Po deszczowej niedzieli którą CAŁĄ przesiedziałam w domu - deszczowy poniedziałek. Szlag od siedzenia był jednak silniejszy i na szczęście poza tym że padało, to nie było zbyt zimno. I dobrze bo przemokłam na tym rowerze doszczętnie - jak wpadałam do sklepu po baterie do licznika, lampki i pilota od telewizora, to po prostu kapało mi z włosów na podłogę :)
Pozałatwiałam masę spraw (oprócz baterii byłam też u lekarza i u dentysty) i wróciłam już w słońcu do domu :)
Miałam okazję wpaść do nowego budynku Śląskiego Centrum Chorób Serca i w holu ujrzeć takie cudo...
Nooooo - przemawianie to akurat specjalność naszych profesorów medycyny - byłam parę razy z pracy na konferencjach kardiologicznych. Ale oni to nic przy naszym ex-premierze Buzku - raz go zaprosili - wygłosił tak masakrycznie górnolotną, nie na temat mowę (jakby mu nikt nie powiedział na jaką impreze jedzie), że aż mnie skręcało w fotelu...
Hmmm - też się zastanawiałam z jakiej :) Dopiero po 2-óch dniach się dowiedziałam :) W holu nowego szpitala, gdzie oficjalnie przecięto wstęgi, stanął duży model holenderskiego galeonu "Bahavia". - Żaglowiec ten - tłumaczył Zembala - mimo dużych nakładów nigdy nie osiągnął celu (w Indiach Wschodnich), ponieważ zniszczył go konflikt. Będzie przypominał każdemu, że można lepiej, pewniej, jeśli będzie działało się wspólnie, zauważając innych i szukając coraz lepszych rozwiązań. (Marian Zembala to Dyrektor Ślaskiego Centrum Chorób Serca)