyczna
Piątek, 12 sierpnia 2011
· Komentarze(1)
Kategoria Przyjemności, Rowerowe wakacje 2011
Wakacji dzień 2.
Uroczysta, bo jubileuszowa i 13-sta. Kółeczko było bardzo skrócone i wylądowaliśmy na dziedzińcu Kopalni Guido w ogródku z ławeczkami, przepysznym daniem a'la bogracz (piwo też się znalazło ;) ).
Z jubileuszowej okazji dostałam super mapę Zabrza z pozaznaczanymi ścieżkami rowerowymi (to już super nie było, bo pomijając obwodnicę widać na tej mapie jak opłakany jest stan ścieżkowy w Zabrzu), nasz Fotograf dorobił się dredów niczym Bob Marley a dziewczyny pięknych girland kwiatów :)
Potem odbyło się jeszcze standardowe After Party - na które niestety nie pojechałam (z racji tego że jutro wybieram się wcześnie rano do Krakowa) ale za to miałam okazję pokazać chłopakom troszkę nocnego Zabrza i użyczyć podwórka do naprawy dętki.
Suma sumarum niestety dzień skończył się TRAGICZNIE. Wracałam ze ścieżki wzdłuż PGRów gdzie odwiozłam chłopaków, jadę moją ulicą i nagle słyszę takie przeraźliwe miau - miau i widzę na ulicy potrącanego przez jakiegoś blaszanego PALANTA kota. Wzięłam to biedactwo na ręce - ktoś mi powiedział gdzie on może mieszkać - dzwoniłam jak głupia, nikt nie otwierał, nie minęły 3 minuty jak ten kot (pewnie na skutek krwotoku wewnętrznego) ZMARŁ MI NA RĘKACH. Uczucie po prostu okropne. Jemu pewnie lepiej było tak niż umierać na tym cholernym asfalcie - ale dla mnie to było straszne.
Zabrzańska Masa Krytyczna© ZMK
Uroczysta, bo jubileuszowa i 13-sta. Kółeczko było bardzo skrócone i wylądowaliśmy na dziedzińcu Kopalni Guido w ogródku z ławeczkami, przepysznym daniem a'la bogracz (piwo też się znalazło ;) ).
Z jubileuszowej okazji dostałam super mapę Zabrza z pozaznaczanymi ścieżkami rowerowymi (to już super nie było, bo pomijając obwodnicę widać na tej mapie jak opłakany jest stan ścieżkowy w Zabrzu), nasz Fotograf dorobił się dredów niczym Bob Marley a dziewczyny pięknych girland kwiatów :)
Fotograf Mas Krytycznych© yoasia
Zabrzańska Masa Krytyczna© yoasia
Potem odbyło się jeszcze standardowe After Party - na które niestety nie pojechałam (z racji tego że jutro wybieram się wcześnie rano do Krakowa) ale za to miałam okazję pokazać chłopakom troszkę nocnego Zabrza i użyczyć podwórka do naprawy dętki.
Suma sumarum niestety dzień skończył się TRAGICZNIE. Wracałam ze ścieżki wzdłuż PGRów gdzie odwiozłam chłopaków, jadę moją ulicą i nagle słyszę takie przeraźliwe miau - miau i widzę na ulicy potrącanego przez jakiegoś blaszanego PALANTA kota. Wzięłam to biedactwo na ręce - ktoś mi powiedział gdzie on może mieszkać - dzwoniłam jak głupia, nikt nie otwierał, nie minęły 3 minuty jak ten kot (pewnie na skutek krwotoku wewnętrznego) ZMARŁ MI NA RĘKACH. Uczucie po prostu okropne. Jemu pewnie lepiej było tak niż umierać na tym cholernym asfalcie - ale dla mnie to było straszne.