Egzamin żeglarski
Sobota, 18 czerwca 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Wyprawy małe i duże
Moja przyjaciółka zdawała dziś egzamin na patent żeglarski na Pławniowicach. Jakżebym mogła nie wybrać się, nie popodziwiać i nie potrzymać kciuków :)
W drodze DO Pławniowic fantazja poniosła mnie niemożebnie - gdzie ja nie zajechałam ;)
Przejechałam koło kanału gliwickiego - gdzie niesamowicie podobał mi się zamiennik znaku "Uwaga roboty drogowe" - pomysł super i na 100% dużo bardziej skuteczny
Byłam w Krainie hal i TIR-ów (Gliwickiej Strefie Ekonomicznej)
(i tam, przy wyjeździe, o dziwo spotkałam przepiękny akcent rowerowy)
Potem jechałam po polnej ścieżce po same siodło w zbożu - super uczucie :)
Przejechałam też przez CAŁE Rzeczyce - miasto kontrastów - na jednym krańcu wyglądają tak...
a na drugim tak...
Pokluczyłam po polach ile wlezie - ale niestety - nie udało mi się ominąć legendarnej "drogi" z sześciokątnych, wybrakowanych płyt chodnikowych. Tym razem przejazd był podwójnie ciężki - nie dość że nawierzchnia, to jeszcze potężny zapach gnojówki z pól który na równi z tymi kostkami zwalał z roweru ;)
W Taciszowie - spotkała mnie nagroda - 7-dmym chyba zmysłem udało mi się wskoczyć na polną drogę, którą dojechałam do samych Pławniowic. A po drodze - PIĘKNIE, pola, pola, pola na horyzoncie lasy - przestrzeń do potęgi n-tej.
Zdążyłam prawie akurat na moment kiedy Agnieszka wypływała na egzamin. Porobiłam zdjęcia moim super zoomem (który normalnie służy mi do podglądania chłopców ;) ),
chłopców też troszkę popodglądałam - ale JAKICH...
Podjechałam na chwilkę do ośrodka, pogadałyśmy chwilkę (miała jeszcze do zaliczenia plątanie węzłów żeglarskich oraz test teoretyczny) i zawróciłam do domu.
W drodze powrotnej udało mi się wreszcie znaleźć tą knajpę w Taciszowe. Jezu, gdyby nie ten żurek z chlebkiem i piwo, to nie udałoby mi się przejechać tej 80-tki. Zanim odebrałam żurek - zobaczyłam zostałam świadkiem PIĘKNEJ knajpianej sceny
Przy stolikach, po przeciwnych stronach sali, siedzieli mężczyzna choć wstawiony ale w sile wieku i pani także pod wpływem, ale już zniszczona życiem:
- Jurek, Jurek! Jurek.... złoty pięćdziesiąt... (ileż było w tym głosie błagania)
- Nie mam! Wcześniej miałem, ale za ostatnie pieniądze kupiłem sobie Fajranty... (i otwiera paczkę)
- Jurek... złoty pięćdziesiąt...
- Nie mam. Miałem, ale już nie mam.
- Jurek! Poniedziałek, wtorek, no - środa, będziesz miał z powrotem!
- A co chcesz (ileż było w tym zdaniu rezygnacji... ;) )
- Małe piwo...
Po czym Jurek wstał i jej to piwo kupił :)
Ostatnie 10 km umierałam na rowerze - ale ogólnie będę tą wycieczkę wspominać naprawdę SUPER.
W drodze DO Pławniowic fantazja poniosła mnie niemożebnie - gdzie ja nie zajechałam ;)
Przejechałam koło kanału gliwickiego - gdzie niesamowicie podobał mi się zamiennik znaku "Uwaga roboty drogowe" - pomysł super i na 100% dużo bardziej skuteczny
Zamiennik "Uwaga roboty drogowe"© yoasia
Byłam w Krainie hal i TIR-ów (Gliwickiej Strefie Ekonomicznej)
Gliwicka Strefa Ekonomiczna© yoasia
(i tam, przy wyjeździe, o dziwo spotkałam przepiękny akcent rowerowy)
Rowerzyści w Strefie© yoasia
Potem jechałam po polnej ścieżce po same siodło w zbożu - super uczucie :)
Rower buszujący w zbożu© yoasia
Przejechałam też przez CAŁE Rzeczyce - miasto kontrastów - na jednym krańcu wyglądają tak...
Rzeczyce - miasto kontrastów© yoasia
a na drugim tak...
Rzeczyce - miasto kontrastów© yoasia
Pokluczyłam po polach ile wlezie - ale niestety - nie udało mi się ominąć legendarnej "drogi" z sześciokątnych, wybrakowanych płyt chodnikowych. Tym razem przejazd był podwójnie ciężki - nie dość że nawierzchnia, to jeszcze potężny zapach gnojówki z pól który na równi z tymi kostkami zwalał z roweru ;)
W Taciszowie - spotkała mnie nagroda - 7-dmym chyba zmysłem udało mi się wskoczyć na polną drogę, którą dojechałam do samych Pławniowic. A po drodze - PIĘKNIE, pola, pola, pola na horyzoncie lasy - przestrzeń do potęgi n-tej.
Bezkresny dywan© yoasia
Zdążyłam prawie akurat na moment kiedy Agnieszka wypływała na egzamin. Porobiłam zdjęcia moim super zoomem (który normalnie służy mi do podglądania chłopców ;) ),
Rozwijanie żagli© yoasia
Egzamin na patent żeglarski© yoasia
Egzamin na patent żeglarski© yoasia
chłopców też troszkę popodglądałam - ale JAKICH...
Policjanci na jeziorze© yoasia
Podjechałam na chwilkę do ośrodka, pogadałyśmy chwilkę (miała jeszcze do zaliczenia plątanie węzłów żeglarskich oraz test teoretyczny) i zawróciłam do domu.
W drodze powrotnej udało mi się wreszcie znaleźć tą knajpę w Taciszowe. Jezu, gdyby nie ten żurek z chlebkiem i piwo, to nie udałoby mi się przejechać tej 80-tki. Zanim odebrałam żurek - zobaczyłam zostałam świadkiem PIĘKNEJ knajpianej sceny
Przy stolikach, po przeciwnych stronach sali, siedzieli mężczyzna choć wstawiony ale w sile wieku i pani także pod wpływem, ale już zniszczona życiem:
- Jurek, Jurek! Jurek.... złoty pięćdziesiąt... (ileż było w tym głosie błagania)
- Nie mam! Wcześniej miałem, ale za ostatnie pieniądze kupiłem sobie Fajranty... (i otwiera paczkę)
- Jurek... złoty pięćdziesiąt...
- Nie mam. Miałem, ale już nie mam.
- Jurek! Poniedziałek, wtorek, no - środa, będziesz miał z powrotem!
- A co chcesz (ileż było w tym zdaniu rezygnacji... ;) )
- Małe piwo...
Po czym Jurek wstał i jej to piwo kupił :)
Ostatnie 10 km umierałam na rowerze - ale ogólnie będę tą wycieczkę wspominać naprawdę SUPER.