Początek pechowego weekendu

Sobota, 13 listopada 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Przyjemności
Wybrałam się do dawno niewidzianej koleżanki do Gliwic. Trasa w tamtą stronę rewelacja - wstąpiłam do Forum, zjadłam "obiad na mieście" (co mi się rzadko zdarza) - pyszne naleśniki, upolowałam kapitalną koszulkę z nietoperkiem-wampirkiem z dużymi oczkami i napisem "I'm watching you", nagadałam się z koleżanką, zjadłam przepyszne ciasto.
Wracam z powrotem, godzina grubo po 21 i nagle cały tył roweru przestawił się o dobre parę centymetrów i usłyszałam dochodzące z tyłu głośne "sssssssssss". Czy miałam pomkę? NIE. Byłam w takim miejscu, że w którą stronę nie ruszę to tak samo późno pójdę do domu, autobusów nie wiem dlaczego w stronę Gliwic - mnóstwo, w stronę Zabrza jeden i to do Gliwic-Zajezdni. Wyliczyłam na mapce Google, że do domu mam 7,3 km. Wyjęłam z kieszeni słuchawki to telefonu, załadowałam co trzeba

i POSZŁAM.

Nie napiszę nic więcej, bo nie chcę tego pamiętać - jak już doszłam do M1 i cała adrenalina puściła to dalej o mało nie UMARŁAM po drodze. Ale za to przepięknie wspominam trawkę i krawężnik parkingu M1 - tam udało mi się dojść choć na chwilkę do siebie i schować wywieszony język z powrotem do buzi ;)

Z perspektywy krawężnika parkingu M1 o 22:30 © yoasia

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa baczy

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]