Zimowy rajd po lesie na Maciejowie
Sobota, 13 lutego 2010
· Komentarze(4)
Kategoria Śnieżne szaleństwa, Wyprawy małe i duże
[b]Z zaciśniętymi zębami przejechałam podły i rozjeżdżony łącznik m. moją ulicą a drogą prowadzącą na Maciejów, potem z duszą na ramieniu pokrytą śniegiem, na szczęście rzadko uczęszczaną drogę i wjechałam do lasu. I od razu spotkała mnie nagroda - 2 sarny i to zaraz przy wjeździe. Niestety jak to sarny - uciekły zanim zdążyłam wyciągnąć aparat. Z nadzieją na ramieniu pojechałam w boczną ścieżkę, niestety ścieżka była paskudna, saren nie było, więc wróciłam na główną drogę.
I za kilka zakrętów spotkała mnie następna nagroda - taki oto widok - żywcem jak z legendarnej Narnii:
I pognałam sobie w tą moją Narnię. Jak tylko zobaczyłam jakąś w miarę przejezdną boczną - pierwszy odpoczynek zrobiłam przy tej oto polanie:
Zapatrzyłam się, poprzypominałam sobie z sentymentem co w takiej ambonce kiedyś mi się zdarzyło robić.... żywiąc głęboką nadzieję że mi się jeszcze zdarzy :) I skręciłam w drogę która okazała się naprawdziwszy treningiem "Jedziemy koleinką". Droga była zawalona śniegiem i na obydwu krańcach ciągneły się 2 koleiny... i tylko nimi dało się to drogę przejechać - najdrobniejsze odchylenie od kierunku oznaczało zarycie w śniegu, zrzut z roweru i od nowa....
Dróżka prowadziła do do miejsca budowy autostrady A1...
Zeszłam umordowana z tego roweru, stanęłam po kolana w śniegu, wyjęłam aparat zrobiłam powyższe zdjęcie a następnie wyjęłam kanapkę, wodę i dalej stojąc w tym śniegu po kolana, bo było mi już WSZYSTKO JEDNO, najadłam się i byłam w tym śniegu po kolana naprawdę szczęśliwa. Potem wsiadłam i znów trening w koleinkach. W pewnym momencie ujrzałam mężczyznę, który jak koń ciągnął przez środek lasu dwie pary sanek z dzieciorkami. "Da się tu na rowerze jeździć???" - wtedy odpaliła mi się zbawienna lampka Popisujemy się i wręcz koncertowo przejechałam ją bez jednego zarycia :)
Ogólnie sarny nie zobaczyłam już żadnej - na szczęście udało mi się aparatem upolować okaz leśnej zwierzyny - gatunek: "Mężczyzna z pieskiem"
Zagapiłam się jeszcze na koniec na tą moją Narnię....
i wróciłam do domu.
I za kilka zakrętów spotkała mnie następna nagroda - taki oto widok - żywcem jak z legendarnej Narnii:
Las na Maciejowie© yoasia
I pognałam sobie w tą moją Narnię. Jak tylko zobaczyłam jakąś w miarę przejezdną boczną - pierwszy odpoczynek zrobiłam przy tej oto polanie:
Polana - las na Maciejowie© yoasia
Zapatrzyłam się, poprzypominałam sobie z sentymentem co w takiej ambonce kiedyś mi się zdarzyło robić.... żywiąc głęboką nadzieję że mi się jeszcze zdarzy :) I skręciłam w drogę która okazała się naprawdziwszy treningiem "Jedziemy koleinką". Droga była zawalona śniegiem i na obydwu krańcach ciągneły się 2 koleiny... i tylko nimi dało się to drogę przejechać - najdrobniejsze odchylenie od kierunku oznaczało zarycie w śniegu, zrzut z roweru i od nowa....
Rowerowe agility© yoasia
Dróżka prowadziła do do miejsca budowy autostrady A1...
Autostrada A1 - Maciejów© yoasia
Zeszłam umordowana z tego roweru, stanęłam po kolana w śniegu, wyjęłam aparat zrobiłam powyższe zdjęcie a następnie wyjęłam kanapkę, wodę i dalej stojąc w tym śniegu po kolana, bo było mi już WSZYSTKO JEDNO, najadłam się i byłam w tym śniegu po kolana naprawdę szczęśliwa. Potem wsiadłam i znów trening w koleinkach. W pewnym momencie ujrzałam mężczyznę, który jak koń ciągnął przez środek lasu dwie pary sanek z dzieciorkami. "Da się tu na rowerze jeździć???" - wtedy odpaliła mi się zbawienna lampka Popisujemy się i wręcz koncertowo przejechałam ją bez jednego zarycia :)
Ogólnie sarny nie zobaczyłam już żadnej - na szczęście udało mi się aparatem upolować okaz leśnej zwierzyny - gatunek: "Mężczyzna z pieskiem"
Leśna zwierzyna© yoasia
Zagapiłam się jeszcze na koniec na tą moją Narnię....
Las na Maciejowie© yoasia
i wróciłam do domu.