Meksyk

Wtorek, 7 czerwca 2011 · Komentarze(7)
Cały dzień na rowerze i po prostu Meksyk.

Najpierw pojechałam do pracy. Potem byłam umówiona u gastrologa, potem miałam wpaść do domu, zjeść obiad, wypuścić psa, pogadać z kotem i pojechać pociągiem do Parku Chorzowskiego spotkać się z koleżanką.

Rano nie mogłam znaleźć skierowania - ale widziałam już akcję z podpisywaniem oświadczenia iż "jeśli w ciągu 7 dni nie doniesie się skierowania, zostanie się obciążonym kosztami wizyty". No ale okazało się, że moja przychodnia jest INNA. Grubo INNA. Ani możliwości podpisania oświadczenia, ani przesunięcia wizyty - usłyszałam tylko pytanie czy zdążę wrócić do domu zabrać skierowanie i przyjechać do 17-stej.

Zacisnęłam zęby, obiecałam w myślach iż osobiście załatwię tej przychodni pogadankę z kontrolą Narodowego Funduszu Zdrowia i wyprułam do Mikulczyc. Odnalazłam skierowanie w 10 minut, zmieniłam rower i zdążyłam nawet na 16:30. Wpadam na piętro przed salę - tylko 2 pacjentów przede mną, myślę - BOSKO.

W ciągu następnej GODZINY czekania miałam ochotę powywracać wszystkie kwiaty i powybijać okna. Do koleżanki nie mogłam zadzwonić, bo telefon zostawiłam... w pracy. Wypadłam od gastrologa o 17:50 i wyprułam do pracy błagać portiera o otworzenie drzwi i wydanie klucza żeby zabrać z pokoju telefon i poinformować moją koleżankę iż mimo że umówiłyśmy się na 18-stą, to ja nawet nie dałam rady wyjechać z Zabrza... Potem już na totalnym głodzie i oparach sił i rozumu wpadłam do knajpy "Iluzją" gdzie szklanka piwa i talerz żarcia nieco ukoiły moje skołatane nerwy.

Zahaczyłam o M1 i wyruszyłam z powrotem do centrum do Apteki Magicznej (jest tam chyba najtaniej w całym Zabrzu) wykupić leki bo moje zarzucanie żołądkowo-przełykowe dokuczało mi już strasznie.

Dotarłam do domu o 20:30 usiadłam na wersalce potem odruchem bezwarunkowym zwinęłam poduszkę i kocyk i po 15 minutach spałam jak suseł. Gdyby moja gastrolog widziała, że za kolację służą mi resztki chipsów...

Komentarze (7)

heh nie wiem ;) W każdym razie śmiesznie to wyglądało :)

siwy-zgr 22:57 niedziela, 12 czerwca 2011

Tyyy - a może on naoglądał się tych reklam Ery i czaił się na tłustą latającą kurę? :D

yoasia 22:52 niedziela, 12 czerwca 2011

:))) hhehehe dobre, dobre ;) Mój ostatnio tak "zdomowaciał", że raz, kiedy mi wybiegł z pokoju, w którym był zamknięty na czas otwarcia drzwi balkonowych, zatrzymał się przed OTWARTYMI DRZWIAMI i siedział, nie wyskoczył przez balkon :)))

siwy-zgr 22:51 niedziela, 12 czerwca 2011

Tak - i wytłumaczyłam że bardzo mu dziękuję, ale takich małych myszek to nie dam rady na patelni przyrządzić i żeby przynosił coś większego - np. kreciki...

yoasia 22:45 niedziela, 12 czerwca 2011

Pogłaskałaś go i mu podziękowałaś?

siwy-zgr 22:43 niedziela, 12 czerwca 2011

:) :) :)
Jeśli chodzi o kota, to wyobraź sobie, że dzisiaj rano potknęłam się o leżącą na dywanie MYSZĘ (nornicę) zagryzioną i przyniesioną z podwórka... Zaczął polować...
(obdukcja myszy wykazała śmierć na skutek głębokiego ugryzienia w prawy bok...)

yoasia 22:04 niedziela, 12 czerwca 2011

To by Cię kopnęła w tyłek i powiedziała "lecz się sama kobieto" ;)
PS.A jak się kocie miewa?

siwy-zgr 23:18 sobota, 11 czerwca 2011
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ceobs

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]